Wozy wygnanych niegdyś koczowników stanęły u stóp gór, które oddzielają ich od upragnionej wolności. Losy Szóstej Kompanii Górskiej Straży, dziewczyn z wolnego czaardanu i małej dziewczynki z rodu Verdanno zaczynają się splatać… Zanim na niebie o barwie stali wzejdzie słońce, wyżyna spłynie krwią.
Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza to pełna rozmachu epicka powieść ze świata wielu narodów, języków, wierzeń i egzotycznych kultur. Losy bohaterów potrafią wycisnąć łzę z oka największych twardzieli, a pióro Roberta M. Wegnera sprawia, że czytelnik kocha i nienawidzi wraz z nimi. I wraz z nimi staje naprzeciw przeznaczenia.
[Powergraph, 2012]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/128330/niebo-ze-stali-opowiesci-z-meekhanskiego-pogranicza]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/128330/niebo-ze-stali-opowiesci-z-meekhanskiego-pogranicza]
AGA:
Wspominałam przy okazji recenzowania
Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe, że
nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek spodoba mi się książka
fantasy polskiego autora i nadal trwam w pozytywnym szoku, że jednak
Polak potrafi napisać tak, jak robi się to na Zachodzie i zrobić
to nawet lepiej i z klasą. Po Niebo ze stali sięgnęłam dopiero
wtedy, gdy miałam na półce następny tom Opowieści z
meekhańskiego pogranicza, choć teraz zdaję sobie sprawę z tego,
że niepotrzebnie tak długo czekałam z przeczytaniem.
Niebo ze stali tym różni się od
pierwszych dwóch tomów tym, że nie jest zbiorem opowiadań, lecz
powieścią. Trzeci tom łączy w sobie historie z górskiej Północy
i stepów Wschodu. Fabuła książki dzieli się na trzy wątki,
które przez całą powieść będą do siebie nawiązywać i
przenikać się. Pierwszy wątek odnosi się do spotkania Szóstej
Kompani z Czaardanem Laskolnyka, czego skutkiem było wysłanie z
ramienia Szczurów Dagheny i Kailean do zamku hrabiego
Cywrasa-der-Malega, celem wyjaśnienia zagadkowych zniknięć i
morderstw ludności w Olekadach. Drugi wątek związany jest z,
ubóstwianymi przez czytelników, czerwonymi szóstkami, którym
wyznaczono zadanie przeprowadzenia karawany wozów Verdanno przez
góry. I trzeci wątek, przeplatający się z drugim, a mianowicie
wyprawa Wozaków na wyżynę, na której będą musieli zmierzyć się
z Yawenyrem, Ojcem Wojny.
Robert M. Wegner dobrze wybrał wątki
na swoją pierwszą powieść, zdecydowanej większości czytelników,
najbardziej do gustu przypadły bowiem opowiadania z Północy i
Wschodu, na przygody bohaterów właśnie z tych krain, również ja,
oczekiwano z niecierpliwością. Atutem Nieba ze stali jest
wykorzystywanie dobrze sprawdzonych motywów. Wyprawa Wozaków przez
Olekady przypomina Dziki Zachód, co prawda mnie bardziej Verdanno
kojarzą się z taborami cygańskimi, niż z traperami, ale sposób
przedstawienia przeprawy bardziej przypomina western. Wątek Dagheny
i Kailean to natomiast klasyczny wątek szpiegowski. A wszystko i tak
kończy się wielką sceną batalistyczną. Ta różnorodność
gatunkowa na szczęście nie przytłacza, a pozwala utrzymać uwagę
czytelnika, a trzeba przyznać autorowi, że jego dzieło trzyma w
napięciu i wciąga bez reszty. Po poprzednich zbiorach opowiadań
musiałam się jednak przestawić z bohatera indywidualnego na
zbiorowego – Verdanno, a Kenneth-lyw-Darawyt, Varhenn Velergorf,
Kocimiętka, Kalevenhowie, będą się pojawiać, ale jednak tylko
jako część większej całości. Wegner zapędził bowiem
wszystkich pojedynczych bohaterów do pracy w ramach wielkiej machiny
historii, bowiem wyprawa Wozaków tak naprawdę stała się osią
całej fabuły. Z jednej strony przedstawienie tej zbiorowej
dążności do celu, determinacji, patriotyzmu i walki o swoją
ziemię, jest godne podziwu, z drugiej strony bywają momenty, że
ten ośli upór Wozakó irytuje. Oczywiście od początku byłam
przekonana, że Verdanno osiągną swój cel, to jednak udało się
Wegnerowi stworzyć realny obraz zwycięstwa, który oparty był na
wielu czynnikach, a nie tylko na przekonaniu o słuszności ich
sprawy. Inaczej się ma sprawa Kailean i Dagheny, które po odkryciu
prawdy o dziwnych wypadkach w górach, spotykają Czerwone Szóstki i
razem z nimi trafiają do innego świata, innej płaszczyzny
rzeczywistości i ten niestety wątek dla mnie był niedopracowany i
stanowił jedynie przerywnik spowalniający narrację i podkręcający
napięcie. Jedynie pozostaje zawierzyć autorowi, że ten wątek
zostanie wyjaśniony do końca i rozwinięty w dalszych tomach, bo w
Niebie ze stali nie otrzymaliśmy jasnego i prostego wyjaśnienia.
Podsumowując. Książka Wegnera, jak
na debiut powieściowy, jest wyjątkowo udany. Nadal podtrzymuję
zdanie, że jest to najlepsza, jak na razie czytana przeze mnie
polska fantasy. Niebo ze stali jest różnorodnym, wielowątkowym,
wciągającym dziełem. Oczywiście można odnaleźć kilka
mankamentów, jeśli jest się wystarczająco zgryźliwym, jak
spowalnianie akcji, mętny wątek magiczny, przedłużające się
sceny batalistyczne, choć należy oddać sprawiedliwość, że nie
były nużące, a także nader optymistyczne pogodzenie się Verdanno
z plemionami Sahrendey. Pomimo wszystkiego, czyta się Niebo ze
stali w napięciu i z wielką przyjemnością, i jedynie pozostaje
sięgnąć po Pamięć wszystkich słów.
- A book with magic.
- A book with more than 500 pages.
Ocena: 9/10
Przesłanie: „Znane motywy
literackie, wielkie cele, waleczni bohaterowie, sceny batalistyczne –
polski przepis na sukces.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz