niedziela, 16 sierpnia 2015

„Lot sowy” - Mercedes Lackey & Larry Dickson



Rodzice Dariana byli myśliwymi, którzy w Lesie Pelagirskim łapali w pułapki istoty zmienione przez magiczne burze, a potem sprzedawali ich fantastyczne skóry. Darian jednak nie towarzyszył im w ich ostatniej wyprawie do Pelagiru – polowania, z którego nigdy nie wrócili.


Obecnie Darian jest uczniem czarodzieja Justyna, życzliwego starca, który uparcie twierdzi, że Darian ma „talent”. Jednak pogrążony w rozpaczy po stracie rodziców chłopiec nie jest zainteresowany magią i zamiast się uczyć, szuka pociechy w lesie, gdzie ukryty wśród olbrzymich drzew samotnie przeżywa żałobę. I to właśnie ze swojej kryjówki na skraju Lasu Pelagirskiego Darian widzi atak północnych barbarzyńców na swoją wieś. Samotny i bezsilny ucieka w głąb lasu. Nie wie jednak, że w odwiecznych ostępach zamieszkują Jastrzębi Bracia, lud starożytny i magiczny, a ucieczka doprowadzi go do odkrycia, którego ani Justyn, ani rodzice nie mogli przewidzieć…

[Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2015]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/232169/lot-sowy]

PATI:

Pierwszą książkę Mercedes Lackey przeczytałam jeszcze w szkole podstawowej i przyznam się szczerze, że głównie to okładka „Strzały Królowej” skusiła mnie do jej zakupu. Jak się okazało - nockę miałam z głowy. Następnego dnia pognałam jak szalona po „Lot strzały”, a na zbliżającą się gwiazdkę rodzice sprezentowali mi „Upadek Strzały”. Jeden jedyny raz w życiu zdarzyło mi się, że zaraz po skończeniu trzeciej części trylogii chwyciłam od razu za tom pierwszy i przeczytałam ją w całości raz jeszcze. Cała "Trylogia Strzał Królowej" to najczęściej polecana i pożyczana przeze mnie książka i teraz myślę, że to wręcz cud, że zawsze do mnie wracała. Może pożyczający wiedzieli, że zabiłabym i trupowi wyrwała moje najukochańsze książki? Dzisiaj okładka trzyma się już tylko na taśmie klejącej, ale te wspomnienia... te wylane łzy...

Jakieś 2-3 lata temu powtórzyłam cały Cykl o Valdemarze - poza dwoma tomami „Przysięgi i honoru” - w ramach niemego protestu, że nie wydano całości, a jedynie 2 tomy z 3. Chwyciłam za Valdemar nie tylko chcąc przypomnieć sobie losy bohaterów, z którymi dorastałam, ale też trochę z ciekawości, jak bardzo zmieni się mój odbiór tych pozycji. I muszę przyznać, że choć miejscami niektóre książki są dość naiwne, to nadal czyta się je wyśmienicie, a kreacja świata: fauny, flory i pomysły autorki na akcje są naprawdę rewelacyjne. Z resztą naiwne wydawały mi się tylko poszczególne tomy, w których głównymi bohaterami byli ci nieletni. Te dorosłe wcale, a wcale nie odbiegały poziomem od najlepszych pozycji z gatunku fantasy. Mam nadzieję, że tym wstępem wyjaśniłam wam jak bardzo uwielbiam tę autorkę i jak mocno czekałam przez ten cały czas na to, żeby zostały wydane kolejne, niepublikowane dotąd części z jednego z moich ulubionych światów fantasy. Czy te dwadzieścia lat czekania opłaciło się?

„Lot Sowy” to, na szczęście tylko powierzchownie, naiwna opowieść o kolejnym biednym osieroconym nastolatku. Darian stracił oboje rodziców i wioska postanowiła, że skoro posiada jakiś talent magiczny, to będzie uczył się na czarodzieja. Nie ukrywajmy, że rozpieszczonemu przez rodziców chłopcu, nie w smak jest jednak nauka, on kocha las i tam czuje się najlepiej. Jego arogancja i lenistwo jest oczywiście źle przyjmowana przez resztę zamkniętej i odizolowanej społeczności. Jego rodzice także nie byli wcześniej akceptowani - jako ci, którzy nie dość, że przybyli z zewnątrz to jeszcze zajmowali się nie rolą, ale polowaniami na tajemnicze i groźnie stworzenia z Lasu Pelagirskiego. Darian znosi więc przytyki z powodu swojego pochodzenia z mniejszą lub większą godnością, ale nie zapominajmy, że jest on nadal tylko dzieckiem. W dniu, kiedy jego wioska zostaje zaatakowana przez barbarzyńców ucieka w głąb puszczy i jego życie się zmienia - spotyka na swojej drodze Legendarnych Sokolich Braci, ale jakże odmiennie ukazanych, niż w trylogii „Magicznych Wiatrów”.

Faktem jest, że sama historia jest prawdopodobnie całkiem fascynująca dla młodych czytelników, ale dość banalna dla dorosłych. Tam gdzie młodzież znajdzie przygodę i akcję, a może i wzór do naśladowania oraz podwaliny pod wiarę we własne siły; tam niestety pełnoletni czytelnik ziewa, a główny bohater będzie go na zmianę: irytować, drażnić, mocno wkurzać i śmieszyć. Dość antypatyczny, wiecznie narzekający chłopiec, do tego ciągle we łzach, nie zdobył mojego serca mimo swojej niewątpliwej inteligencji i odwagi (choć czasem można ją i nazwać głupotą wieku szczenięcego). Miejscami wydawał mi się aż tak nieprawdziwy w swojej dobroci i poczuciu obowiązku, że aż nie chciało mi się wierzyć, że dziecko zwłaszcza w wieku 13 lat postępowałoby właśnie w taki sposób. To dziwne, bo znam młodocianych bohaterów od "Mercedeski" i aż mi się nie chciało wierzyć, że mogła stworzyć aż taką karykaturalną postać. Chociaż trzeba przyznać, że Vanyel też w książce "Sługa Magii" był raczej irytującym gnojkiem, ale za to na jakiego mężczyznę wyrósł :) Jest więc może i nadzieja dla naszego Dariana.

Ale tak naprawdę, to nie na Dariana zwracałam uwagę, a głównie na postacie dorosłych, i na to jak one są opisane. Szczególnie na to w jaki sposób postępują ze zbyt inteligentnym na swój wiek chłopcem. Każdy miał na to własny sposób: jedni bardzo głupi, a inni trochę mądrzejszy, ale za to bardziej podstępny. Postępowanie Justusa spostrzegłam jako dość egoistyczne, jeśli chodzi o podejście do szkolenia chłopca. Aż się chciało mi krzyczeć, że bycie dobrym nauczycielem, to też jest wielka sztuka i naprawdę nieliczni ja opanowali. Gawiedzi wioskowej nie trudno przyznać trochę racji co do sposobu postrzegania chłopca - nie dość, że „psuł” im własne dzieci, to jeszcze w żaden sposób nie przykładał się do powierzonych mu zadań. Choć wypominanie mu rodziców i złej krwi jest absolutnie naganne, to nie powiem, ale mnie też by w końcu zirytowało, że chłopak ma wszystko za przeproszeniem w nosie i nawet nie zarabia na własne utrzymanie. Fakt, że oczekiwali wdzięczności w dość nachalny sposób, nie zmienia wcale faktu, że ta wdzięczność im się należała. No i Sokoli Bracia - to już szczyt obłudy. Niby tacy dobrzy, a tak naprawdę jakby się zastanowić to bardzo wygodni i bezwzględni. Śnieżny Ogień wprost mówi, że bez zmrużenia okiem poświęci życie chłopca, a z drugiej nazywa go braciszkiem i pozwala mu się wypłakiwać na ramieniu. Oczywiście widziani oczami dziecka wydają się jednak społeczeństwem idealnym, wyrozumiałym, rodzinnym i wojowniczym (choć dość zapobiegawczym i roztropnym). Darian nie wie jednak, że nauczenie go języka Tayledrasów było tylko przykrywką do zrobienia pętli w jego umyśle, by powstrzymać go przed napadami histerii, na które dorośli nie mieli czasu. Ale czy naprawdę, czy po prostu było im tak wygodnie? Spoglądając na "Lot Sowy" z tej perspektywy zupełnie już inaczej zaczęłam odbierać tę książkę - przestała być dla mnie infantylna i banalna. Raczej ukazywała, jak inteligentne dziecko może zburzyć spokój w każdej społeczności i jak można sobie z nim poradzić. Albo i nie radzić zupełnie.

Do tego, z resztą jak zwykle w swoich książkach, Lackey ukazuje nam Valdemar jako miejsce dość bezwzględne, że życie w nim to wcale nie jest słodka bajka. Autorka nie stroni od brutalnych scen oraz otwarcie opowiada o okrucieństwach świata. Dużo wydarzeń jest tylko zasygnalizowanych, ale nie trzeba się bardzo wysilać, by zrozumieć, że chodzi o homoseksualizm, prostytucję, czy pedofilię. I choć książka jest miejscami zbyt przegadana, zbyt dosłowna, to jednak nie sposób się od niej oderwać. Trochę za krótka, trochę zbyt mało akcji, zbyt dużo analizy psychologicznej, a jednak jest tak wyśmienicie napisana - ubrana w proste słowa i niezwykle płynna. Dużym plusem także były nawiązania do postaci znanych z poprzednich książek, na które uśmiechałam się z rozczuleniem i znów nabrałam ochoty by do nich powrócić. Nie zapomniałam także, że ęą książkę Lackey napisała ze swoim mężem Larrym Dixonem, ale tak jak "Trylogia Magicznych Wojen" także napisana w tandemie z małżonkiem, odbiegała od reszty książek, tak "Trylogia Sowiego Maga" jak najbardziej wpisuje się w jakże mi dobrze znany styl "Mercedeski".

Mogłabym się czepiać Zysku i S-ka za stronę 108 gdzie pomylone są imiona postaci, mogłabym także podyskutować na temat opisu z tyłu książki - Jastrzębi Bracia oraz hasła "Chłopiec, który nie ma nic, sięga po moc (!!!???), żeby zmienić świat". Ale nie będę. I to z bardzo egoistycznych pobudek - chcę wreszcie poznać dalsze losy Valdemarczyków i ich sprzymierzeńców. Marzę o wydaniu wreszcie pełnych trylogii i dokończenia Cyklu. A po cichu liczę także na reedycję.

W kolejce na mnie czekają „Oczy sowy”. I wiecie co? Już nie mogę się doczekać. Naprawdę. Zwłaszcza, że Darian już trochę dorósł i mam nadzieję na więcej akcji i ogólnie bardziej dorosłą pozycję. Polecam głównie fanom autorki w celu uzupełnienia cyklu oraz młodym (męskim) czytelnikom, w których może "Lot Sowy" zaszczepi miłość do tego świata, jak u mnie to zrobiła Talia i jej historia. Mercedes Lackey warto poznać w wieku nastoletnim - to miłość i sympatia, która pozostaje do końca życia.

  • A book published in this year
  • A book with non human characters
  • A book by a female author
  • A book set in a different country
  • A book from an author you love tha you haven't read yet
  • A book at the bottom of your to-read list
  • A book with magic
  • A book that was originally written in a different language


Ocena książki: 7 / 10
Przesłanie: "O tym jak chłopiec wpada z deszczu pod rynnę."



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz