wtorek, 19 sierpnia 2014

"W poszukiwaniu Jake’a i inne opowiadania" - China Miéville

Odwiedźmy Londyn, w którym grasują nieziemskie istoty, całkowicie obce, a zarazem przerażająco znajome. W mikropowieści Chiny Miéville'a Lustra poznajemy motywy pchające najeźdźców do straszliwej zemsty. Kilka opowiadań pojawia się w tym zbiorze po raz pierwszy. Akcja jednego z nich rozgrywa się Nowym Crobuzon, podobnie jak seria znanych powieści, rozpoczynająca się Dworcem Perdido. Inne ma postać komiksu, narysowanego przez znanego rysownika Liama Sharpa. Zbiór dowodzi nadzwyczajnej potęgi wyobraźni Chiny Miéville'a.

*

W poszukiwaniu Jake'a to piąta książka Chiny Miéville'a i jego pierwszy zbiór opowiadań. Akcja większości z trzynastu opowiadań oraz jednej mikropowieści rozgrywa się w Londynie, ale niemal zawsze zmienionym w jakiś niezwykły, często trudny do zdefiniowania sposób, co stwarza niesamowitą atmosferę przesycającą wszystkie zawarte w zbiorze utwory.


[ Wydawnictwo Zysk i S-ka ]
[ Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/62722/w-poszukiwaniu-jake-a-i-inne-opowiadania ]

AGA:
Czasem trzeba popełnić błąd, by utwierdzić się w swoim przekonaniu. Zdarza się pisarz tak niekompatybilny w swej twórczości z czytelnika wyobraźnią, że nie ma możliwości przeskoczenia tego niezrozumienia. China Miéville był na mojej liście „pisarzy nie-do-przebrnięcia” od czasu „Dworca Perdido”, gdzie po przeczytaniu zaledwie kilku stron, stwierdziłam, że to nie moja bajka. Po wielu latach odważyłam się, a szkoda, sięgnąć po coś krótszego tego autora, tak by się przekonać, czy może jednak stworzył coś, co pozwoli mi wyrobić sobie o nim lepsze zdanie. Niestety utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że światy Miéville'a, nie należą do tych, które chciałabym odwiedzać.

Niewielu pisarzy potrafi utrzymać równie dobry poziom we wszystkich opowiadaniach, osobiście miałam przyjemność poznać tylko dwóch takich autorów, i nie był to Miéville, a Robert Sheckley i Mike Resnick. Gwiazdce angielskiego rynku wydawniczego, niestety nie udało się to, choć wydaje mi się, że utrzymuje równy - kiepski poziom. Wiem, obrazoburczo oceniam uznanego autora, ale co tam, niech żyje wolność słowa.

Antologia zawiera czternaście utworów, w tym nawet jeden komiks, napisane w latach 1998-2005, cztery premierowo wydane. Wszystkie nawiązują do różnych obliczy Londynu, które stanowi tło dla wydarzeń, a klimat i atmosfera w nich panująca przesiąknięta jest grozą, trwogą, ponuractwem, defetyzmem i gęstą, wiktoriańską, angielską mgłą, która przybiera nowy przyodziewek steampunku. Niestety ani przemycane koncepcje polityczne Miéville'a, ani steampunkowe gadżety nie ratują utworów. Dlaczego? Ponieważ, aby być dobrym pisarzem nie wystarczy mieć pomysł i niestandardową wyobraźnię, to co najważniejsze, to styl i język, jakim przemawia się do czytelnika. Czy przygnębiające wizje, ponure światy są domeną Brytyjczyków? Możliwe, czytałam Iana McLeoda i jego Anglia jest też „ciemna”, zadymiona i przygnębiająca, ale tym różni się od Chine'a Miéville'a, że potrafi pisać, jego wizje spisane są językiem bogatym i przemawiającym do wyobraźni, a pomysły są dopracowane w szczegółach i zrozumiałe dla odbiorcy. Chine Miéville szarpie opowieści, które są niezwykłe, koncepcje oryginalne, ale utopione w topornym stylu, cechującym autorów niecierpliwych, których wizje wypływają za szybko z głowy w stosunku do możliwości językowych pisarza.

O czym są opowiadania zebrane w zbiorze „W poszukiwaniu Jake'a”? To surrealistyczne obrazy post apokaliptycznego świata, wykreowane same dla siebie („W poszukiwaniu Jake'a”, „Lustra”), to legendy miejskie o strasznych miejscach i niespotykanych zjawiskach, jak wędrujące ulice („Doniesienia o pewnych wypadkach w Londynie”), ukryte potwory w otaczających nas rzeczach i krajobrazach („Szczegóły”) lub lustrach („Lustra”), czy inne światy ukazujące się w oknach („Inne nieba”), to w końcu poważniejsze teksty nawiązujące do terroryzmu („Łącznik”), czy zbrodni wojennych („Fundamenty”), aż w końcu można odnaleźć poglądy polityczne samego autora, jego skrajny socjalizm, objawiający się w krytyce wyuzdanego konsumpcjonizmu („Dzień dziś wesoły”), pozornego altruizmu i fałszywej filantropii („Koniec z głodem”). Pomysły zawarte w większości opowiadań podobały mi się; historia przemieszczających się ulic, czy opowieść o człowieku rozmawiającym z budynkami, była dla mnie ciekawym powrotem do klasyki literatury fantastycznej, niestety Miéville powinien poprzestać na tych dwóch pomysłach i nie pchać się dalej z opowieścią o oknie ukazującym inny świat, która jest odtwórcza, mało oryginalna i po prostu tandetna. Osobiście najbardziej przerażającym dla mnie opowiadaniem stał się „Pokój kulek”, może dlatego, że moje dziecko często korzystało z takich przybytków i wykorzystanie tego miejsca do stworzenia nowej miejskiej legendy, bardzo dogłębnie do mnie przemówiło, a może czytanie nocne tylko pomaga odnieść autorowi zamierzony efekt. Oczywiście kapitalne jest opowiadanie o skomercjalizowaniu Świąt Bożego Narodzenia w „Dniu dziś wesołym”, choć zdecydowanie moim zwycięzcą jest, pomimo braku głębszego przesłania, „Szczegóły”, które jako jedyne wydaje się przemyślane przez autora. Na koniec wyliczanki, muszę wspomnieć o „Lustrach”, tak beznadziejnym, idiotycznym i bezsensownym pomyśle autora. Oto historia Londynu, w którym toczą się walki pomiędzy istotami, które wypełzły z luster, a ludźmi, którzy nieświadomie je przez wieki więziły we wszystkich wypolerowanych powierzchniach. Oto koncepcja wampiryzmu, w którym szpiedzy najpotężniejszego imago, Ryby z Lustra (!), porywają ciała ludzi wcielając się w nie, tracą odbicia i stają się dla człowieczej kultury wampirami. Jeżeli apokaliptyczna wizja walczącego Londynu z wampirami z luster, Rybą z Lustra, krwiożerczymi gołębicami, jest nadal niewystarczająca, by zabić całe opowiadania, to dodam, że bohaterem jest mężczyzna o imieniu Sholl, które to imię kojarzy mi się, pomimo braku jednej literki, ze specyfikami do stóp.

Zdecydowaną zaletą antologii jest umożliwienie mi napisania soczystej, pełnokrwistej recenzji, zdecydowaną wadą antologii jest język, styl, brak organizacji literackiej autora, a czasem idiotyzm i absurdalność pomysłów. Osobiście nie przypadł mi do gustu ten zbiór opowiadań, nad którym męczyłam się zdecydowanie za długo.

Ocena: 3/10
Przesłanie: „Gdyby nie wyśmiewany przez autora konsumpcjonizm i marketing, nie zaistniałby Chine Miéville na rynku wydawniczym, bo talentu ma za mało”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz