Świat po magicznej apokalipsie.
Postęp techniczny był u szczytu swojego rozwoju, gdy w Atlancie eksplodowała Moc i zablokowała właściwie całą istniejącą technologię.
Teraz fale magii pojawiają się bez ostrzeżenia, a gdy napływają cała technologia zamiera – samoloty spadają, samochody nie działają, brakuje elektryczności. Wszystko zaczyna na nowo działać, gdy fala Mocy odpłynie.
W tym dziwnym i pokręconym świecie mieszka Kate Daniels.
Pyskata dziewczyna, w której żyłach płynie krew i magia. Gdy dowiaduje się o śmierci swojego opiekuna - musi dokonać wyboru – komu zaufać, z kim współpracować. Spojrzeć w oczy Władcy Bestii i dołączyć do Gromady?
Aby dopaść winnego wykorzysta wszystko, czym dysponuje: zdolności paranormalne, doskonałe wytrenowanie w walce, zaawansowaną technikę i szemrane znajomości.
Ona znajdzie odpowiedź, choćby miała ją wydrzeć z paszczy lwa.
[Fabryka Słów, 2017]
[Opis i okładka: https://fabrykaslow.com.pl/autorzy/ilona-andrews/magia-kasa-seria-o-kate-daniels-5/
Książka udostępniona dzięki uprzejmości Fabryki Słów.
PATI:
Wbrew pozorom bardzo trudno jest
pisać recenzję książki, którą czytało się już dobre kilka razy. Tym bardziej -
trudno oceniać ją tak jakby na świeżo i to starając się wymazać z pamięci
dalsze części z cyklu. Ale nie pozostaje mi nic innego, jak się dla Was
postarać. Jeśli jeszcze się tego nie domyśleliście - ja naprawdę bardzo lubię
serię o Kate Daniels. A w sumie prawda jest taka, że uważam duet autorski Ilona
i Andrew Gordon za jednych z najlepszych przedstawicieli Urban Fantasy – mojego
ostatnio najbardziej ulubionego gatunku, a sama seria o Kate zajmuje
poczytne... bo pierwsze miejsce w tej kategorii. „Magia Kąsa” to pierwsza część
cyklu, który aktualnie liczy sobie 10 części plus kilka książek pobocznych oraz
garść dodatkowych opowiadań. Dotychczas nakładem wydawnictwa Fabryka Słów
wydano pierwsze 5 tomów i mam naprawdę nadzieję, że teraz przy wznowieniu
możemy liczyć na więcej i to wreszcie z ładnymi okładkami.
Piętnaście lat temu, kiedy technika
weszła w swoją szczytową fazę, nadpłynęła pierwsza z wielu fal magii, niszcząc
na swojej drodze budynki ze stali i szkła oraz wszystko to, co techniczne. W
zamian obudziła to, co mityczne, a stało się dla ludzi śmiertelnie
niebezpieczne. Pojawiły się na świecie nie tylko potwory w ich dosłownym
znaczeniu, ale i Panowie Umarłych (czyt. nawigatorzy wampirów),
zmiennokształtni wszelkiej maści futra, oraz bogowie przez małe i duże B. Magia
przestała nagle być kuglarskimi sztuczkami ku uciesze gawiedzi i stała się nie
tylko sposobem na życie, ale i na przetrwanie. Magiczne lampy częściowo
zastąpiły te elektryczne, a zaklęcia ochronne zaczęły chronić mieszkania przed
niechcianymi gośćmi skuteczniej niż zwykłe zamki. Poza tym pojawili się goście,
których naprawdę nie chcielibyście u siebie gościć. W tym właśnie świecie
poznajemy naszą główną bohaterkę Kate Daniels, która właśnie dowiaduje się o
śmierci swojego Opiekuna, Grega – rycerza Zakonu Miłosiernej Pomocy. Greg,
został zamordowany w trakcie wykonywania obowiązków, a Kate targana wyrzutami sumienia
z powodu swojego zachowania przy ich ostatnim spotkaniu, stara się rozwiązać
zagadkę jego śmierci. Zagadkę, w którą zamieszani są nie tylko Panowie
Umarłych, Zmiennokształtni, ale i ktoś jeszcze. A do tego nic nie wydaje się
tym czym powinno być. Kate w trakcie swojego śledztwa będzie musiała nie tylko
zawrzeć sojusze, na które nie ma ochoty, zaciągnie długi i na swoją własną
osobę sprowadzi niezdrowe zainteresowanie Pan KiciKici Currana – Władcy Bestii.
