Książka, która wiąże słynną trylogię Star Wars z Przebudzeniem mocy.
Kolejna książka z serii Star Wars. Tym razem czytelnik zapozna się z wydarzeniami, które rozgrywają się 6 lat przed historią opisaną w Przebudzeniu mocy.
Kiedy rebelianci pokonali Imperium, Leia Organa uwierzyła, że to początek pokoju w galaktyce. Jako członek Senatu musi stać na straży demokracji i bacznie obserwować przekupnych polityków oraz ludzi, którzy w duchu nadal pozostali wierni Imperium. Tymczasem w galaktyce czai się nowe zagrożenie.
[Uroboros, 2017}
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4741192/star-wars-wiezy-krwi]
AGA:
Uniwersum Gwiezdnych Wojen jest
tak rozległe, że aktualnie, komuś, kto nie jest na bieżąco ze wszystkimi
seriami, kanonami ciężko odnaleźć się i zdecydować tak naprawdę od czego
zacząć. Czy rozpocząć czytać książki według chronologii ich wydawania, czy według
chronologii wydarzeń? Każdy, kto pierwszy raz sięga po pierwszą powieść z serii
Star Wars musi sam podjąć taką decyzję, która należy do tych z gatunku „osiołkowi
w żłobie dano…”.
„Star Wars : Więzy Krwi” to druga
powieść napisana przez Claudię Gray , której akcja osadzona jest w uniwersum
Gwiezdnych Wojen. Pierwsza, „Utracone Gwiazdy”, została w Polsce wydana w 2016
roku, w rok po jej napisaniu, a trzecia, „Leia, Princess of Alderaan”, ukazała
się na razie za granicą we wrześniu tego roku.
Akcja „Więzów krwi” rozgrywa się na kilka lat
przed Przebudzeniem mocy, kiedy Leia Organa jest członkiem senatu, Han Solo,
nadzoruje kolejną rundę lotów podświetlnych Pięciu Mieczy, a Luke Skywalker
wychowuje Bena Solo. Fabuła powieści skupia się wokół problemów wewnętrznych
Nowej Republiki, która pomimo ciężko wywalczonego pokoju, po wielu latach walki
z Imperium, teraz nie umie poradzić sobie z biurokracją, marazmem politycznym,
proceduralnością i wewnętrzną kłótliwością stronnictw. Zmęczona apatią i
impasem działań Senatu Leia postanawia odejść z życia politycznego i przyłączyć
się do męża. Jednak w ostatniej chwili z
tego letargu i poczucia bezsilności wyrywa ją nagła chęć pomocy delegatowi,
który przybył do Senatu z prośba o ingerencję w sprawie kartelu, który
rozszerza niebezpiecznie swoją działalność, i który wg emisariusza, Yendora z
Ryloth, może być zagrożeniem dla wolnego handlu całej galaktyki. Leia decyduje
się, że jej ostatnim dziełem, będzie właśnie faktyczne przysłużenie się obywatelom
Nowej Republiki i wraz ze swoją załogą, a także przedstawicielem opozycji, Ransolmem
Casterfem, udaje się w misję dyplomatyczną. Co z tego wyniknie i co tak
naprawdę kryje się za działaniami kartelu Rinnrivina, a także jaki to będzie
miało finalny wpływ na Leie i całą Galaktykę, nikt nie mógł przewidzieć.
Sięgając po „Więzy krwi”
wiedziałam, że nie będzie fajerwerków i że nie będzie to space opera, wszystkie
wcześniej przeczytane opinie, wskazywały, że jest to dobrze napisana powieść,
ponoć jedna z lepszych, ale bez wartkiej, porywającej akcji. I rzeczywiście tak
jest. Niewątpliwie urzekły mnie w niej
opisy odległych planet. Podróże dyplomatyczne załogi „Lustrznej Tafli”, statku
Lei, pozwoliły na zwiedzenie i odkrywanie różnorodnych ekosystemów Galaktyki. Świetnie
też zbudowała Claudia Gray relacje pomiędzy Leią a Ransolmem, jako
inteligentnymi, otwartymi, o bogatej,
bolesnej przeszłości ludźmi, ale posiadającymi różne wizje polityczne. Sam
wątek spisku prowadzony jest ciekawie, ale dość nierównomierne tempo akcji,
przesuwa punkt ciężkości w kierunku relacji Lei i Ransolma, niż samego problemu
związanego z kartelem Rinnrivina, dlatego bardziej jest to powieść z kręgu
obyczajowego, niż nawet politycznego. Najbardziej drażniące wydały mi się
dialogi prowadzone pomiędzy Hanem i Leią, które były sztuczne, drętwe, bez
życia, sama postać Lei, poza drobnymi chwilami zrywnej akcji, jest dość
sztywna, jakby autorka nie umiała zmierzyć się z legendą.
Podumowując. „Więzy krwi” są powieścią
napisana poprawnie, jej niezaprzeczalnym atutem jest analiza psychologiczna
relacji pomiędzy jednostkowymi członkami wrogich obozów politycznych, a także
światy przedstawione Galaktyki. Jednak osobiście, nie tego chyba szukałam w Gwiezdnych
Wojnach, każda chwila akcji, która się w powieści pojawiała przyprawiała mnie o
palpitacje serca, co oznacza, że jednak jednoznacznie Star Wars równają się dla
mnie ze space operą i chyba poszukam właśnie takich tomów.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz