wtorek, 25 sierpnia 2015

"Rok Szczura: Widząca" - Olga Gromyko

Jedni marzą o władzy i sławie, kto inny o bogatym i wygodnym życiu, a ktoś o cichym rodzinnym szczęściu.
Z tysiąca ścieżek utkany jest ludzki los i tylko Najjaśniejsza Bogini wie, dokąd prowadzą.
Czy młodej wędrowniczce starczy szczęścia by dokonać właściwego wyboru?
Czy właściwy wybór w ogóle istnieje?
Bo żeby jedno marzenie się spełniło czasem trzeba zrezygnować z innych…

[Wydawnictwo Papierowy Księżyc, 2014]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/240194/rok-szczura-widzaca]







PATI:

Podczas gdy Aga walczyła z recenzją "Szczurynek", ja cichaczem przeczytałam "Rok Szczura". Bynajmniej nie było to zrobione z premedytacją, ale po prostu w bibliotece zauważyłam taki samotny „Rok” stojący na półce i postanowiłam się nim zaopiekować. W swojej recenzji Aguś zawarła już wszystko to co trzeba wiedzieć o samej autorce, więc nie zamierzam się powtarzać, oraz wyjaśniła dokładnie w jaki sposób Szczurynki powstały. Z tego co widziałam, Aga odniosła wrażenie, że posiadanie szczura jest fajne... ja za to po lekturze "Roku", szczurów boję się jeszcze bardziej.

Pewne rzeczy wynosi się z domu - mój ojciec nie cierpi szczurów, więc wychowywana na jego nienawiści nigdy także nie pałałam do nich zbytnią sympatią. Napawają mnie wstrętem, do tego uważam je absolutnie niehigieniczne i złośliwe stworzenia, których główną rolą jest życie pośród śmieci, roznoszenie chorób i robienie kolejnych pokoleń. Tak jak Prachettowe gryzonie w "Zadziwiającym Maurycym i jego uczonych szczurach", mogłam jeszcze przeboleć (traktowałam je bardziej jak myszki), tak Gromykowe mnie obrzydzały i powodowały tylko drgawki i nerwowe przełykanie śliny - były prawdziwsze i takie realne, a co za tym idzie, okropnie przerażające. Żeby było jasne, te klatkowe domowe szczury mnie nie ruszają - mogę je pogłaskać, wziąć nawet do ręki (na trochę). Myślę, że głównie dlatego, że są czyste i napiszmy to wyraźnie - nieskażone kanibalizmem i choróbskami!

Ale w "Roku szczura", jak już pisałam, nie znajdziemy miłych i słodkich gryzoni. Za to są takie co zagryzają małe kocięta i takie, które rzucają się na człowieka i obgryzają jego ciało do kości - tutaj chciałabym dodać, że ów człowiek jeszcze żył. Może właśnie dlatego tak przypadła mi do gustu Ryska - główna bohaterka, która nienawidzi szczurów, równie mocno jak ja, a przynajmniej do momentu kiedy nie poczułam się przez nią w pewnym sensie zdradzona. Ryskę możemy nazwać fantem, jaki pozostawił po sobie żołnierz wrogiej Sawrańskiej armii, gdy on i jego pobratymcy najechali wioskę Przybłocie w celach gwałtów i grabieży. Wychowywana przez ojczyma, nie zaznała ani ciepła, ani miłości, bo jej żółte oczy od razu zdradzały mieszane i hańbiące pochodzenie. Jej los odmienił się trochę, kiedy została oddana za długi rodziny na służbę do bogatego krewniaka, Świstaka, a że Ryska była pracowitą i grzeczną dziewuszką, szybko podbiła serca pozostałej służby, znalazła tam też przyjaciela - Żara - młodego nicponia o dość luźnym podejściu do cudzej własności. Ale Ryska miała też jeszcze jedną zaletę bardzo korzystną dla gospodarstwa Świstaka i całej wioski - była Widzącą (przyszłość). A przy Widzących zawsze kłębią się szczury.

Ryski nie sposób nie lubić - jest niesamowicie pozytywną i altruistyczną postacią. W głębi serca pozostała wieskową (pisownia z książki) dziewczyną, która jedynie czego pragnie to domu, męża i dzieci. Jest tak dobra i naiwna, że aż się jej czasem żal robi, ale pomimo, że spotyka na swojej drodze całe zło tego świata, to i tak potrafi zachować swoją niewinność. Żar dla odmiany to bohater, którego bardzo trudno lubić - z upartego łobuziaka wyrasta na osobę bez skrupułów, dla której życie w zbytku to jedyny cel. Ale jest też i Alk - postać tajemnicza, bezczelna i okrutna - jego nie cierpi się od samego początku. A ja nie zmieniłam o nim zdania aż do samego końca książki.

Nie lubię pisać źle o pisarzach, których lubię, ale otwarcie muszę przyznać, że nie jest to najlepsza z książek Olgi Gromyko. Jest zdecydowanie najbardziej poważna, przerażająco naturalistyczna i bezwzględna. Jest zaledwie miejscami trochę zabawna, a to już poważny zarzut do autorki, która potrafi przez całą książkę opisywać parę błądzącą po lesie, a człowiek przy tym zaśmiewa się do łez (Zawód Wiedźma). Ale to nic - najstraszniejsze jest zakończenie, a właściwie jego paskudny brak. Rozumiem, że w zamyśle ma to być cykl, ale wydaje mi się, że zakończenie całkiem pokaźnej historii w taki sposób, w jaki ma miejsce w "Roku szczura" bardziej przypomina mi początkującego pisarza, niż doświadczoną i uznaną autorkę. Zbyt dużo czasu nasi bohaterowie spędzają w drodze, żeby po dotarciu na miejsce... po prostu wyruszyć ponownie dalej. Nie rozumiem też, po co pojawia się epizodyczne bawienie się w detektywów - póki co całkowicie nie związane z całością historii - ale być może Gromyko ma na to jakiś pomysł.

Książka nie była całkowitą stratą czasu, w końcu to Gromyko, ale niestety dla mnie okazała się rozczarowaniem - niestety nie tego oczekiwałam. Przynajmniej tyle, że nie jest nudno, a miejscami książka okazywała się jak narkotyk - pożerała mi godziny w zastraszającym tempie, aż blady świt pukał w okno i budził mój zdrowy rozsądek mówiąc, że jeśli nie chcę być w pracy zombie - to 4 godziny snu jest absolutnym minimum. Ciekawe i niebanalne postacie, świetnie skonstruowany świat, oszczędne podawane informacje na temat magii sprawiają, że książka potrafi porwać. Nie jest to jednak pozycja, od której zaczynałabym przygodę z Gromyko - cudowny styl i lekko pióro nie zatuszują braków w historii.

  • A book with nonhuman characters
  • A funny book
  • A book by a female author
  • A book set in a different country
  • A book from the author that you love that you haven't read yet
  • A book with magic
  • A book that was originally written in a diffrent language

Przesłanie: "Krowy chorują na wykształcenie, ale na dyplomację to już nie."
Ocena: 7/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz