Co by się stało, gdyby nastąpił koniec świata?
Kiedy kataklizm przemienia Ziemię w tykająca bombę zegarową, rozpoczyna się rozpaczliwy wyścig z tym, co nieuchronne. Zostaje opracowany ambitny plan, który ma zagwarantować przetrwanie ludzkości poza obszarem ziemskiej atmosfery, ale na nieustraszonych pionierów czyhają nieprzewidziane niebezpieczeństwa. Ostatecznie zostaje ich dosłownie garstka…
Pięć tysięcy lat później ich potomkowie – trzy miliardy ludzi zaliczające się do siedmiu odrębnych ras – rozpoczynają kolejną zuchwałą podróż w nieznane, na obcą planetę, którą kosmiczna katastrofa i upływ czasu zmieniły nie do poznania. Na Ziemię.
Neal Stephenson – obdarzony oszałamiającą wyobraźnią literacki geniusz i wizjoner – łączy naukę, filozofię, technikę, psychologię i literaturę w arcydziele prozy spekulatywnej, w którym wizja przyszłości jest zarazem niecodzienna i upiornie znajoma. Podejmuje ważne współczesne idee i niewiarygodne wyzwania w absolutnie wspaniałej sadze – śmiałej, wciągającej i zapierającej dech w piersi.
[Wydawnictwo Mag, 2016]
[Opis i okładka: http://www.mag.com.pl/ksiazka/256]
Recenzja dla Secretum.pl.
Książka udostępniona dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mag.
AGA:
Neal Stephenson to specjalista od
wizjonerskich, wielkich projektów literackich. Jego powieści, w
szczególności te ostatnio wydawane, liczą sobie setki stron.
Powieściopisarz znany jest z tego, że jego utwory różnią się
bardzo między sobą zarówno tematyka, jak i stylem, choć większość
(może poza Cyklem Barokowym) zalicza się do fantastyki. W 2006
roku, kiedy pracował na pół etatu w Blue Origin, zainteresował
się problemem kosmicznych śmieci na orbitach okołoziemskich, a
także związanym z tym zagrożeniem masowego roztrzaskiwania się
bolidów. Firma Blue Origin została założona w 2000 roku przez
Jeffa Bezosa (założyciela Amazon.com) i zajmuje się projektowaniem
oraz budową nowatorskich systemów załogowego transportu
suborbitalnego i orbitalnego. Doświadczenie i wiedza zdobyta w
trakcie pracy w branży prywatnego przemysłu kosmicznego,
ukształtowała pierwotny zarys fabuły „7 EW”.
Powieść zaczyna się od katastrofy i
to nie byle jakiej - Księżyc eksploduje. Przyczyna zniszczenia
satelity ziemskiego, nie zostaje do końca wyjaśniona, autor
nadmienia, że może była to wędrująca czarna dziura, ale ogólnie
narrator używa określenia „Agent” z anglojęzycznej
nomenklatury szermierczej: „Agent działa. Patient pozostaje
bierny. W tym konkretnym przypadku agent o nieznanym charakterze
oddziałał na Księżyc. Księżyc i zamieszkująca podksiężycowe
królestwo ludzkość stali się biernymi ofiarami tego działania”.
Jak można w wielu wywiadach z Nealem Stephensonem przeczytać,
potrzebna była autorowi katastrofa, która ma doprowadzić do
zagłady wszelkiego życia na Ziemi. Ta apokalipsa, co ważniejsze,
nie mogła być nagła, czyli uderzenie meteorytu zostało
wykluczone, ani długofalowa, czyli ekologiczna katastrofa też nie
była odpowiednia. A zniszczenie Księżyca pozwoliło autorowi
zawiązać fabułę opartą na założeniu, że oto świat ulegnie
całkowitemu zniszczeniu za około dwa lata. Zegar zaczął tykać, a
ludzkość może tylko kombinować, jak uratować, choć część
żyjących istot przy bardzo ograniczonych możliwościach.
„7 EW” zostało podzielonych na
trzy części. Pierwsza obejmuje pierwszy rok po unicestwieniu
ziemskiego satelity. Jest to 27% książki, które jest doskonałym
przykładem fantastyki naukowej. Neal Stephenson skupił się na
konkretnym pomyśle, a mianowicie stworzeniu na bazie Międzynarodowej
Stacji Kosmicznej i miniarek (ang. arklet; wynoszone na orbitę
samodzielne elementy mieszkalne), Arki w Chmurze. W niej to miało
zostać zachowane to, co najcenniejsze; znikoma półtoratysięczna
garstka ludzi, archiwum genetyczne fauny i flory oraz terabajty
wiedzy. Ze względu na nagromadzenie pojęć z zakresy astrofizyki i
inżynierii, tej części książki poświęciłam chyba najwięcej
czasu. Pozytywnym aspektem nagromadzenia wielu różnych teorii
naukowych, było dążenie do zrozumienia, autorskiej wizji, a dzięki
temu zdobyłam sporo nowych informacji z różnych dziedzin nauki.
Negatywne strony tej części to powolna akcja, długie wywody
naukowe, brak szerszego oglądu sytuacji, w szczególności pod kątem
socjologicznym. Neal Stephenson całkowicie pominął wydarzenia,
które rozgrywały się na Ziemi w oczekiwaniu na zagładę. Trzeba
jednak przyznać autorowi rację, że pisarstwo to umiejętność
dokonywania wyborów. Wybrał on jeden wątek, jeden pomysł na
przetrwanie, i stworzył swoisty podręcznik przetrwania ludzkości
na orbicie okołoziemskiej.
Część druga, to wydarzenia, które
mają miejsce po Białym Niebie i Kamiennym Deszczu, czyli po opadzie
fragmentów Księżyca na Ziemię. Gdy następuje eksterminacja życia
na powierzchni globu, mieszkańcy Arki w Chmurze muszą nauczyć się
żyć w skrajnie niebezpiecznych warunkach, podejmować samodzielne i
nierzadko ryzykowne decyzje. Obraz społeczeństwa orbitalnego jest
przytłaczająco negatywny, ukazuje bowiem wszystkie, zazwyczaj te
najmniej pożądane, strony ludzkiej natury. Po armagedonie
wydawałoby się, że garstka ludzi powinna połączyć się w
obliczu wspólnej tragedii i współdziałać, że nowa społeczność
po zagładzie państw, stronnictw politycznych i religii, powinna
stworzyć nowy naród. Nic bardziej mylnego. Muszę przyznać, że ta
część najbardziej przypadła mi do gustu wywołując raz po raz
sprzeczne emocje, jednocześnie zmuszając do przewartościowania
choćby takich pojęć jak demokracja. Akcja w tej części
szczęśliwie przyśpiesza, a wywody naukowe zostały zredukowane do
minimum. Gratulacje dla autora, który w obrębie swojej powieści
stworzył podgatunek, który nazwałabym kosmicznym thrillerem
politycznym.
I na koniec część trzecia, która
jest bezpośrednią konsekwencją tego, jak poradzili sobie ludzie,
choć jest to obraz dość odległy, bo pięć tysięcy lat po
zniszczeniu Księżyca przez Agenta. Przyszłość na pierwszy rzut
oka bardzo optymistyczna, bowiem gatunek ludzki nie wymarł, rozrósł
się wręcz, a co więcej dotarł do momentu, kiedy mógł
terraformować, nomen omen, Ziemię. Śledząc przygody Kath
Almathovej Drugiej, Beleda Tomova, czy Hu Noah w pierwszym odruchu ma
się wrażenie, że Neal Stephenson pogrywa gatunkami literackimi i
na koniec dość trudnej lektury, pozwolił odetchnąć czytelnikowi
na łonie space opery. Przyglądając się dogłębnie nowej
rzeczywistości, dostrzega się niestety bolesne konsekwencje
genetycznych machinacji przodków z Izzy (Międzynarodowa Stacja
Kosmiczna), które cieniem kładą się na nowym społeczeństwie.
„7 EW” (ang. Seveneves),
pochodzenie tytułu zostaje wytłumaczone pod koniec drugiej części
książki, jest powieścią, której bezmiar tematyki jest bardzo
trudno przedstawić w recenzji, jednocześnie nie zdradzając zbyt
wiele z fabuły. Powieść jest lekturą „slow reading”, nie
można jej czytać w pośpiechu, a czasem nawet wymaga przerw, aby od
tej dość posępnej historii odpocząć. Jednak aby w pełni docenić
całokształt wizji Stephensona koniecznie należy przeczytać ją do
końca. Z jednej strony jest to naukowy podręcznik, jak przetrwać
zagładę Ziemi, z drugiej strony jest to traktat o naturze
ludzkiej, by na końcu dotrwać do wizjonerskiej bajki o tym, jak
można by żyć pięć tysięcy lat po kosmicznej apokalipsie. Nie
jestem w stanie ocenić książki od strony naukowej, muszę
zawierzyć autorowi, który wywodzi się z rodziny naukowców i
inżynierów, i który sam studiował między innymi fizykę, że
wszystkie rozwiązania są w miarę zgodne ze sztuką. Jeśli
spojrzeć na „7 EW” pod kątem literackim, to poza podjętą
tematyką, największym atutem powieści są bohaterowie, do których
czytelnik bardzo szybko się przywiązuje. Postaci nakreślone są
dogłębnie, a fabuła świetnie z nimi współpracuje. Tempo akcji w
książce jest naprawdę bardzo różne, niestety, co może
zniechęcić część czytelników, w części pierwszej wydarzenia
toczą się w ślimaczym tempie, spowalniane przez długie wywody z
różnych dziedzin nauki. Niestety przy tak obszernym dziele nie
ciężko jest o wady. Najbardziej zabrakło mi tła socjologicznego
związanego z zachowaniem się ludzi w obliczu apokalipsy. Temat ten
potraktowany został zdawkowo, a założenie, że wszyscy potulnie
zgodzą się na Rozdzielanie Losów, czyli przydzielanie miejsc w
Arce w Chmurze, jest czystym nonsensem. Również wizja przyszłości,
choć w wielu aspektach pociągająca i ciekawa, w szczególności
jeśli dotyczy sztucznego wytworzenia klas społecznych na bazie
rekombinacji genetycznych, wydaje się w innych aspektach
potraktowana po łepkach, a nawet absurdalna.
Podsumowując. „7EW” to powieść
nie dla każdego, wymagająca, męcząca, przytłaczająca
negatywnymi emocjami, wymaga od czytelnika mozolnej pracy nad
tekstem, sporej ilości czasu i wytrwałości, ale... WARTO!
Ocena: 9/10