środa, 11 czerwca 2014

Rycerz Siedmiu Królestw - George R. R. Martin


Rycerz Siedmiu Królestw to prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników George’a R.R. Martina i jego Gry o tron. Osadzone w świecie cyklu Pieśń Lodu i Ognia trzy minipowieści (Wędrowny rycerz, Zaprzysiężony miecz, Tajemniczy rycerz) prezentują wszystko to, co przyniosło autorowi światową sławę – fascynującą „rycerską” fabułę, nakreślone wiarygodnie psychologicznie postaci, rubaszny humor i niespodziewane zwroty akcji, a wszystko to okraszone odrobiną unoszącej się nad krainami Westeros smoczej magii.
Rycerskie turnieje, zhańbione damy, dworskie intrygi – to codzienne życie młodzieńca imieniem Dunk, który po śmierci swego rycerza wyrusza na turniej w poszukiwaniu sławy oraz honoru, nie wiedząc, że świat nie jest gotowy na przyjęcie kogoś, kto dotrzymuje przysiąg. W kolejnych częściach Dunk oraz jego kumpel Jajo (późniejszy Aegon V Targaryen, książę Westeros, król i obrońca królestwa) wmieszają się w konflikt ser Eustace’a Osgreya ze Standfast z lady Webber z Zimnej Fosy, a także przybędą na ślub lorda Ambrose’a Butterwella z Białych Murów, gdzie Dunk stanie do turnieju jako Tajemniczy Rycerz, nieświadomy prawdziwego charakteru rozgrywających się wydarzeń…




[ Wydawnictwo Zysk i S-ka. 2014 ]
[ Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/204787/rycerz-siedmiu-krolestw ]


AGA:

Sięgając z niechęcią po „Rycerza Siedmiu Królestw” prawdopodobnie byłam jedną z niewielu, która nadal nie przeczytała „Gry o Tron” i również nie oglądnęła serialu. Dlaczego z niechęcią zabrałam się za opowiadania wielkiego Martina? Ponieważ spory czas temu czytałam „Wierny miecz” (The Sworn Sward) w antologii „Legendy II (Rebis, 2004) i nie spodobało mi się, było po prostu nudne, przynajmniej tak je zapamiętałam. Sięgając po „Rycerza Siemiu Królestw” uznałam, że wszyscy się wycwanili, zarówno Martin, jak również wydawnictwa, i odcinają kupony z sagi „Pieśni Lodu i Ognia”, i wydają już na mus wszystko, nawet po raz drugi, trzeci, itd. Podejrzenia moje nie są bezpodstawne, wydawnictwa kombinują jak mogą i spotkałam już antologie, które różniły się między sobą wyłącznie jednym opowiadaniem - Ted Chiang „Historia twojego życia” (Solaris, 2006) vs. „Siedemdziesiąt dwie litery” (Solaris, 2010). Również z „Rycerzem...” jest podobnie: „Wędrowny rycerz” („Hedge Knight”, 1998 r.) wydany został w „Retrospektywa. Wędrowny rycerz” (Zysk i S-ka, 2008 r.) i w „Legendach” ( Rebis, 1999), „Zaprzysiężony miecz” (The Sworn Sward”, 2003 r.) w „Legendy II” (pod tyt. „Wierny miecz”, Rebis, 2004), a „Tajemniczy rycerz” („The Mystery Knight”, 2010) jest tym jedynym dodatkiem. Ale, tak istnieje ale, w tym wypadku wydanie tych trzech opowiadań pod jednym tytułem było dobrym posunięciem, czego najlepszym przykładem jestem ja. Dlaczego, czytajcie dalej.


