Czas wyrównuje wszystko do zera
W XXIV wieku Ziemia umiera. W przestrzeń kosmiczną zostaje wystrzelony Yggdrasil, statek pokoleniowy, który ma zapewnić przetrwanie gatunkowi ludzkiemu. Ponad siedemset lat później para nieśmiertelnych istot, technologicznie podrasowanych Ziemian, wraca na błękitną planetę. Od powodzenia ich misji zależy ocalenie statku i wszystkich osób znajdujących się na pokładzie. Muszą odnaleźć tajemniczą Bibliotekę Snów, w której zapisano ogół wspomnień ludzkości.
Lilo i Rez podczas swej wędrówki zetrą się z prymitywnym plemieniem, którego członkowie dawno zapomnieli o dobrodziejstwach techniki. Będą się układać z samozwańczym lordem władającym wiernie odtworzoną kopią wiktoriańskiego Londynu, którego największą bolączką są morderstwa prostytutek oraz zbyt wysoki poziom edukacji wśród plebsu. Zawędrują też do Aurory, miasta, gdzie barwy następnego zachodu słońca wybiera się w drodze głosowania.
Gdzieś na końcu drogi Lilo i Reza ukryta jest prawda. Ale czy warto dla niej poświęcić wszystko? Może pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć?
Pył Ziemi czerpie z wielu gatunków literackich, tworząc niezwykłą opowieść o świecie przyszłości, w którym zaawansowana technologia sąsiaduje z gotyckim mrokiem i absurdem. Imponuje skalą, porusza i bawi ostrym jak brzytwa poczuciem humoru.
[Wydawnictwo SQN, 2017]
[Opis i okładka: http://www.wsqn.pl/ksiazki/pyl-ziemi/]
Recenzja dla Duzeka.pl
Książka udostępniona dzięki uprzejmości Wydawnictwa SQN
AGA:
Po „Pył Ziemi” chciałam sięgnąć
zaraz po przeczytaniu Neala Stephensona „7Ew”, tak, aby pozostać w klimacie
apokaliptycznym. Nie do końca mi się to udało, a i powieść Cichowskiego nie do
końca, okazała się tym, czym myślałam. Cieszy mnie jednak fakt, że na arenie
polskiej literatury fantastycznej pojawiło się nowe nazwisko.
O Rafale Cichowskim niewiele jeszcze można
napisać; jest anglistą, z zawodu tłumaczem, dziennikarzem i copywriterem. W
2015 r. nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazała się jego pierwsza powieść „2049”, która od razu została nominowana do
Nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla. W tym roku ukazała się
jego druga powieść „Pył Ziemi” tym razem nakładem Wydawnictwa SQN z bardzo dobrze dobraną i dopracowaną okładką.
O czym jest „Pył Ziemi”?
Planeta Ziemia umarła. Ludzie ją
zabili, po czym czmychnęli z niej, jak szczury z tonącego statku. Niestety nie
wszystkim się udało, generalnie większość „utonęła”. Ta cząstka, która się
jednak uratowała lekko też nie miała; niepokoje społeczne, bomba demograficzna,
despotyzm, problemy ze sztuczna inteligencją;
w końcu celem uratowania resztek ludzkości zostaje wysłana misja
ratunkowa na Ziemię. Lilo i Rez, dwójka
bohaterów ma odnaleźć Bibliotekę Snów, w
której zgromadzone są wszystkie wspomnienia wszystkich ludzi, cała wiedza
ludzkości. Zaskakujące jest, że Ziemia okazuje się nie być martwa. Jeszcze
bardziej zaskakujące okazują się być odpowiedzi, które otrzymują Lilo i Rez, a
które dotyczą sensu istnienia ich i siedemdziesięciu paru milionów ludzi na
arce.
„Pył Ziemi” wzbudził we mnie sprzeczne
emocje.
Najpierw to, co mi się nie podobało.
Gdyby być delikatnym można by
powiedzieć, że Cichowski czerpał garściami z literatury i kultury współczesnej.
Gdyby być niedelikatnym i nazwać to wprost, to po prostu wrzucił znane z wielu książek i filmów motywy,
wszystko wstrząsnął, zamieszał i poszczególne elementy losował i wykorzystywał:
zagłada Ziemi, statek-arka, kapitan-despota, bunt sztucznej inteligencji, bomba
demograficzna, Adam-Ewa, Londyn-steampunk, epoka wiktoriańska, Kuba Rozpruwacz,
Matrix, Królowa Kier, wymieniać można
bez końca. Pomysł na Świat wydaje mi się dość chaotyczny, z fantazją, polotem,
rozmachem, ale jeszcze nie do końca ogarnięty. Jest w tym szaleństwo, ale
czasem jednak ciut mniej, daje zdecydowanie ciut więcej, gdyby odrobinkę ująć,
nie próbować w jedną powieść wsadzać piętnastu, wyszłoby o wiele lepiej.
Narracja prowadzona skokowo, mało płynnie, czasem w stylu filmowym Guya
Ritchiego, która wyprzedza potencjalne fakty, zaburza percepcję czytelniczą. Absurdalne
rozwiązania fabularne i po prostu po chamsku narzucające się wzorce kulturowe,
obrazy z „Wall-e”, „Obłoku Magellana”, „Solaris”, itd.
Teraz, coś miłego.
Niewątpliwy rozmach i
przewrotność, nienormalny stan umysłu rodem z „Alicji z Krainy Czarów”, jakby
się poruszać we śnie i przeskakiwać z jednej krainy do innej, otrzymałoby się
mniej więcej to, co Cichowski zamieścił w swojej książce. Brawa za odwagę, ale mocny kuksaniec za zrzynanie ze wzorców
kulturowych. Nie wszystko jednak było kalką literacką. Biblioteka Snów, może
ani nazwą, ani pomysłem, nie wybijało się oryginalnością, ale z pewnością sposób
udostępniania zbiorów był pierwszorzędny. To samo tyczy się wyjaśnienia
tytułu. To czym jest Pył Ziemi, jest genialną, bezczelną drwiną popularnych w kulturze motywów ucieczki z
umierającej Ziemi na arkę kosmiczną.
Podsumowując.
Rafał Cichowski ma
potencjał pisarski i jeśli tylko powściągnie trochę swój rozmach, wyrzuci
trochę z głowy stałych elementów przewijających się w kanonie fantastyki,
pozostawi tą swoją przewrotność , to uda mu się przetrwać na w sumie mało
wymagającym rynku polskim. A jeśli odnajdzie w sobie oryginalność, to może
wybije się ponad bycie po prostu poczytnym.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz