czwartek, 8 marca 2018

"Tajemnica Nawiedzonego Lasu"- Anna Kańtoch

Po mrożącej krew w żyłach Tajemnicy Diabelskiego Kręgu Anna Kańtoch przedstawia dalsze losy Niny Pankowicz, w najlepszym stylu żonglując konwencjami i tworząc opowieść, której nie da się zapomnieć.
Wakacje w Markotach przewróciły życie Niny do góry nogami. Gdy dziewczynka próbuje dojść do siebie, w jej szkole pojawiają się sierżant Sowa i porucznik Lis. Zabierają ją do Instytutu Totenwald pod wschodnią granicę, gdzie przebywają dzieci takie jak ona, obdarzone przez anioły magicznymi mocami. Instytut przypomina koszary – jego mieszkańcy przez całe dnie ciężko pracują, zabierani są na badania i przesłuchania. Co jakiś czas niektóre dzieci dostają czerwoną kartkę i znikają bez śladu. Nikt dokładnie nie wie, czego chcą komuniści. Mroczne tajemnice skrywa także las i opuszczona wioska węglarzy położona nieopodal… Jakie zadanie tym razem otrzyma do wykonania Nina?
[Urobors, 2015]
[Opis i okładka:https://www.gwfoksal.pl/tajemnica-nawiedzonego-lasu-anna-kantoch-sku627da0f78ee9f62a328e.html]
Książka zrecenzowana dla Uroboros.
PATI:
Anna Kańtoch to autorka, z którą do tej pory miałam niewiele do czynienia. Dotychczas na  koncie mam “13 Anioła” i pierwszą część serii o Domenicu Jordanie, ale z racji braku jakiś wielkich zachwytów, nie to, że omijałam pozostałe książki tej autorki, ale raczej nie szukałam ich jakoś specjalnie. W przypadku “Tajemnicy diabelskiego kręgu” zadziałała na mnie okładka. Taka klimatyczna… taka mroczna… opis też zachęcający - powojenna Polska, anioły (?!) i dziwne wydarzenia w trakcie wakacji w Markotach. Wszystko zapowiadało, że lektura będzie chociaż interesująca, pomimo, że to YA. A ja ją chwyciłam i zjadłam i uznałam ją za nawet bardziej niż zadowalającą. Oczywiście nie obyło się bez pewnych zastrzeżeń z mojej strony, ale Diabelski Krąg na tyle przypadł mi do gustu, że już bez ociągania sięgnęłam po część drugą z ochotą i wyczekiwaniem wręcz przeogromnym.

Ja(Nina) wróciła do domu z wakacji “z niespodzianką” od aniołów i stara się na nowo odnaleźć w normalnym świecie. Ninie po Markotach pozostały nie tylko wspomnienia, ale i zdobyte tam nowe umiejętności - w spadku otrzymała 1/12 skilla magicznego Wybrańca do tego ponadprzeciętną przenikliwość. I trzeba przyznać, że tak naprawdę nie wyszła na tym bardzo źle. Dziewczyna wróciła też zauważalnie odmieniona psychicznie i jest zbyt inteligentna by wierzyć, że takie w miarę normalne życie będzie w ogóle na dłuższą metę możliwe. Dlatego pojawienie się w jej szkole dwóch funkcjonariuszy ze Służb Bezpieczeństwa zainteresowanych jej skromną osobą w ogóle jej nie zaskakuje. Zostaje przymusem przewieziona do instytutu Totenwald, gdzie poza mniej lub bardziej ciężką pracą czekają na nią przesłuchania i różne testy. Ale nasza Nina nie jest sama - wśród znajdującej się tam młodzieży odnajduje też swoich przyjaciół z Markotów i dziewczyna razem ze swoją mniej lub bardziej niezawodną grupą wsparcia postanawiać wiać z nawiedzonego lasu i Totenwaldu najszybciej jak się da. Zwłaszcza, że las wokół zamieszkują we mgle przerażające istoty.

Czego spodziewałam się po “Tajemnicy nawiedzonego lasu”? Na pewno tego co po innych seriach, że druga część zazwyczaj i niestety jest gorsza od tej pierwszej. Ale o dziwo, mnie dużo bardziej podobał się właśnie ten drugi tom - chyba głównie z powodu rozwiązania ostatecznego zagadki chaty węglarzy. I chociaż czytałam “Nawiedzony Las” głównie w nocy niepomna na przestrogi z tylnej części okładki  - to jakoś nie miałam większych problemów z zaśnięciem. Chociaż nie... w sumie to miałam. Książka na tyle mnie wciągnęła, że naprawdę trudno mi było się od niej oderwać, nawet kosztem kolejnych utraconych godzin snu. Nie potrafię niestety ocenić czy “Nawiedzony Las” rzeczywiście potrafi przerażać i ciarki na ciele stwarzać, ale na pewno potrafi wciągać i czyta się go z przyjemnością, nawet jeżeli tak jak ja nie jesteście już targetem i grupą docelową tej książki. W moim przypadku nie tylko wiek odgrywa rolę, ale i dobrowolne oraz wieloletnie spaczenie - zaczytywanie się już w podstawówce horrorami m. in. Grahama Mastertona.

Zaskakujące jest jak autorka serwuje nam niezłego wielosmakowego shek’a - taki literacki eklektyzm - quasi gotycką młodzieżową powieść grozy osadzoną w powojennej Polsce, przemieszana z kryminałem, elementami horroru i szczyptą sf, niczym wisienką na tej całej bombie kalorycznej. Trzeba przyznać że jest to niesamowicie smakowite i sycące. Sama książka klimatem przypomina mi pod pewnymi względami “Osobliwy dom pani Peregrine”, ale traktuje to tylko na jej plus. Co mnie zastanowiło to, co się stało z naszą Niną, która w tej części ryczy i płacze dużo więcej niż przez całą poprzednią. Przenikliwość dziewczyny i jej nabyta inteligencja często nie idzie w parze z jej nadpobudliwością i często działaniem w amoku. A potem następuje kolejny ryk i chlipanie. Ja rozumiem, że dziewczyna jest w najgorszym możliwym wieku, z jednej strony jest jeszcze dzieckiem, a z drugiej chce być już traktowana jak dorosła. To już nie ta sama beztroska nastolatka (tak bardzo beztroska na ile może sobie na to pozwolić dziewczyna w powojennej Polsce). Nie jest taka dzielna jak myślała, ale potrafi zagryźć zęby i robić swoje.

Poziom trudności także zagadek wzrasta - co było moim głównym zarzutem do Diabielskiej pierwszej części -  w tym tomie autorka nie wybiera już najbardziej oczywistych i najprostszych rozwiązań i choć bywają one czasami nadal dość grubo szyte to i tak czuć już sporą różnicę. Czekam też na kolejne tomy i mam nadzieję, że Nina wraz z przyjaciółmi mniej lub bardziej szybko będzie dorastać i odkryją wreszcie co jest straszniejsze - prawdziwe potwory, czy komunistyczna rzeczywistość trzyma w stalowych pięściach przez SB. Na koniec chciałabym jeszcze pokazać Wam niespodziankę, którą otrzymałam wraz z książką, która sprawiła mi wielką frajdę - tak jestem pustą literacką gadżeciarą xD



Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz