Eksplozja akcji i przygody w retrofuturystycznym świecie podniebnych
piratów w powieści nominowanej do Arthur C. Clarke Award 2010
Mały bandycki port położony na uboczu rozległego kontynentu Vardii. Kapitan Darian Frey zawija tu przed kolejną łupieżczą wyprawą swoim statkiem powietrznym, który przewozi kontrabandę, napada na inne statki i unika jak ognia fregat Marynarki Koalicji.
Lukratywne zlecenie na frachtowiec wydaje się świetną okazją łatwego zarobku. Kiedy jednak napad się nie udaje, a frachtowiec eksploduje, Frey staje się wrogiem publicznym numer jeden ściganym przez doborową jednostkę Arcyksięcia i bezwzględną łowczynię nagród. Wie jednak coś, czego nie wiedzą oni: że frachtowiec przewoził tajemniczy ładunek i że jego samego wrobiono. Nie wie jednak, że został wplątany w spisek groźniejszy dla jego awanturniczej załogi niż demony czy nieumarli. I że będzie potrzebował wszystkich swoich przestępczych talentów, by wymknąć się żądnym władzy książętom, dyszącym żądzą zemsty byłym kochankom i budzącym grozę Przebudzonym…
Mały bandycki port położony na uboczu rozległego kontynentu Vardii. Kapitan Darian Frey zawija tu przed kolejną łupieżczą wyprawą swoim statkiem powietrznym, który przewozi kontrabandę, napada na inne statki i unika jak ognia fregat Marynarki Koalicji.
Lukratywne zlecenie na frachtowiec wydaje się świetną okazją łatwego zarobku. Kiedy jednak napad się nie udaje, a frachtowiec eksploduje, Frey staje się wrogiem publicznym numer jeden ściganym przez doborową jednostkę Arcyksięcia i bezwzględną łowczynię nagród. Wie jednak coś, czego nie wiedzą oni: że frachtowiec przewoził tajemniczy ładunek i że jego samego wrobiono. Nie wie jednak, że został wplątany w spisek groźniejszy dla jego awanturniczej załogi niż demony czy nieumarli. I że będzie potrzebował wszystkich swoich przestępczych talentów, by wymknąć się żądnym władzy książętom, dyszącym żądzą zemsty byłym kochankom i budzącym grozę Przebudzonym…
[Amber, 2011]
[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/95460/przebudzeni ]
AGA:
Chris
Wooding to „światowej sławy autor powieści tłumaczonych na 19
języków”, a Przebudzeni to „Piraci z Karaibów w
kosmicznej space operze nominowanej do Arthura C. Clarke
Award 2010” - oto, co wydawca zamieścił na okładce
powieści, której pierwszy tom miał rozpoczynać cykl
„Opowieści Ketty Jay”. Wprowadzanie w błąd konsumenta,
wykorzystywanie nieprawdziwych informacji w celach marketingowych
jest karalne, a jakby nie patrząc, Chris Wooding światowej sławy
pisarzem nie jest, jego strona na Wikipedii ma zaledwie dziewięć
wersji językowych, a Przebudzeni zdecydowanie nie są kosmiczną
space operą!!! Dobrze, że chociaż nominacja do brytyjskiej nagrody
imienia Arthura C. Clarke'a z 2010 jest zgodna z prawdą, a sama
książka przegrała wyścig o tytuł najlepszej powieści
brytyjskiej 2010 r. z Chine Miévillego Miastem i miastem,
zapewne słusznie.
„Ketty
Jay”, to hybryda towarowo-bojowa klasy Wickfield Ironclad, statek
powietrzny latający na aerium, i tak jak w naszym świecie o ropę,
tak i w świecie Koalicji, toczono wojny o dostęp do najlepszych
złóż tegoż paliwa. „Ketty Jay”, to również
schronienie dla życiowych uciekinierów i wykolejeńców,
miejsce pracy dla amatorskiej załogi szmuglerów, parających
się od czasu do czasu piractwem. Na czele jednostki stoi Darian
Frey, trzydziestoparoletni niedojrzały lawirant i krętacz, któremu
zamarzyła się wolność i samodzielność, a w jego niedoli
towarzyszą mu: niepraktykujący lekarz Malvery, mechanik-milczek
Silos, dwóch pilotów myśliwców Harkins i Artis
Pinn, pierwszy tak tchórzliwy, jak drugi głupi,
pasażer-demonista Grayther Crake z golemicą Bess, pokładowy kot
Żużel oraz nowy nabytek martwa/nie-martwa nawigator Jezibeth Kyte,
nazywana po prostu Jez. Cała ta hałastra pijaczków
gnębionych przez przeszłość i wyrzuty sumienia, pakuje się w
kłopoty przez swojego chciwego, smarkatego kapitana, który
przyjmuje niesprawdzone, podejrzanie łatwe i lukratywne zadanie,
mające na celu zdobycie skrzyni z klejnotami. Cóż za banał!
W ostatecznym rozrachunku Banda Freya nie zdobywa klejnotów,
zestrzeliwuje statek pełen ludzi, staje się najbardziej ściganą
zgrają pechowców żywych lub martwych w Koalicji, a dopaść
ją chcą zarówno zleceniodawcy, jak i arcyksiążęcy Rycerze
Centurii, ale żeby nie było zbyt łatwo poluje na nią łowczyni
Trinica Dracken oraz agenci Shacklemore'a. Akcja się rozwija, a
bohaterowie próbują rozwiązać zagadkę i wywinąć się od
stryczka.
Powieść
Woodinga garściami czerpie z literackich kanonów literatury
awanturniczej, stąd piraci, szmuglerzy oraz Marynarka, która
na nich poluje, porty mniej lub bardziej podejrzane,
uwięziona dama (Amalicia Thade), kryjówka piracka
(Retribution Falls), oczywiście zabraknąć nie mogło powietrznych
bitew, a nawet przeklętego okrętu Manów, na wzór
Latającego Holendra. Autor stereotypową marynistyczną powieść o
piratach po prostu przeniósł na grunt fantastyki,
uzupełniając o elementy, tak ostatnio popularnego,
steampunka. Świat wykreowany przez pisarza, to miejsce, w którym
statki nie pływają po morzach, tylko latają na tajemnicze paliwo -
aerium, naukowcy potrafią stworzyć golema i demoniczne bronie,
zamiast wiktoriańskiego mesmeryzmu jest demonizm, a wszystko
okraszone tajemniczymi istotami z Ruin zwanymi Manami.
Wszystko
brzmi uroczo i idealnie, tym bardziej że przez całą książkę nie
można się nudzić i akcja gna z kopyta od pierwszych stron, ale
czymże byłoby „Zgryźliwym Piórem”, gdybym nie dodała
ALE.... świat Dariana Freya jest nie tyle niedopracowany, ile brak
mu głębi, jakiegoś własnego sznytu, charakteru, kalka powieści
awanturniczej jest udana, ale zbyt dosłowna, a elementy zaczerpnięte
ze steampunku, owszem w sposób umiejętny i ciekawy, ale są
niewystarczające. Poza tym bohaterowie, tak jak świat
przedstawiony, są dwuwymiarowi. Nawiązując do opinii innych
recenzentów
(http://thebooksmugglers.com/2010/06/book-review-retribution-falls-by-chriswooding.html)
zgadzam się, że poza Freyem i może Crake'iem, reszta
bohaterów została potraktowana po macoszemu i banalnie,
choć nie zgadzam się z opinią, że dotyczy to wyłącznie postaci
kobiecych; taki choćby Pinn został opisany wyłącznie jako głupi
opój, chętny do drak, który snuje nierealne marzenia o
chwale. Niedostatki w kreacji świata i bohaterów jedynie
mogłaby tłumaczyć chęć autora stworzenia książki, w której
wartka akcja jest motorem całej powieści oraz to, o czym nie
przekona się zapewne polski czytelnik, że wiele odpowiedzi na
dręczące po zakończeniu lektury pytania oraz nadanie kolorytu
postaciom, zostało zawarte w dalszych trzech tomach przygód
załogi „Ketty Jay”.
„Przebudzeni”
to awanturnicza powieść o piratach w klimacie steampunk, której
niezaprzeczalną zaletą jest wartka akcja i klimat steampunkowy,
a zdecydowaną wadą jest przewidywalne, bezsensowne zakończenie
i dwuwymiarowe postaci. Jest to lektura łatwa, lekka, nawet
przyjemna, pozbawiona głębi, nostalgii, niepotrzebnych wątków
romansowych, opisów i zbędnej filozofii, niestety jest też
uładzona i grzeczna kojarząca się bardziej z Planetą Skarbów
Disneya niż Piratami Polańskiego . Ot, steampunk opera dla
grzecznych dzieci.
Ocena: 5/10
Przesłanie:
„Akcja, akcja, akcja i po akcji”.
----------------------------------------------------------------------------------
PATI:
„Przebudzeni”
to wreszcie kawał przyzwoitego steampunku z klimatem. Jest to
książka typowo przygodowa, poprawnie napisana, choć niestety dość
nierówna – początek na przykład pochłonęłam w chwilę
moment; w środku się męczyłam; żeby końcówkę doczytać
z mniejszą już przyjemnością, ale za to dużo szybciej. Osobiście
przyznaję się też, że bardzo nie lubię jak przed każdym
rozdziałem autor streszcza nam co się będzie w nim działo, osoby
inteligentne od razu domyślą się co i jak i psuje to nie tylko
element zaskoczenia, ale i samą przyjemność czytania.
Jaki
też zgorzkniały jest Pan autor i jakie dziwne prezentuje podejście
do kobiet... Główna postać „Przebudzonych” - Kapitan
Frey - to niezwykle irytujący drań, traktujący kobiety jak
zabawki. Utwierdzony w przerażającym przekonaniu, że jego urok i
czar osobisty rozszerza nogi każdej napotkanej panience. Nie waha
się kłamać jak najęty i to na takim poziomie, że sam zaczyna
wierzyć w to co mówi, zresztą sam twierdzi, że: Urok
osobisty - jak się przekonał - był sztuką udawania, że naprawdę
się myśli to, co się mówi”. Nic więc dziwnego, że pół
kraju zdradzonych i zostawionych przed ołtarzem kobiet ma ochotę go
zabić. Ma jednak skurczybyk sporo szczęścia, że jak dotąd żadnej
się to jeszcze nie udało. Ta męska szowinistyczna świnia już
dawno moim zdaniem powinna: albo skończyć w burdelu, albo na
stryczku. W burdelu oczywiście nie w nagrodę, ale jako mieszkaniec
i pracownik. I choć postępowanie Freya jest w jakiś nieudolny
sposób usprawiedliwiane przez autora, to to nie sprawiło, że
ani trochę więcej, że będę go (bardziej / w ogóle) lubić.
Darian Frey (zwany przez mnie Dorianem Greyem - sic!) to jak mniemam
w zamyśle autora takie połączenie Indiany Jonesa z Jamesen Bondem,
kochany przez niewiasty niepokorny chłopczyk z przerostem ego.
Niestety, jak dla mnie to tylko słaba namiastka i powielenie
standardu.
Jak
mamy kapitana to i powinna być załoga. No i mamy grono
niedopasowanych społecznych wyrzutków, wyjętych spod prawa,
uciekających od wspomnień... Wszyscy członkowie załogi Freya
kryją w sobie oczywiście jakieś tajemnice z przeszłości. I
niestety wszystkie zostają nam dokładnie wyjaśnione i nie
pozostawiają nic wyobraźni, ani na następne części. Najbardziej
oczywiście czeka się na historie: Crake'a, Jez oraz doktora
Malvery, niestety wszystkie przewidywalne i rozczarowujące moim
zdaniem. Story of Jez mnie może i zaskoczyła, ale niestety
rozczarowała, bo skwitowałam ją takim krótkim, stanowczym –
aha.
Czytając
miałam wrażenie, że jest to taki trochę pilot do serialu o
kapitanie i jego dzielnej załodze, o przemianie bawidamka, pod
wpływem traumatycznych przeżyć - tzn wszyscy chcą mnie zabić - w
dobrego kapitana dbającego o swoich ludzi. Trochę to też pachnie
mi kultowym Firefly i innymi tego typu produkcjami. Chociaż nie
powiem, zobaczyłabym to w produkcji HBO, ale myślę, że tylko
pierwsze 3 sezony, bo potem mogłoby być już nudno.
Pomimo
całego mojego marudzenia nie jest to bynajmniej książka zła i
fuj. Dużo się w niej dzieje, akcja goni akcję, tylko, że tak
troszkę linearnie. Bohaterowie podążają za okruszkami i dziobią
je niczym kury ziarno i przenoszą się z miejsca na miejsce starając
się ocalić własne skóry, takie to trochę nużące w
ogólnym rozrachunku, akcja nie rozgałęzia się, tylko rolę
postaci wiodącej przekazują sobie poszczególni członkowie
załogi Ketty Jay.
Czy
warto? To zależy czego oczekujecie od książki i jakich bodźców
ma ona Wam dostarczyć. Jeśli byliście kiedyś w kinie na filmie
akcji, gdzie przez bite dwie godziny coś się dzieje, to mniej więcej
coś takiego znajdziecie na stronach tej książki. Trwa to jedynie trochę
dłużej. Polecam „Przebudzonych” także fanom „załogowych”
seriali, a w szczególności steampunkowcom. Reszta niech sama
podejmie decyzję, czy ma ochotę na pełną akcji przygodę z
początkującą piracką załogą Ketty Jay
Ocena: 5 na 10 (średnia)
Przesłanie:
„Kobiety są taaakie głupie i naiwne”.
Pati, rozwalasz mnie swoimi recenzjami :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń