Jevick, syn handlarza pieprzu, wychowywał się na opowieściach o Olondrii, odległej krainie, gdzie ksiąki – niezwykle rzadkie w jego ojczyźnie – są czymś często spotykanym. Po śmierci ojca Jevick wyrusza zamiast niego na coroczną wyprawę handlową do Olondrii. Jego życie wydaje się bliskie doskonałości, ale gdy raduje się Świętem Ptaków, zaczyna go prześladować duch niepiśmiennej dziewczyny z jego ojczyzny.
Zdesperowany Jevick szuka pomocy u olondryjskich kapłanów i staje się pionkiem w rozgrywce między dwiema najpotężniejszymi frakcjami w imperium. Pojawia się groźba wojny domowej. Jevick musi stawić czoło duchowi i poznać jego historię. Ta próba stanowi wyzwanie dla jego wyobrażeń o sztuce i życiu, o domu i wygnaniu...
"Zwróćmy uwagę na tę oszołamiającą i świetnie napisaną powieść. Debiutancka książka Sofii Samatar jest jednoczeście fascynującą epicką fantasy, jak i wyrazem miłości do opowieści, poezji oraz języka. Samatar pisze jak dziedziczka Ursuli K. LeGuin oraz Gene’a Wolfe’a" – Kelly Link
"Opowieść o duchach i książkach, o zdradzie i tajemnicy, niezwykle pomysłowa i pięknie napisana" – Jeffrey Ford
"Wspaniały styl, piękny, zmysłowy i precyzyjny – historia o duchach w stylu Prousta" – Paul Witcover
[Wydawnictwo MAG, 2014]
[Okładka i opis: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/224136/cudzoziemiec-w-olondrii]
AGA:
W serii „Uczta Wyobraźni” wydawane
są zawsze pozycje, które odróżniają się od głównego nurtu
fantastyki, powiedzmy popularnej. Jest to seria, która nie każdemu
przypadnie do gustu, i nie każda pozycja zachwyci swą obcością
literacką. Tak czy inaczej Sofia Samatar i jej styl snucia
opowieści, idealnie wpisuje się w kanon tej serii. Sama autorka na
polskim rynku jest absolutnie nie znana, a jej egzotycznie brzmiące
nazwisko, maskuje fakt, że jest to amerykańska pisarka o wielkim
kunszcie pisarskim. Sofia Samatar według biografii pochodzi z
rodziny świetnie wykształconej pod względem literackim; jej ojciec
jest nauczycielem, historykiem i pisarzem somalijskim, a mama
nauczycielką i mennonitką pochodzenia niemiecko-szwajcarskiego,
autorka zresztą wspomina w "Podziękowaniach": Rodzicom, którzy
przekazali mi miłość do słów, sama z resztą zdobyła wyższe
wykształcenie z zakresu literatury i języków afrykańskich.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ patrząc na dom rodzinny, w
którym się wychowała oraz studia, które ukończyła, wiadomo skąd
pojawia się w pisarstwie Samtar taka poetyczność i dbałość o
język. A dbałość o słowo pisane zabrało jej dwanaście lat
życia, które poświęciła na napisanie i udoskonalenie
„Cudzoziemca w Olondrii”.
W Imperium Olondrii istnieją Wyspy
Herbaciane, na tyle odległe od stałego lądu, że kulturowo i
religijnie stanowią całkiem odmienne społeczeństwo. Pomiędzy
wysepkami, jest jedna Tinimavet, gdzie ludność nie jest zbyt
liczna, osad jest mało, a ludzie żyją zgodnie z tradycją
przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Na tej wysepce jest sobie
Tyomem, wioska, w której stoi piękny, strzelisty budynek z żółtego
kamienia, będący dumą jego pana, właściciela plantacji pieprzu.
Tu rozpoczyna się historia Jevicka, który jest synem handlarza
pieprzem i Kiavet, drugiej żony, wyznawczyni dawnych wierzeń oraz
bratem opóźnionego psychicznie Joma. W tym świecie patriarchalnej
władzy, gdzie miłość do ziemi jest najważniejsza, Jevick
otrzymuje prezent, a mianowicie edukację z rąk olondryjskiego
nauczyciela Lunre'a, który nie tylko uczy chłopca języka
olondryjskiego, ale zaszczepia mu miłość do książek i słowa
pisanego, daje mu dar – pismo i cyfry. Po śmierci ojca Jevick
udaje się do Bainu, Pozłacanego Domu, Niezrównanego Miasta, gdzie
kontynuując prace ojca, zawozi pieprz na sprzedaż, a jednocześnie
raduje się, że w końcu dotarł do miejsca, o którym jak dotąd
mógł tylko marzyć: Marzyłem o szerokich ulicach wypełnionych
łoskotem kół wozów, o tłocznych targach, mostach, bibliotekach,
ogrodach, domach rozkoszy, o wszystkim, o czym czytałem, lecz czego
nigdy nie widziałem na własne oczy, co znajdowało się gdzie
indziej. Pozbawiony kurateli ojca, napawa się Bainem, a także
bierze udział w Święcie Ptaków, które odmienia jego dotąd dość
beztroskie życie. Ta jedna noc, szaleńczy pochód, radosne
szaleństwo powoduje, że zapada na tajemniczą chorobę, którą
jedni traktują jak skazę na duszy, a drudzy czczą, jak świętość.
Jevicka nawiedza duch dziewczyny, którą spotkał w drodze do
Olondrii, a która zmarła na kyitnę, okrutną, wyniszczającą
chorobę. Z powodu tych objawień popada w tarapaty, a jego podróż
przez świat olondryjskiej polityki i walki o władzę religijną,
dopiero się rozpoczyna.
Czytając „Cudzoziemca w Olondrii,
czyli kompletny pamiętnik mistyka Jevicka z Tyomu” nie zawiodłam
się na tym, co zadecydowało, że po tą książę sięgnęłam, a
mianowicie na języku, którym został on napisany. Sofia Samatar
pięknie snuje swoją opowieść, którą nazwałabym typem
slow-read, nie można jej bowiem „łyknąć”. Tak, jak w
przypadku Catherynne Valente, proza Samatar pozwala na smakowanie
samego czytania. I w przeciwieństwie do twórczości Valente, po
przeczytaniu siedemdziesięciu procent powieści, obawiałam się, że
nie pozostanie mi nic do wychwalania w tej książce, poza językiem.
Fabuła bowiem mało tego, że toczy się powoli, to jest dość
nużąca, a sam bohater poddaje się biegowi wydarzeń. Czytelnik
również zostaje poniekąd zmuszony właśnie do poddania się tej
historii i wykazania zarówno cierpliwości, jak i zaufania wobec
autorki. „Cudzoziemiec w Olondrii”, to jedna z tych książek,
którą należy przeczytać do końca, aby docenić jej wartość,
bowiem dopiero w trzech czwartych książki, poznajemy historię nie
tylko Jissavet z Kiem, spotkanej na pokładzie Ardonyi, chorej na
kyitnę dziewczyny, ale także miłosny dramat Mirosa, krewnego
kapłana Avalei i towarzysza podróży Jevicka. Cała powieść
przesycona jest anadenedet, czyli opowieściami życia, różnych
osób spotkanych przez głównego bohatera, historią Lunre'a, który
opuścił nagle Baim, czy Tialon, jego ukochanej, jednak anadenet
Jissavet jest najważniejsza, jej vallon, książka o jej życiu,
staje się jej jut, duchem opiekuńczym, którego jako hotun, nie
posiadała. „Cudzoziemiec w Olondrii” przede wszystkim jest
pięknie snutą opowieścią o targanej wewnętrznym konfliktem
religijnym Olondrii, ale jest to też historia o mezaliansie Mirosa i
poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, ale także jest to opowieść
o niesprawiedliwości społecznej panującej na Kiem, gdzie hotuni
pogardzani są przez uprzywilejowanych mieszkańców i o
prześladowaniu chorych na kyitnę.
Należy wspomnieć o jeszcze jednym
ważnym bohaterze powieści Sofii Samatar, a mianowicie o
wszechobecnych książkach. Vallon (książka) została wprowadzona
do świata Jevicka na wyspie Tinimavet, gdzie nikt nie znał liter,
ani liczb, przez olondryjskiego nauczyciela Lunre'a, który mozolnie
uczy chłopca najpierw liter, a potem ukazuje mu piękno powieści,
poematów i wierszy, i właśnie te utwory towarzyszą Jevickowie
później podczas całej podróży po Olondrii, snują się pomiędzy
wierszami, wzbogacając świat powieści. Książki w powieści
Samatar odgrywają bowiem ważną rolę, stają się przyczynkiem do
rozważań autorki o wpływie wykształcenia i umiejętności
czytania i pisania na status grup społecznych, ukazuje świat, w
którym umiejętność czytania wykorzystywana jest do sprawowania
władzy przez oligarchię, gdzie prawo stanowi, że jedynie poprzez
księgi można rozmawiać ze zmarłymi, że wiara Avalei, gdzie
dopuszcza się mistyczne kontakty z aniołami, są zakazane. I tak
wybór, jaki stoi obecnie przed Olondrią, jest prosty:zimny
papier czy żywe ciało?.
Sofia
Samatar zapowiedziała kontynuację powieści, która ma się ukazać
w 2016 roku pt. "The
Winged Histories". Zdecydowanie sięgnę po kolejną powieść tej
autorki, która może nie dorównuje Catherynne Valente w tworzeniu
wielowarstwowej fabuły, a nawet w języku nie jest aż tak sprawna,
ale zdecydowanie potrafi oczarować i zaskoczyć. Polecam ją z
czystym sumieniem osobom lubiącym zagłębiać się w historie
ubarwione pięknem słów.
- A book that was originally written in a different language
- A book by female author
- A book with magic
- A book by an author you have never read before
- A book that was originally written in a different language
Ocena:
9/10
Przesłanie: ...jedyną pociechę znajdowałam w swych książkach, w których
spacerowałam jak Dziecko albo świeciłam w Mroku jak Ćma -
esencja miłości do książek i pięknego słowa.