Oj będzie się działo.
Ale co ważne – postać Kate nie ma
dzięki bogom nic wspólnego z marysuizmem. To twarda baba z ciałem zbudowanym z
samych mięśni, a na widok jej „zniewalającego” uśmiechu ludzie reagują raczej z
zaskoczeniem, a nie zauroczeniem. Jak sama o sobie mówi - piękna to ona nigdy
nie była, a na ciele przybywają jej kolejne blizny, bo jakoś ma skłonność do
szafowaniem swoim życiem na prawo i lewo. I choć udaje jej się jakoś przetrwać,
to często na sam koniec walki jest w bardzo kiepskim stanie. Ale tak naprawdę
dowiadujemy się niewiele o niej samej i to właśnie jest to co w tym wszystkim
jest najlepsze. Właśnie najbardziej lubię w tej serii tą tajemnicę, którą
autorzy z sadystyczną powolnością pozwalają nam odkrywać okruszek po okruszku,
kawałek po kawałku przez kolejne tomy cyklu. To po prostu widać, że od samego
początku mieli pomysł na całość, że każda kolejna część jest dokładnie rozplanowana
i przemyślana tak, by rzucić jakiś ochłap czytelnikowi, ale nadal trzymać kilka
zaskakujących asów w rękawie, aż do wielkiego finału... i nieco dalej. Mało
autorów postępuje w ten sposób z nami – czytelnikami, więc za pomysł i
wykonanie Ilona i Andrew otrzymują ode mnie 6 z plusem. Bo kim tak naprawdę
jest Kate, skąd i od kogo pochodzi jej moc, dowiemy się nieprędko. Ale dla mnie
to jedna z największych zalet tej książki - to jak autorzy bawią się z nami
podrzucając nam często sprzeczne ze sobą informacje.
Trzeba też przyznać, że autorzy
pełnymi garściami czerpią z różnych mniej lub bardziej znanych mitologii,
dopasowując je bardzo zgrabnie do całej historii i świata, który stworzyli.
Nawet powszechne znane nam już wampiry,
czy zmiennokształtni są tak przetworzeni, że całość nie smakuje jak odgrzewany
kotlet. Warto też zwrócić uwagę na humor i autoironie głównej bohaterki. Można
przy niej na pewno parskać, można zaśmiać się, a nawet puścić herbatę nosem
dlatego ostrzegam, że picie, czy jedzenie przy tej książce jest niewskazane nie
tylko ze względu na latające czasami w niej radośnie flaki, czy odnóża, ale
głównie przez docinki Kate i innych bohaterów. Jeśli lubicie wschodnią fantasy
i jej humor, to na pewno ta pozycja także wam się spodoba - wszak Ilona Gordon
pochodzi właśnie z Rosji.
Jeśli wszystko to co napisałam
powyżej was nie przekonało to pragnę jeszcze nadmienić, że wszystkie osoby,
którym dotychczas poleciłam ten cykl były, jeśli nie zachwycone to przynajmniej
rozbawione. Naprawdę warto zapoznać się z Kate i Curranem i obserwować jak to
wszystko dalej się potoczy i dać się zaczarować temu cyklowi.
Motto: „Kici kici taś taś... - do
lwa piiip, do lwa?”
Ocena: 11/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz