wtorek, 22 stycznia 2019

"Amelka Kieł i Władcy Jednorożców" - Laura Ellen Andreson

Druga część przygód uroczej wampirki!

Do Amelki, Dyńki, Florki i Kostka dołączą tym razem rozpieszczony, ale w sumie dobroduszny następca tronu, książę Tadżin oraz jego ojciec – już nie tak straszny - król Vladimir. Ta upiorrrrna drużyna podejmie się zadania, które przyprawiłoby o dreszcze niejednego mieszkańca Nokturnii – wyprawy do Królestwa Światła…

Nie obejdzie się rzecz jasna bez kamuflażu. Wszak Świetliste Istoty wierzą, że wampiry wysysają krew, a yeti miażdżą kości. Za to urocza wróżka z przerośniętymi kłami, pulchny jednorożec, wesoło podskakujący kwiatek, nieco mroczny aniołkociak, przerośnięta biedronka i pan wróżek – nie są już tak straszni.

Czy naszym bohaterom uda się rozwikłać tajemnicę zaginięcia żony króla Vladimira? Przekonajcie się sami, towarzysząc Amelce w jej najnowszej przygodzie w krainie, gdzie jednorożce czają się za każdą tęczą.

Spokojnie, ta wampirka Was nie ugryzie!

[Wydawnictwo Literackie, 2019]
[Opis i okładka: Wydawnictwo Literackie]

Książka zrecenzowana dla Secretum.pl

AGA

Wydawnictwo Literackie, w porównaniu z innymi wydawnictwami ukierunkowanymi na młodego czytelnika, wydaje stosunkowo niewiele tytułów dedykowanych dzieciom i młodzieży. Aczkolwiek w ich przypadku powiedzenie, że ważna jest jakość, a nie ilość, jest w pełni realizowane.

Cykl o Amelce Kieł zapoczątkował w październiku tom pt. „Amelka Kieł i Bal Barbarzyńców”, który na swoje nieszczęście nie miałam okazji przeczytać. Pozycja ta umknęła mi, więc jak ukazała się zapowiedź tomu drugiego, obiecałam sobie, że ten musi wpaść w moje ręce.

Amelka Kieł wraz ze swoimi przyjaciółmi wybiera się do Królestwa Światła. A dla mieszkańców Nokturnii nie ma bardziej niebezpiecznego miejsca, tak twierdzą podręczniki, niż kraina Świetlistych. Czego jednak nie robi się dla przyjaciół? Mama Tadżina, a ukochana żona króla Vladimira, Promyczek, zaginęła i pomimo długoletnich poszukiwań, jak dotąd nie udało się jej odnaleźć. Amelka udaje się na wyprawę poszukiwawczą, a celem jest miasto Brokatowice. Na drodze dzielnej ekipy ratunkowej stanie kapryśna Studnia Życzeń, przytulaśne puchopchełki, spisek Władców Jednorożców i wiele innych niebezpieczeństw.

„Amelka Kieł i Władcy Jednorożców” to bardzo sympatyczna, pełna pozytywnych emocji książka dla dzieci. Co jednak wyróżnia tę pozycję od innych?

Sięgając po historię wampirki Amelki, obawiałam się, że będzie to opowieść jak wiele innych; przesłodzona, parenetyczna, sztampowa, innymi słowy, po prostu nudna. Jakież moje było przyjemne rozczarowanie, gdy opowieść pani Laury Ellen Anderson nie sprostała moim niskim obawom. Fabuła owszem zmierza do wiadomego rozwiązania, ale ileż przygód bohaterowie mają po drodze, a przede wszystkim zabawnych sytuacji. Największym atutem prozy pani Anderson jest poczucie humoru, które swoje odzwierciedlenie ma w języku. Perfumy o zapachu Śluzoszlaku Ślimaka, smaczne chrupiące paznokcie, syrop ze starego potu, Kostek Ponurak, którego mama to pani Kostucha i wiele innych smaczków językowych, powoduje, że przygoda mieszkańców Nokturnii nabiera rumieńców i tego oryginalnego twista. Zabawne gry słowne nie tylko podkreślają to, na co autorka chce zwrócić uwagę, ale przede wszystkim bawią. Tadżina wariacje na temat słowa przyjaciele, które przekręca na przerażyciół lub przysługusów, jest po prostu cudowne. Bystry czytelnik odnajdzie też trochę nawiązań literackich, jak chociażby do baśni Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty króla”, gdy król Vladimir zgubił w Zjawiskowym Zagajniku swoje przebranie. A wszystko to zwieńczone zostało oryginalnymi rysunkami pani Anderson.

„Amelka Kieł i Władcy Jednorożców” to fantastyczna książka przygodowa dla dzieci, aczkolwiek, jak już wspominałam, dzięki niebanalnemu humorowi językowemu, również dorośli mogą się przy niej zrelaksować i dobrze bawić. Gorąco polecam tę oryginalną opowieść.

Ocena: 9/10

"Smocze kły" - Michael Crichton

Rok 1876, Dziki Zachód. Wojsko amerykańskie prowadzi zaciętą walkę z indiańskimi plemionami, a na fali gorączki złota wszędzie zaczynają wyrastać miasteczka bezprawia. W tej scenerii toczy się również słynna wojna o kości. Dwóch rywalizujących ze sobą profesorów paleontologii poszukuje skamieniałych szczątków dinozaurów, uciekając się do wszelkich możliwych chwytów. 

Do tego bezwzględnego świata trafia William Johnson, który ma więcej pieniędzy niż rozsądku. Zdecydowany wygrać nierozważnie zawarty zakład, dołącza jako fotograf do ekspedycji światowej sławy paleontologa, profesora Marsha. Ten jednak nabiera przekonania, że Johnson jest szpiegiem jego wroga, profesora Cope’a, i porzuca go w Cheyenne, mieście zbrodni i występku. Johnson, chcąc nie chcąc, łączy więc siły z Cope’em i dokonuje odkrycia o historycznym znaczeniu. Ochrona tego nadzwyczajnego skarbu zmusi go do stawienia czoła kilku najniebezpieczniejszym i najbardziej znanym postaciom Dzikiego Zachodu...

[Dom Wydawniczy Rebis, 2018]
[Opis i okładka: https://www.rebis.com.pl/pl/book-smocze-kly-michael-crichton,b44190.html]

Książka zrecenzowana dla Secretum.pl

AGA:

Michael Crichton to jeden z niewielu pisarzy, których twórczość oparła się próbie czasu. W 1993 roku na ekrany kin wszedł film Stevena Spielberga, który był, jak zresztą sporo innych jego filmów, obrazem przełomowym dla kinematografii. Historia wskrzeszonych dinozaurów doczekała się jeszcze czterech kontynuacji, a polscy czytelnicy sięgnęli po powieści Michaela Crichtona. Przez te prawie dwadzieścia sześć lat od pierwszej książki przeczytanej z zapartym tchem, zapoznałam się z wieloma tytułami, tego nadzwyczajnego pisarza, który świetnie czuł się snując zarówno opowieści sięgające daleko w przeszłość, jak i w niedaleką przyszłość. Czytając powieści Michaela Crichtona zawsze można spodziewać się pełnej napięcia przygody.

William Jason Tertullius Johnson, syn filadelfijskiego armatora, typowy przedstawiciel swojej zamożnej klasy, student w Yale College określany był jako „zdolny, przystojny, wysportowany, bystry”, ale także jako „uparty, leniwy i strasznie rozpuszczony, a także najwyraźniej zainteresowany jedynie zaspokajaniem własnych zachcianek” młody człowiek. W 1975 roku on, i jemu podobni młodzieńcy bez celu w życiu, synowie apodyktycznych rodziców, staczało się w otchłań lenistwa i występku. Ta niemiłosierna nuda i brak realnego podejścia do dnia codziennego, pchnęła osiemnastoletniego Johnsona w objęcia studenckiego zakładu. Wyzwanie, którego się podjął, wymagało wyjazdu na Zachód z ekipą badawczą Othniela Charlesa Marsha. Pierwszy raz pan Johnson podejmuje się czegoś, co wyrywa go z marazmu i konformizmu. Młody William rozpoczyna nawet naukę fotografii, aby móc przyłączyć się do wyprawy paleontologicznej w poszukiwaniu skamieniałych kości wielkich gadów. Podejrzewany przez profesora Marsha o szpiegowanie na rzecz jego konkurenta Edwarda Drinknera Cope'a, zostaje Johnson porzucony w Cheyenne. Zrządzeniem losu trafia on pod skrzydła Cope'a i kontynuuje swoją podróż na dzikie tereny, gdzie rządzą Indianie, rewolwerowcy i bezprawie. Czy Cope i Johnson znajdą tytułowe smocze kły? Czy młodzieniec wygra zakład z Haroldem Hannibalem Marlinem? Proponuję sięgnąć po książkę i się przekonać.

