wtorek, 30 marca 2021

"Kim Jiyoung urodzona 1982" - Cho Nam-Joo

 

Kim Jiyoung urodziła się jako dziewczynka, choć rodzice chcieli chłopca.

Kim Jiyoung jest córką, więc jest gorsza od swojego brata.

Kim Jiyoung jest wzorową studentką, ale nie może odbyć stażu.

Kim Jiyoung ma najlepsze wyniki w pracy, jednak nie dostaje awansu.

Kim Jiyoung jest matką, więc musi porzucić karierę zawodową.

Kim Jiyoung jest kobietą.

Moja historia jest zwyczajna. Mieszkam w Korei Południowej. Jestem żoną, matką. Pracuję w dużej korporacji pełnej szpiegowskich kamer w damskich toaletach. Mężczyznom to nie przeszkadza, więc nikt się tym nie przejmuje. Jako pełnoetatowa mama muszę zrezygnować z pracy i zająć się domem, bo w oczach mężczyzn to obowiązek kobiety. Tak też zrobię. Rzeczywistość jednak okazuje się dla mnie trudniejsza i wpadam w pułapkę.

Czy mam taki sam problem jak Ty?

Powieść, która wywołała  międzynarodową dyskusję o prawach kobiet na całym świecie.

Ponad milion sprzedanych egzemplarzy w samej Korei Południowej.

[Wydawnictwo Mando, 2021]

[Opis i okładka: Wydawnictwo Mando]


AGA:

W 2016 r. nie interesowałam się jeszcze na tyle Koreą Południową, by usłyszeć o tzw. „sprawie morderstwa Gangnam Station” ( właściwie eng. Seocho-dong public restroom murder case, kor. 서초동 화장실 살인사건). 17 maja 2016 r. w Seulu 34-letni mężczyzna,  zadźgał na śmierć nieznaną sobie 23-letnią kobietę z powodu swojej nienawiści do kobiet, które przez całe jego życie odrzucały go i upokarzały. Mężczyzna okazał się schizofrenikiem, ale dobór ofiary według płci i wyjaśnienia swojego czynu oraz postawa policji, doprowadziły do ruchów społecznych. Ostatecznie morderca został skazany na 30 lat więzienia. Tego roku również w październiku ukazała się powieść Kim Jiyoung urodzona w 1982 ( kor. 82년생 김지영), która opisując mizoginistyczne społeczeństwo koreańskie, idealnie wpasowała się w nastroje społeczne.

W tym miesiącu powieść ukazała się również w Polsce, nakładem Wydawnictwa Mando, będącego marką Wydawnictwa WAM (najstarsze katolickie wydawnictwo), co było sporym zaskoczeniem, spodziewając się tego tytułu raczej w katalogu Wydawnictwa Kwiaty Orientu.

A o czym jest powieść Cho Nam-Joo (kor. 조남주)? Lapidarnie ujmując fabułę, po prostu o życiu codziennym kobiety w Korei Południowej. Niby nic, a jednak tak wiele. Gdy poznajemy bohaterkę ma ona 33 lata (34 koreańskie lata), męża i córeczkę. Na jesień udaje się do domu teściów na obchody święta Chusoek (kor. 추석), gdzie ujawnia się w pełni jej depresja. Czy zwykłe życie Kim Jiyoung, którą poznajemy od urodzenia aż do macierzyństwa, było aż tak ciężkie, by psychika kobiety nie wytrzymała?

Kim Jiyoung urodzona w 1982 jest bardzo zwięzłą i dobitnie rysującą życie i miejsce kobiet w koreańskim społeczeństwie. Mogłoby się wdawać, że w powieści odnajdziemy potworności, okrucieństwo, prześladowanie, co więcej bardzo odstające od realiów europejskich. Nic z tych rzeczy się nie ma. W Korei, sądzę, że nie tylko w niej, to malutkie drażliwe chwile, drobne incydenty, niewinne słowa, tworzą zamkniętą klatkę, w której trzyma się kobiety. Babcie, które faworyzują wnuków nad wnuczki, uczennice jedzące w stołówce po chłopcach, studentki nie wybierane na staże, pracownice pooglądane kamerkami w toaletach firmowych, żony zmuszane sytuacją do porzucania pracy na rzecz macierzyństwa, synowe, obciążane obowiązkami. Drobne, codzienne sytuacje, które w natłoku tworzą przerażający obraz dyskryminacji.

W tym samym czasie w Polsce dziewczynki wychowywały się w stanie wojennym, przetrwały upadek komunizmu, dorastały w dzikim kapitalizmie, studiowały, gdy kraj wchodził do Unii Europejskiej, wychodziły za mąż i miały dzieci. Wydawałoby się, że w tych burzliwych czasach, Polkom powinno żyć się gorzej. A jednak Polki miały i mają więcej wolności, która polega na posiadaniu prawa wyboru bez ponoszenia społecznych konsekwencji. Nieślubne dzieci nie padają ofiarą ostracyzmu, rodzice decydują o nazwisku dziecka i nie musi ono być po ojcu, kobiety zdobywają tytuły w dziedzinach i sportach dotąd kojarzonych, jako męskie, a dziewczynki są na równi kochane, jak chłopcy, bo dla rodziców najważniejsze jest ich szczęście i zdrowie, a nie płeć. Owszem nadal jest wiele do zrobienia w szczególności na polu macierzyństwa, zrównania zarobków i związków homoseksualnych, ale zdecydowanie Polska w XXI wieku, jest o wiele dalej na tej drodze niż Korea Południowa. Zaskakujące, że tak rozwinięty technologicznie kraj, prężnie się rozwijający, należy do państw, w którym „szklany sufit” jest chyba najgrubszy do przebicia dla kobiet. Glass Celling Index plasuje Koreę na 29 miejscu, porównywalnie Polska znajduje się na wysokim 8 miejscu.

Dlaczego tę powieść, która przypomina trochę raport w swej zwięzłości, tak dobrze się czyta? Ponieważ każda kobieta odnajdzie w Kim Jiyoung cząstkę siebie. Która z nas nie słyszała takich banałów, jak bycie nauczycielką jest najlepszym zawodem dla kobiety, że dopóki nie urodzi się syna, to nie wie się, co to naprawdę trudne macierzyństwo, że czasem starając się o pracę okazuje się, że jest się za młodą i zaraz urodzi się dziecko, albo za starą, więc zbyt skostniałą, by sprostać wymaganiom, można by mnożyć przykłady. Te drobne uwagi, dyskryminacje, opinie, przyporządkowywanie kobiecie powinności i obowiązków, wychowywanie jej w standardach, co wypada (idealnie to ilustruje filmik - Be a Lady They Said), a czego nie, dotknęło każdą z nas, a to pozwala utożsamić się z bohaterką. Cho Nam-Joo  napisała „głośno” to, co każda kobieta czasami miałaby ochotę wykrzyczeć. Weszła do głowy kobiet i wyciągnęła ból.

Powieść jest napisana z jednego punktu widzenia – kobiety, choć nie tylko dla kobiet. W tej konwencji nie znalazło się miejsca dla męskiego punktu widzenia. O mężczyznach świadczą wyłącznie czyny, a te w tej książce nie są wybitne, a niekiedy wręcz obrzydliwe. A jednak chciałabym również zrozumieć Koreańczyków, którzy utknęli w świecie, w którym też muszą sprostać oczekiwaniom społecznym i rodzinnym. Nie wspominając o tym, że tych mężczyzn wychowują kobiety, w tradycji, której stają się wszyscy ofiarami.

Kim Jiyoung urodzona w 1982 przemawia do mnie na wielu poziomach. Przeraża mnie, jak rzeczywistość dziewczynek i kobiet różniła się od mojej w tym samym czasie. Cieszę się, że miałam kochającą babcię, otwierającego przede mną świat ojca i mam wspierającego mnie męża. Jak niewiele trzeba, zwykłego szacunku i zrozumienia, by dwie kobiety z tych samych czasów, tak wiele różniło. Ale pomimo tego, na wiele aspektów mojego życia rzuciła nowe światło, pozwoliła mi dostrzec mechanizmy dyskryminacji, które w banalności dnia codziennego umykają. Przeraża mnie myśl, że żyjąc w konformizmie, mogę ich nie dostrzegać tych malusieńkich uświęconych przyzwyczajeniami i tradycją robaczków, które pozwalają mieć władzę nad nami. 

Kim Jiyoung urodzona 1982 prezentuję wycinek problemów, z którymi Korea, ale nie tylko ona, musi się zmierzyć. Postawa zaradnej i pracowitej matki, Oh Minsook, czy odważnych uczennic łapiących pedofila, ostrzega przed generalizowaniem, ale także wskazuje, jak wiele zależy od odwagi jednostek. Nadzieje na zmiany daje ewolucja prawa, ruchy społeczne, demonstracje sprzeciwiające się dyskryminacji, choć niestety zmiany najwolniej zachodzą w głowach ludzi.

Ocena: 10/10


Ciekawostka.

O książce dowiedziałam się dzięki Festiwalowi 5 Smaków, który odbywał się na przełomie listopada i grudnia. Jednym z filmów prezentowanych była właśnie ekranizacja powieści Choo Nam-Joo w reżyserii Bo-yeong Kim z 2019 r. Filmu nie obejrzałam, chcąc zapoznać się najpierw z powieścią, mam nadzieję, że teraz uda mi się z nim zapoznać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz