poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Krwawy trop" - Steven Erikson

Krwawy trop to niezależna książka ze świata Malazańskiej księgi poległych-najlepszej epickiej serii fantasy ostatnich lat. Stanowiąca idealny wstęp dla tych, którzy sagi Eriksona nie znają, a także doskonałą lekturę dla miłośników cyklu.

Polecam szczerze i serdecznie moim zdaniem jest to najlepszy obecnie cykl fantasy wychodzący w Polsce, a może i na świecie.
Eryk Rzmirezowicz - Magazyn Esencja

Pełen magii i tajemnic, lecz w pełni logiczny; epicko rozbuchany, lecz bogaty w przemyślne szczegóły; wykorzystujący tradycję fantasy, lecz przecież oryginalny; obejmujący kilka kontynentów, a zarazem historią swych kultur sięgający setki tysięcy lat wstecz; krwawy, kolorowy i fascynujący - taki jest świat Stevena Eriksona.
Jacek Dukaj

[Wydawnictwo MAG, 2004]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4613/krwawy-trop-pierwsza-z-opowiesci-o-bauchelainie-i-korbalu-broachu]

AGA:

Steven Erikson, kanadyjski pisarz z Winnipeg, jest znany na całym świecie ze swojego cyklu „Malazańska Księga Poległych”. Pierwszy tom tej sagi leży w poczekalni na swoją kolej, jakoś zawsze bardzo długo decyduję się na czytanie wielotomowej historii z obawy, że zacznę, a nie będę miała czasu skończyć. W Polsce pierwszy tom „Ogrody Księżyca” pojawił się rok po premierze, czyli w 2000 roku, dwa lata po publikacji „Gry o Tron”, a w roku, w którym ukazało się „Starcie królów” George R.R. Martina. Właśnie te dwa cykle fantasy na długi czas wiodły prym na zagranicznym i polskim rynku wydawniczym. Mało jednak kto wie, że pomysł na Malazański cykl nie powstał wyłącznie w głowie Stevena Eriksona, niejaki Ian Cameron Esselmont wykreował ten świat z Eriksonem na potrzeby gry RPG. Był rok 1982, a w 1991 powstał scenariusz filmowy. W końcu Steven Erikson przekształcił scenariusz w powieść, lecz początkowo nie miał szczęścia, i dopiero po kilku latach została ona wydana. Esselmont, który umówił się na symultaniczne pisanie powieści w ramach Malazańskiej sagi, dotrzymał obietnicy dopiero w 2004 roku, wydając „Knives of Night” (pol. „Noc noży, 2007), będącej prequelem do cyklu, do roku 2014 wydał jeszcze pięć tomów.

„Krwawy trop” (Blood Follows, 2001) w Europie, w Wielkiej Brytanii został wydany w limitowanej edycji 300 kopii w twardej oprawie i 500 kopii w miękkiej, wszystkie podpisane przez Stevena Eriksona i opatrzone wstępem Stephena R. Donaldsona – autor cyklu Skoków i Kronik Thomasa Covenanta. Polscy czytelnicy niestety muszą zadowolić się na razie trzema z pięciu tomów „Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu”, które wydane są w miękkiej okładce i na lichym papierze, ale przynajmniej z autorskim wstępem. „Krwawy trop” rozpoczyna osobny cykl, który jest swoistym hołdem dla twórczości pisarzy, których Erikson czytywał; dla Fritza Leibera, Roberta E. Howarda i Karla Edwarda Wagnera.

Akcja „krwawego tropu” dzieje się w Laluni – irytującym, choć poprawnym, tłumaczeniu oryginalnej nazwy Lamentable Moll, oznaczającej Smętną/Żałosną/Opłakaną Lalunię – mieście portowym, gdzie panuje strach, rzucony na mieszkańców przez seryjnego mordercę. Sierżant Guld przy współpracy królewskiego maga, próbuje odnaleźć rzeźnika, który pozostawia poćwiartowane zwłoki po całym mieście. W tym samym czasie inny bohater, Emancipor Rees, ponownie pechowo traci pracę, ponownie w przykrych okolicznościach, ponieważ ponownie jego pracodawca traci życie, w sumie to już trzeci z kolei. Szczęśliwie na drodze pożałowania godnego lokaja, stają dwaj tajemniczy podróżnicy, Bauchelain i wiecznie nieobecny Korbal Broach. Śledztwo się toczy, intryga snuje, a zakończenie cudownie wywraca wszystko do góry nogami.

Cała historia nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Fabuła książki podzielona została na dwa wątki; w pierwszym, kryminalnym dominuje postać sierżanta Gulda tropiącego mordercę, w drugim bezrobotny lokaj Emancipor, który próbuje sprostać wymaganiom niewdzięcznej rodziny, a następnie fanaberiom nowych pracodawców. W tle majaczy miasto portowe, które nigdy nie śpi, i w którym zawsze jest duży ruch. Opowieść zgodnie z założeniami Eriksona przypomina opowiadania Fritza Leibera, gdzie główne skrzypce odgrywali Fafryd i Szary Kocur. U Eriksona bohaterowie nawet noszą w podobny sposób stworzone imiona, czyli jedno- i dwuczłonowe. Panuje atmosfera tajemniczości i strachu, a za każdym rokiem czai się nieznana i złowróżebna magia. Niestety są również spore różnice, niektóre na korzyść Eriksona, niektóre na korzyść Leibera. A mianowicie świat u Eriksona jest płaski, mało charakterystyczny i mało oryginalny, autor nie pofatygował się nawet do szczegółowego nakreślenia tła, bardzo możliwe, że założył a priori, że wszyscy są zorientowani w realiach po przeczytaniu całej sagi. Użycza również postaciom wielokrotnie nowoczesnej mowy, która jest odrobinę zbyt potoczna. Wszystko to powoduje, że nowela przypomina wprowadzenie mistrza gry do typowej gry fabularnej. To tyle jeśli o przewagę Leibera, który w znacznie większym stopniu przyłożył się do wykreowania świata w swoich opowiadaniach. Na korzyść Eriksona przemawia fakt, że bez dwóch zdań posiada on niebagatelny i rozbrajający dar do ukazywania komizmu sytuacji lub wypowiedzi przez pryzmat czarnego humoru, a samo zakończenie wywołuje ciarki, a jego przewrotność nasuwa podejrzenie, że autor śmiał się w kułak z czytelników, kwitując całą historię soczystym - „Mam Was!”.

Zdecydowanie ta krótka nowelka nie należy do arcydzieł. Widać wyraźnie, że Erikson pisał ją wyłącznie dla własnej przyjemności, chcąc złożyć pewnego rodzaju hołd, albo ofiarę, ku pamięci twórczości autorów klasycznej dark fantasy. W związku z powyższym jest to nowelka przyjemna i krótka, ale nie wprowadzająca do kanonu fantasy nic nowego.


Ocena: 6/10
Przesłanie: „Czasem lepiej pozostawić utwory pisane do szuflady w spokoju”.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz