środa, 25 lutego 2015

"Atlas wysp odległych" - Judith Schalansky


Wysmakowany album, w którym literatura łączy się z kartografią, by zabrać czytelnika w niezwykłą podróż po pięćdziesięciu tajemniczych lądach.

Portretując pięćdziesiąt odległych wysp rozsianych na pięciu oceanach, Judith Schalansky udowadnia, że atlas geograficzny to najbardziej poetycka z książek. Z pracowicie zebranych relacji historycznych i danych naukowych wysnuwa intrygujące literackie miniatury. Zestawiając je z subtelnymi, całostronicowymi mapami, tworzy całość o wielkiej mocy oddziaływania na wyobraźnię. Jedyną w swoim rodzaju, romantyczną książkę-marzenie, która zachwyci wszystkich miłośników wyimaginowanych podróży.

„Atlas wysp odległych” zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na najpiękniejszą niemiecką książkę roku.

Olga Tokarczuk tak napisała o "Atlasie":

"Ta wspaniała książka sięga do prawdziwego sedna podróży – to już nie nerwowe i kompulsywne przemieszczanie się po świecie z popularnym przewodnikiem w ręku, lecz spokojna i dogłębna kontemplacja osobliwości świata. Określenie „palcem po mapie” nabiera tutaj zupełnie innego znaczenia – staje się poznawaniem bardzo osobistym, wręcz zmysłowym. Zgadzam się z Autorką: kartografia powinna zostać uznana za rodzaj literatury, a atlas należy traktować jak tom poetycki".


[Wydawnictwo Dwie Siostry, 2014]
[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/205582/atlas-wysp-odleglych]

AGA:

Wydawnictwo Dwie Siostry specjalizuje się w literaturze dla dzieci i młodzieży i od dłuższego czasu gości na półkach mojej córki, głównie ze względu na wysoki poziom edytorski, a także ze względu na szatę graficzną wydawanych książek. Wydawnictwo wybiło się na polskim rynku literatury dziecięcej, dzięki serii „Mistrzowie ilustracji”, w której ukazują się reedycje klasycznych powieści literatury dla dzieci, w twardych oprawach ozdobione pracami najwybitniejszych polskich ilustratorów, oraz mapami ilustrowanymi przez Aleksandrę i Daniela Mizielińskich, które zasłynęły swą urodą i niespotykaną koncepcją w całej Europie. Jednak, z powodu takiego, a nie innego profilu wydawniczego, jest to wydawnictwo, o którym poza rodzicami, pedagogami i bibliotekarzami mało kto wie, ponieważ literaturę przeznaczoną dla dorosłych wydają w niewielkiej ilości.

Wydawnictwo Dwie Siostry wydało w 2013 roku książkę, która w 2009 roku uzyskała tytuł Najpiękniejszej Niemieckiej Książki Roku, która na łamach wielu portali, blogów i grup społecznościowych przewijała się bez przerwy, i której urodę sławiono wszędzie, jak piękną Helenę. Niestety w związku z dość niebagatelną sumą, którą należało by wydać, aby ją mieć na własność, oczekiwałam pojawienia się tej pozycji na bibliotecznych półkach i moja cierpliwość w końcu została wynagrodzona. W grudniu 2014 roku wpadł w moje ręce „Atlas wysp odległych” Judith Schalansky.

Co to jest „Atlas wysp odległych”? W pierwszej chwili myślałam, że będą to historie o mitycznych, legendarnych lub wymyślonych wyspach. Jednak zgodnie z tym, co zamieszcza wydawnictwo na stronie internetowej, jest to pięćdziesiąt odległych wysp rozsianych na pięciu oceanach, Judith Schalansky udowadnia, że atlas geograficzny to najbardziej poetycka z książek. Z pracowicie zebranych relacji historycznych i danych naukowych wysnuwa intrygujące literackie miniatury. Zestawiając je z subtelnymi, całostronicowymi mapami, tworzy całość o wielkiej mocy oddziaływania na wyobraźnię. Z wieloma powyższymi stwierdzeniami będę polemizowała poniżej, aczkolwiek jest to podstawowy obraz oraz to, czego można spodziewać się po tej publikacji. Judith Schalansky, rocznik 1980, dziecko zamkniętych granic i podzielonych Niemiec, studiowała historię sztuki i projektowanie komunikacji wizualnej, a także dogłębnie zgłębiła zagadnienia typografii książki. Ze wstępu dowiedzieć się można więcej; że zakochała się w mapach, gdy granice były nieprzekraczalne; że mapy polityczne kłamią; że pięknem rozbłyskają wyłącznie mapy fizyczne, które nie dbają o wydarzenia historyczne; że odkryła kiedyś w atlasie akwarelę wyspy, odwzorowanej bez skali i bez odniesienia do stałego lądu, którą określiła najbardziej samotną wyspą, jaką kiedykolwiek widziała. Te wszystkie informacje zawarte w przedmowie dużo mówią o autorce oraz o proweniencji książki, która powstała z miłości do map, a one przecież mogą łagodzić tęsknotę powstałą z samego obcowania z rycinami odległych lądów. Ta miłość zgubiła autorkę, nie pierwszego i nie ostatniego pisarza, który nie umiał okiełznać własnej pasji.

Każda karta wyspy opatrzona jest kilkoma niezmiennymi cechami: nazwa wyspy, ewentualna przynależność do archipelagu, nazwy w innych językach (w szczególności tych zmieniających przynależność terytorialną), koordynaty (współrzędne geograficzne), odległość do trzech wybranych lokalizacji, oś czasu z zaznaczonymi ważniejszymi datami, tekst (opowieść) i oczywiście mapa w skali 1 : 125 000. Książka opatrzona jest również glosariuszem i indeksem. Układ książki, staranność typograficzna, minimalizm w grafice, jednolity układ wprowadzają czytelnika w błąd, że jest to publikacja popularnonaukowa, tym bardziej, że autorka w przedmowie wielokrotnie nadmieniała o nieustannym uczęszczaniu do bibliotek i korzystaniu z wielu zbiorów kartograficznych. Niestety nic bardziej mylnego. Uważny czytelnik, taki który nie wierzy na słowo, doszuka się wielu nieścisłości. Pierwszą z nich jest fakt, że autorka raz przedstawia wyspę, a raz archipelag wysp, nie nadmieniając o tym czytelnikowi, tak jest chociażby z St. Kilda, które są szkockim archipelagiem wysp. Trzy lokalizacje wyspy względem innych terytoriów, są wybierane losowo, bez jakiegokolwiek klucza, ani nie są to najbliższe lądy, ani nie są one wybrane ze względu na strony świata, jedynie wybór pisarki decydował, które wyspy i kraje zostaną umieszczone na osiach odległości. Kolejnym brakiem konsekwencji oraz przypadkowością doboru wykazała się autorka przy podawaniu powierzchni wyspy, raz autorka podaje powierzchnię wyspy (np. Wyspa Atłasowa), a za drugim razem powierzchnię całkowitą, do której włączone są również przybrzeżne inne wysepki, a także wody terytorialne (np. Robinson Crusoe). Te brak konsekwencji łatwo niestety wyjaśnić, ponieważ najbardziej prawdopodobnym źródłem wiedzy autorki była Wikipedia, czego dowodzi właśnie powierzchnia wyspy Robinson Crusoe, ponieważ właśnie na niemieckojęzycznej Wiki zostaje podana powierzchnia zgodna z tą w książce, a mianowicie 96,4 km kw, gdzie na angielskojęzycznej i polskojęzycznej podana zostaje powierzchnia 47,94 km kw. Podobną sytuacje można odszukać w danych dotyczących ludności, autorka podaje liczbę mieszkańców w oparciu o dane statystyczne zawarte głównie w Wikipedii i nie byłoby w tym nic bulwersującego, gdyby nie fakt, że nie trzymała się jednego rocznika, tak, by można było sobie ewentualnie porównać stan ludności pomiędzy wyspami, tylko skacze po datach jak pijany zając, raz jest to rok 2000 (np. Brava), za drugim razem 2002 (np. Robinson Crusoe), za trzecim z 2009 (np. Trindade). Raz udało mi się odszukać inne źródło danych populacji, gdyż nie mogłam je dopasować do żadnej ze stron Wikipedii, i odnalazłam dane ludności na stronie Mysterra Magazine, a dotyczyły te dane wyspy Ascension. Tak chaotyczne, nieujednolicone czerpanie wiedzy i przekazywanie jej dalej, bardzo umniejsza wartość książki i zaufanie do autorki. Rozumiem, że Judith Schalansky apelowała w przedmowie, aby kartografia powinna w końcu zostać uznana za rodzaj literatury, a sam atlas za gatunek poetycki, ale dokąd by człowiek dotarł, gdyby mapy traktować tak, jak autorka potraktowała statystykę, demografię i historię?

Skąd pojawiła się taka zacięta dociekliwość w poszukiwaniu nieścisłości, przecież sięgałam po "Atlas wysp odległych" nastawiona pozytywnie i mając nadzieję brać udział w podróży pełnej zaczarowanych miejsc? Lektury "Atlasu" nie rozpoczęłam od sprawdzania poprawności informacji, ale od po prostu czytania opowieści. Czytając wcześniej różne recenzje na blogach literackich spotkałam się z opinią, że są to historie tajemnicze, będące zwierciadłem dla marzycielskiej duszy człowieka, który pragnie odkrywać nowe lądy. Fakt są to niejednokrotnie tajemnicze historie, tak tajemnicze, że aż niezrozumiałe, wyrwane z kontekstu historii, wybrane fragmenty jakiegoś incydentu, wspomniane wydarzenia, ubarwione tak, ze wydają się czasem zatrważające, wręcz nieprawdziwe. Niestety wielokrotnie są one dla czytelnika po prostu niezrozumiałe, to że autorka wiedziała o czym pisze, nie oznacza, że odbiorca tego tekstu zrozumie to w jakikolwiek sposób. Najlepszym przykładem na bezsensowność tekstu, jest opis dotyczący wyspy Annabon, gdzie podawanie skrótów 3COV, EA5BYP , czy DJ9ZB i nadmienienie o jakiejś stacji nadawczej, nie daje czytelnikowi dosłownie nic, ani przyjemności z opowieści, ani jakiejkolwiek wiedzy, o zrozumieniu nie wspominając. Nie rozumiejąc przekazu pisarki, zaczęłam wertować Internet w poszukiwaniu zrozumienia (!!!) . Innym razem opowieść o wyspie jest po prostu nudna, jakby autorka nie miała pomysłu na nią lub wydarzenia, które miały miejsce przytłoczyły ją i wybrała najprostszą z możliwych historii, czego przykładem jest historia wyspy Tristan da Cunha, gdzie autorka pominęła najciekawsze informacje, że jest to prawie wyspa przeklęta, bowiem jak nie wybucha wulkan, to następuje izolacja wymuszona przez I Wojnę Światową, albo następuje plaga szczurów na przemian z zarazą wybijającą owce, połowa społeczności ma astmę, a cała popadła w alkoholizm. Z "Atlasu" o wyspie można dowiedzieć się „ekscytującej” informacji o panującym tam mikrokomunizmie, który mniej miał wspólnego z utopistycznymi ideami, co sugeruje autorka, a bardziej po prostu z warunkami i specyfiką życia.

Drążąc opowieści spisane przez Judith Schalansky w "Atlasie wysp odległych", odkryłam wiele interesujących historii i zaskakujących informacji. Zdobyłam też pewność, że nie należy bezkrytycznie wierzyć w to, co spisane na papierze, że ta drobna nieufność wobec autora ma swoje podstawy, a czasem może niespodziewanie odkryć przed nami niespotykane pokłady wiedzy i zdolności. Czytając historie wielu wysp odkryłam, oczywiście nie pierwsza i nie ostatnia, że pomimo tego, że jak to autorka określa, że wyspy są przecież tylko małymi kontynentami, że człowiek jest nie tylko zwierzęciem stadnym, ale potrzebuje również przestrzeni i innych stad, aby się właściwie rozwijać. Większość historii wysp przeplata się z tragediami ludzkimi, wynikającymi z izolacjonizmu, braku dostępu do edukacji, opieki medycznej, a nawet do zróżnicowanego pożywienia. Czytając opowieści o życiu wyspiarzy, można dowiedzieć się o klątwach rzuconych na społeczeństwa za grzechy, które po dokładniejszej analizie okazują się skazą genetyczną wywołującą achromatopsję na Pingelap lub astmę na Tristan da Cunha lub okazuje się chorobą zabijającą noworodki, która jest po prostu tężcem noworodkowym na St Kilda. Jednak bywają wyspy przeklęte, gdzie nieszczęścia zdarzają się znacznie częściej niż na innych np. Tristan da Cunha, czy od samego początku skazane są na moralną zagładę, jak np. Pitcairn, gdzie osiedliła się w 1790 roku część zbuntowanej załogi „Bounty”, gdzie również doszło do walk wynikiem których pozostał na wyspie jeden mężczyzna i dziewięć kobiet, a aktualnie żyjący potomkowie osadników jakby ulegli złemu czarowi, bo w 2004 roku siedmiu mężczyzn na 47 mieszkańców zostało oskarżonych o wykorzystywanie seksualne nieletnich, te 14% społeczeństwa, okazało się pedofilami. Nie spotkałam wyspy szczęśliwej, jedynie te, które są bezludne, mają w sobie więcej neutralnego szczęścia niż inne, co świadczy tylko o tym, że człowiek wpływa na wszystko bardzo destruktywnie.


"Atlas wysp odległych" jest doskonałym przykładem na świetny pomysł, fatalnie wykonany. Książka pod względem zamysłu, typografii i grafiki jest fantastyczna, bardzo inspirująca, ale niestety odniosłam wrażenie, że autorka chcąc uhonorować te wszystkie małe wyspy, zatraciła się w niefrasobliwości, niszcząc własną książkę. Pozycja ta bowiem traci w moich oczach całkowicie, nie jest bowiem ani dobrym źródłem wiedzy, ani też dobrą literaturą, co więcej wprowadza i mami czytelnika, że jest inaczej. Niestety załączenie glosariusza i indeksu nie czyni ją naukową, brak jest rzetelnej bibliografii (choć nie mogło być inaczej, biorąc pod uwagę to, że zapewne źródłem wiedzy była głównie Wikipedia), brakuje też legend do map, wyjaśnienia metodologii tworzenia tego atlasu. Brak mi słów, że zachwyt nad formą jest w obecnych czasach na tyle potężny, że przyćmiewa zdroworozsądkowy krytycyzm.
  • A book  by female author
  • A book of short stories
  • A book set in different country
  • A nonfiction book
  • A book based on thru story
  • A book by an author you have never read before
  • A book that was originally written in a different language


Ocena: 3/10

Przesłanie: "Marketing i typografia motorem sukcesu, podkreślającego bezkrytyczny zachwyt bezrefleksyjnego czytelnika pokolenia obrazkowego".