„Smocze kły” nawiązują do wycinka z historii Stanów Zjednoczonych, dotyczącego rywalizacji profesora Edwarda D. Cope'a z profesorem Othnielem C. Marshalem, a nazywanej „wojną o kości”. Ten wyścig po skamieliny trwał aż dwadzieścia lat od 1877 do 1897. Michael Crichton, jak sam pisze w słowie „Od autora” przedstawił złagodzony obraz tej niezdrowej, aczkolwiek pożytecznej dla nauki, rywalizacji. W posłowiu napisanym przez żonę, Sherri Crichton, można przeczytać jedno zdanie, idealnie oddające ducha i podsumowujące twórczość autora: „Uwielbiał snuć opowieści zacierające granicę między faktami a przypuszczeniami”. Dlatego w „Od autora” dokładnie tłumaczy on co jest fikcją, a co faktem w opowieści o „wojnie o kości”, a ci, co zaciekawią się tematem, mogą uzupełnić swoją wiedzę korzystając z bibliografii załączonej do książki.

„Smocze kły” zostały napisane prawdopodobnie ok. 1974 roku, czyli po „Andromeda” znaczy śmierć”, ale przed swoimi najwybitniejszymi dziełami. Historia fikcyjnego studenta z Yale, relacjonującego walkę o miejsce w panteonie paleontologów, która toczyła się między dwoma profesorami, napisana została tak, by wciągnąć czytelnika w wydarzenia od samego początku. Nie ma w powieści zbędnych fragmentów, akcja prze do przodu, a prosty język, tylko pomaga utrzymać dynamizm wydarzeń. Prawdę powiedziawszy jest to świetny materiał na kolejny scenariusz filmowy.

„Smocze kły”nie są oczywiście najlepszą książką Michaela Crichtona, ale pozwalają raz jeszcze przeżyć przygodę stworzoną przez człowieka, który wskrzesił dla wielu pokoleń dinozaury. W „Smoczych kłach” została pokazana „euforia i niebezpieczeństwa początków paleontologii”, czyli ten wycinek historii, który potem przerodził się w klasyczny już technothriller o manipulacjach genetycznych.

Rewolwerowcy, poszukiwacze skamielin, Indianie, piękne kobiety, hazard i niebezpieczeństwa Dzikiego Zachodu -czy może być lepsza rozrywka?

Ocena: 8/10


"Gdzie śpiewają diabły" - Magdalena Kubasiewicz

Historie o więzi bliźniąt są mocno przesadzone, przynajmniej w ich przypadku. Trudno byłoby znaleźć dwie osoby różniące się od siebie bardziej niż Ewa i Piotr. On – twardo stąpający po ziemi. Ona – wiecznie bujająca w obłokach, pogrążona w swoich fantazjach.
A jednak, choć Ewa zaginęła bez śladu już dziewięć lat temu, on nadal jej szuka i nie potrafi odpuścić. Nieoczekiwanie w sprawie Ewy pojawia się nowy trop. Jej zdjęcie znaleziono w rzeczach Patrycji, dziewczyny zamordowanej w miasteczku gdzieś na końcu świata, do którego nie dotarła współczesna cywilizacja. Śledczy rozkładają ręce, ale Piotr bez chwili wahania wyrusza do Azylu, by wypytać miejscowych o siostrę. Tyle że w Azylu nikt nie słyszał o Ewie. Mieszkańcy częstują go za to swoimi wersjami miejscowej legendy o Diable i jego czarownicy. Azyl przypomina miejsca z horroru: mała społeczność, mroczne sekrety
i zmowa milczenia. A może Piotra tylko ponosi wyobraźnia? Co prawda nigdy nie grzeszył jej nadmiarem, ale… W takim miejscu jak to wszystko wydaje się możliwe.

[Uroboros, 2019]

[Opis i okładka: https://www.empik.com/gdzie-spiewaja-diably-kubasiewicz-magdalena,p1220859753,ksiazka-p]

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Uroboros.

PATI:

Nie ukrywam, że na “Gdzie śpiewają diabły” - najnowszą książkę Magdaleny Kubasiewicz, czekałam naprawdę z niecierpliwością i była chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie styczniową premierą. Od autorki, która zaintrygowała mnie w swojej powieści “Spalić wiedźmę”, oczekiwałam czegoś, co mnie zaiste oczaruje. Dlatego z lekkimi wypiekami i niczym trochę wyrodna matka, porzuciłam wszystko, co czytałam w danym momencie, by poświęcić całą swoją uwagę tylko tej pozycji. I niech będzie jasne - nie żal mi ani jednej minuty, którą spędziłam razem z bohaterami tej książki. 

Piotr od 9 lat nie ustaje w poszukiwaniach Ewy - zaginionej siostry bliźniaczki. Kiedy odnaleziono w lesie ciało kobiety - także zaginionej przed wieloma laty, w jej rzeczach było zdjęcie, z którego do Piotra uśmiecha się jego Ewa - starsza, inna i radosna, ale bez żadnych wątpliwości, była to jego siostra. Piotr bierze więc kilka dni urlopu i wyrusza do wioski, na dosłownym “zadupiu”, w poszukiwaniu informacji o swojej siostrze i jej zażyłości z zamieszkałą w niej dotychczas denatką. Co wcale nie dziwi, cała społeczność wspólnie trzyma zmowę milczenia, a okazywana Piotrowi wrogość, upewniają tylko naszego bohatera, że coś jest z tymi ludźmi nie tak, a pośród nich najprawdopodobniej ukrywa się morderca. Do tego w Azylu diabeł śpiewa na dobranoc, a tajemnicza atramentowa tafla jeziora, gdzie według jednej z wersji miejscowej legendy, spoczywa serce zakochanego w czarownicy diabła, przyciąga Piotra niczym magnes. 

Małe miasteczka często skrywają wielkie tragedie, ale także piękne legendy. Hermetyczność autochtonów tak zniechęcająca i nużąca dla ludzi z zewnątrz często ma także swój cel - chronić siebie i najbliższych przed światem spoza granic, zwłaszcza, jeśli miejscowość nosi tak dumną nazwę jak Azyl. Ale kiedy do wioski przybywa młody chłopak Piotr odkrywa, że ogólna wrogość mieszkańców tyczy się tylko jego osoby, bo nie tylko tam “nie pasuje”, ale i zadaje niewygodne pytania. I choć kolejne wersje legendy o Diable i jego Czarownicy mieszają w głowie nawet stojącemu twardo na ziemi i pozbawionemu wyobraźni Piotrowi, to sam główny bohater jawi się czytelnikowi, jako człowiek dość antypatyczny i naprawdę trudno jest go polubić. Nie współczuje mu się ani trochę, kiedy kolejne nieprzyjemności mniejsze lub większe spadają mu na głowę, a same poszukiwania siostry wydają się u niego bardziej obsesją niż prawdziwą potrzebą serca. Jako świadek i “kronikarz” wydarzeń w Azylu był przeze mnie tolerowany tylko dlatego, że razem z nim chciałam dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z Ewą i kto odpowiada za śmierć nieszczęsnej Patrycji. Niemniej rozumiem zamysł autorki - Piotr był taki jaki być powinien, będąc prozaicznym tłem dla reszty jakże niezwykłych bohaterów.

“Gdzie śpiewają diabły” jest mroczne, z wyważonym humorem, ale za to mocno oparte na polsko-wiejskich korzeniach i z tym niesamowitym Klimatem, przez duże K, którego tak od dawna poszukuję w książkach, a w tak niewielu niestety go znajduję. Oniryczny opis Azylu, wcielonego koszmaru każdego listonosza, jawi się błotem, deszczem, ale też i bzem pachnące z lirycznymi nazwami poplątanych uliczek. Sami mieszkańcy na widok Piotra przechodzą na drugą stronę ulicy, a każda kolejna niechętnie napotkana osoba wydaje się jeszcze dziwniejsza od poprzedniej i ta ciągła powracająca echem legenda o Diable i Czarownicy nigdy nie brzmiąca dwa razy tak samo.

Jeśli chcemy uprościć książkę to jest ona o zdradzie, miłości i zazdrości, jeśli nie… to odnajdziemy w niej o wiele więcej. To opowieść o… opowieści, która ma tyle wersji, ile ludzi nią żyje i oddycha, ale także tworzy ją w niej uczestnicząc. A także o rzeczach, których wybaczyć się nie potrafi, bo nawet wielka miłość nie musi skończyć się zawsze amerykańskim happy endem, tylko jakby bardziej polską goryczą. Jednak to też jest powieść magiczna, której zakończenie tak naprawdę możemy sobie sami wybrać - autorka pozostawia nam pełną dowolność, w co chcemy wierzyć, a w co nie. Tylko, że wybór “naszego” zakończenia przewrotnie określa także i nas samych oraz naszą przynależność do jednego z dwóch światów: do magii Azylu lub pokrytego smogiem Krakowa. Ja osobiście wolę oddychać mgłą i magią znad atramentowo czarnego jeziora Diable bo przecież “za uśmiech diabła warto oddać dusze”. I za tę książkę także.

Ocena: 9,5/10