„Rycerz Siedmiu Królestw” to trzy opowiadania rycerskie, których bohaterami są Duncan Wysoki, czyli Dunk, wędrowny rycerz, „Dunk Przygłup, tępy jak buzdygan” i Jajo, czyli Aegon V Targaryen, pradziadek Deanerys i Viserysa, niemożebnie wykształcony w heraldyce chłopiec o niewyparzonym języku. W „Wędrownym rycerzu” poznajemy początki znajomości Dunka, świeżo upieczonego rycerza o honorze większym nawet niż jego olbrzymia postura, z Jajem, łysym chłopcem o fiołkowych oczach, który żądny przygód uwolnił się od swego zapijaczonego brata Daerona i został giermkiem Dunka. Tak rozpoczyna się wspólna wędrówka po krainach Westeros. W kolejnych opowiadaniach czytelnik odkrywa różne aspekty bycia wędrownym rycerzem; częsty niedobór gotówki, służenie niewłaściwemu, zdradzieckiemu panu, czy znalezienie się w niewłaściwym miejscu i o nie właściwej porze, co skutkuje uwikłaniem się w spisek przeciw koronie. Nic więcej o treści nie można napisać, po prostu są to trzy opowiadania w klimacie rycerskich pojedynków, turniejów, w świecie Westeros.

Na początku wspomniałam, że pierwsze spotkanie z Dunkiem i Jajem było dla mnie nudne i nieciekawe, jednak po przeczytaniu całej historii ich przyjaźni, inaczej patrzę na to, jak również na pozostałe opowiadania. Zdecydowanie dobrym posunięciem było wyjaśnienie znajomości Dunka z Jajem, natomiast głównym zarzutem wobec książki jest brak zakończenia, tzn. brakuje opowiadania wieńczącego ich znajomość, tego momentu, w którym Jajo zasiada na tronie, a Dunk staje się jednym z rycerzy Gwardii Króla.
Ten niewielki zbiór opowiadań Martina zasługuje na uwagę, jako ciekawe wprowadzenie historyczne do Gry o Tron, jednak opowiadania te cechuje specyficzna powolność, akcja rozwija się każdorazowo dopiero po połowie opowiadania, a fabuła pomimo że ciekawa, nie jest pokrętna i skomplikowana.

Ocena: 6/10
Przesłanie: „Na szczęście Dunkowi się udało, Eddard Stark za przerost honoru nad rozumem zapłacił głową”.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PATI: 
Moja sytuacja jest ciut inna – ja zaliczyłam całą aktualnie dostępną sagę oraz na bieżąco jestem z serialem. I niestety czytając „Rycerza Siedmiu Królestw” nie potrafiłam się w żaden sposób przywiązać do postaci ani Jaja, ani Dunka – chyba głównie wychodząc z założenia, że oni i tak już nie żyją, bo to Saga jest dla mnie teraźniejsza – ona się właśnie dzieje i to z jej bohaterami i ich losem jestem związana. Natomiast Dunk i Aegon V Targaryen vel Jajo - gdzieś tam sobie żyli przed tymi wszystkimi wydarzeniami, na który dalszy ciąg z taką niecierpliwością czekam. Może gdyby ich historia nie urywała się tak naprawdę w środku, może gdyby te opowiadania miały jakiś wspólny powiązany sens i cel, to może wtedy udałoby mi się ich jakoś bardziej polubić. Może.

Dla mnie jednak jest to także nadal trochę książka, która została wydana z powodu wielkiego sukcesu serialu i generalnie nastawiona na zarabianie kasy i odcinaniu kuponów od GoT. W pewnym sensie można to potraktować jako jakiś tam wstęp do Sagi, ale nie jest on ani konieczny, ani jakoś bardzo dopełniający całą historię, bo o wspominanych w „rycerzu” postaciach było albo napomniane na łamach sagi bardzo marginalnie, albo nie są one jakoś bardzo znaczące. No może poza Freyami i wspomnianym kilkakrotnie Aemonie :) A wiedza, że dwa z trzech opowiadań zostało gdzieś już wcześniej wydane, także nie przekonuje mnie całkowicie do zakupienia tej książki jakoś priorytetowo. Niemniej fajnie, że wydali to w jednej książce tylko moim zdaniem mogli z tym jeszcze trochę poczekać. Wiadomo, Martin pisze w swoim własnym tempie, książki pojawiają się raz na kilka lat, więc czemu by nie zarobić na czymkolwiek, nawet na czymś ewidentnie nieskończonym? Za trzy lata wydadzą pewnie kolejny tom tym razem z czterema opowiadaniami... za kolejne kilka z pięcioma...

Ale skupmy się chwilkę nad samą treścią opowiadań i na głównych postaciach.

Dunka poznajemy w momencie kiedy jego mentor – rycerz Arlan z Pennytree właśnie odszedł z tego świata i chłopak kopie mu grób (Staremu zmarło się na katar). W spadku - jako giermkowi - dostaje mu się miecz, zbyt mała kolczuga (Dunk to kawał chłopa) no i leciwy koń bojowy Grom. W sumie, chłopakowi potrzebna już tylko zbroja i przecież można go już uznać za rycerza pełną gębą – Sir Duncana Wysokiego. A że niedaleko turniej rycerski się właśnie odbywa – młody Dunk okłamuje wszystkich, że przed śmiercią swego mentora został pasowany i chce stanąć w szranki z najwaleczniejszymi. A przynajmniej wygrać chociaż jedno stracie na kopie i za łup lub okup (zbroja z koniem przegranego lub ich równowartość w monetach) ruszyć w dalszą drogę. Ale pamiętajcie – to jest Martin, a nie Rowling. Tutaj to czego byśmy chcieli się prawie nigdy nie sprawdza. Tutaj trup sypie się gęsto, krew leje, mózgi wypadają z rozbitych czaszek. Tutaj ten kto honorowy głowę traci, a ci źli i bogaci wygrywają. I jak na takim świecie ma się odnaleźć nasz Dunk, chłopczyna prosty lecz o zgrozo prawy, broniący słabszych, żyjący podle kodeksu honorowo-rycerskiego? No jak to gdzie? W więzieniu, na szafocie lub na murze :> No, ale tym razem czarny humor Martina wyszedł po raz kolejny na jaw i Dunk ratuje się z opresji tylko, że z jego powodu ginie aktualny następca tronu... A to się będzie za nim ciągnęło dość długo i czkawką powracało. Może nie odkrywcze, ale takie typowo Martinowskie jest pokazanie nam, że prawdziwymi rycerzami niekoniecznie są ci pasowani... Ale to przewrotne, węszę podstęp i czuję śmierć w męczarniach niechybnie z czyjejś głupoty.

Jajo to natomiast 10 letni chłopiec znany później na kartach historii jako Aegon V Targaryen przyszły władca Westeros. Sugerują nam tu od samego początku, że to właśnie dzięki znajomości z Duncanem i wspólnej włóczędze wyrósł na dobrego człowieka i dobrego króla - dzięki temu iż doświadczył głodu, chłodu i ciężkiej pracy, a co najważniejsze przejął rycerskie zwyczaje Dunka. Ale to będzie potem, bo na razie Jajo to „tylko” giermek o zbyt długim języku, typowej chłopięcej niecierpliwości i co by tego złego mało było to jeszcze sporej inteligencji. I tak z Dunkiem przemierza on kraj ucząc się jak być rycerzem, ucząc się od kogoś kto pamiętajmy wcale tym, rycerzem nie jest.
Zabawne prawda?

Nie jest to zła książka, nie jest to też Martin jakiego znamy (chyba, że podstępnie się przyczaił i czeka by nas wszystkich zaskoczyć). Choć jest wiele dużo lepszych pozycji, to jest też i milion gorszych. Można, ale nie trzeba, a przynajmniej do czasu, kiedy nie zostanie dopisany ciąg dalszy.

Ocena: 4 / 10 (ujdzie)

Przesłanie: „I pamiętaj by nikogo nie polubić, bo wtedy umrze”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz