Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategori Literatura piękna.
Rodzina Kostków powraca z Ameryki do Czech, by przejąć dawną siedzibę rodu – zamek Kostka. W zamku zastają dotychczasowych pracowników: kasztelana, ogrodnika oraz kucharkę. Jak nowi właściciele poradzą sobie w nowej rzeczywistości? Jak odnajdą się w rolach dotychczas nieodgrywanych?
[Stara Szkoła, 2015]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/246517/ostatnia-arystokratka]
AGA:
To będzie nietypowa recenzja, ponieważ
nic nie napiszę o tym, jak trafiłam na książki Evžena Bočka,
ani o tym, kim jest Evžen Boček, ani nie przeprowadzę żadnej
analizy jego książek. Jedynie wspomnę o tym, że „Ostatnia
arystokratka” otrzymała w
Czechach nagrodę za najśmieszniejszą powieść roku i stała się
jednym z największych bestsellerów ostatnich lat. I prawdę
powiedziawszy to jest najśmieszniejsza powieść, jaką czytałam od
wielu lat.
Rodzina
Kostków w wyniku zmian politycznych w Czechach nagle odzyskuje swoje
rodowe włości. Głowa rodziny Frank Kostka, jego żona Vivien,
córka Mary i kocica Caryca, podejmują heroiczne wyzwanie, porzucają
swoje dotychczasowe amerykańskie życie i przenoszą się na zamek w
Kostce. Zanim jednak dotrą na kontynent europejski zmuszeni zostają
do uśpienia kota, przewiezienia prochów przodków w paczkach po
fistaszkach i przedefiniowania stanu swojego konta bankowego. A to
dopiero początek. Zanim dotrą na zamek zdążą się zadłużyć,
by po przybyciu odkryć, że wraz z posiadłością odziedziczyli w
spadku Józefa, kasztelana, który nie cierpi zmian, hałasu, ludzi,
w szczególności muflonów, czyli turystów; panią Cichą, czyli
sprzątaczkę, kucharkę i gospodynię w jednej osobie, wielką fankę
Heleny Vondraczkowej, która pędzi autorską orzechówkę
(orzechówka będzie grała wraz z prozakiem główną rolę napędową
powieści) i pana Spocka, ogrodnika, muzyka, hipochondryka o aparycji
pana Spocka z serialu Star Trek. W nowych realiach hrabia Franciszek
będzie próbował wydusić każdy grosz z muflonów, hrabina Vivien
będzie próbowała z hrabiego wydusić każdy grosz, by tylko
zrealizować swoje wielkie arystokratyczne ambicje, hrabianka Maria,
postara się dożyć dwudziestu lat, jako pierwsza w swoim rodzie (
dwie poprzednie Marie wysadziły się w powietrze lub zostały żywcem
pochowane w grobowcu). A to nadal jest początek. W trakcie
aklimatyzacji i próby wiązania końca z końcem, na podupadający
dwór kostkowy wpadnie Milada, menadżerka mająca na celu
zaprzęgnięcie całej rodziny celem zbicia kokosów na muflonach;
Deniska, córka wierzyciela, anorektyczka po odwyku; Olek i Leoś,
pardon Orlando i Leonardo, czyli hrabiowskie rodowodowe dogi, a także
stado owiec, koni i kóz. A cały teatr rozgrywany będzie ku uciesze
turystów.
Ciężki
żywot recenzenta, który zmuszony jest pod szyldem zgryźliwości
pisać o książkach, które bliskie są doskonałości. Jak tu
krytykować coś, co mnie bawiło, rozśmieszało do łez, irytowało
wszystkich wkoło, wywoływało ekstatyczne napady radości i
wprawiało w podejrzanie dobry humor? Dziennik hrabianki Marii III,
która kontynuuje wielowiekową tradycję spisywania życia
rodzinnego, pozostanie na długo w mojej pamięci. „Ostatnią
arystokratkę” i „Arystokratkę w ukropie” traktuję jako jedną
całość, ponieważ tom drugi jest bezpośrednią kontynuacją tomu
pierwszego, od razu nadmienię, jeżeli przekonam was do tej lektury,
od razu zaopatrzcie się w oba tomy. Pierwsza część zdecydowanie
jest śmieszniejsza, przestrzegam przed czytaniem jej w miejscach
publicznych, wywołuje niekontrolowane wybuchy śmiechu, chyba, że
ubóstwiacie tak jak ja, irytować starsze panie w kolejce do
lekarza. Scena na lotnisku, w której celniczka wyciąga za ogon
uśpioną Carycę, pozostanie ze mną na zawsze, by bawić mnie i
rozśmieszać w chwilach ponurej rzeczywistości. Evžen Boček
cudownie przerysował postaci, by osiągnąć właściwy efekt, a
skandaliczne i zatrważające zachowania bohaterów, doprowadzają do
przerażającej konkluzji, że kiedyś każdy z nas takich Kostków
spotkał w swoim życiu. W tomie drugim powoli wkrada się gorzka
prawda o hrabiowskiej rodzinie, w której każdy walczy o swoje, nie
dbając o innych członków rodziny. Głowa rodu okazuje się
apodyktycznym skąpcem, matka lekkoduchem, ogrodnik łysiejącym
hipochondrykiem, kasztelan leniem, a kucharka rozpija całe
towarzystwo orzechówką, a to wszystko okraszone sucie świetnym
humorem i nieocenionym w trudnych sytuacjach prozakiem.
Dylogię
rodziny Kostków polecam w ciemno każdemu, kto chce poprawić sobie
humor i fantastycznie spędzić czas. Lektura jest lekka, przyjemna,
zabawna, zgryźliwa, uszczypliwa i złośliwa.
PS.
Poza hipotetycznymi duchami, oba diariusze z fantastyką nie mają
nic wspólnego.
Ocena tom 2: 8/10
Przesłanie: "Zdecydowanie nie należy czytać w miejscach publicznych."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz