czwartek, 16 stycznia 2014

"Zamknięty świat" - Robert Silverberg

Zamknięty świat

" W roku 2381 licząca wiele miliardów ludność Ziemi żyje w gigantycznych Monadach - wielokilometrowej wysokości budowlach podzielonych na miliony maleńkich komórek mieszkalnych. Wszyscy wierzą, że tak właśnie być powinno, że ich piętrowy świat jest najwspanialszym z możliwych. Pewnego dnia Charles Mattern dowiaduje się jednak, że istnieje zupełnie inny, zewnętrzny świat. Tego dnia zaczyna się jego upadek... i pielgrzymka do wolności." 

[Prószyński i S-ka, 1997]
[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/55195/zamkniety-swiat ]


PATI:
Coś ostatnio nie mam szczęścia do dobrych lektur. Dlatego sięgając po „Zamknięty Świat” miałam nadzieję na coś dobrego, bo Silverberg jak prawie każdy pisarz potrafi stworzyć i dzieło, i poczynić tak zwanego gniota. Ten zbiór opowiadań, który trafił mi w ręce z częściowego przymusu, niestety należy do tej drugiej kategorii. Opowiadania połączone ze sobą głównymi postaciami przeplatającymi się przez całą tą, jakże za długą, książkę pokrótce mają nam udowodnić tylko tezę, że życie człowieka w stadzie ma też swoje granice i tak naprawdę każdy jest w jakimś stopniu nonszalantem - czyli jednostką aspołeczną, nieprzystosowaną do życia w miliardowej społeczności. Nonszalanci natomiast kończą: albo na przyjemnej terapii łączącej pływanie w basenie niczym w łonie matki z ostrym praniem mózgu; albo jako przypadki kompletnie beznadziejne - w zsuwni przerobieni na energię.



Czy trzeba było naprawdę tworzyć, aż tyle opowiadań żeby udowodnić tą jakże oczywistą tezę? Chociaż w sumie nie jest to chyba jednak najważniejsze pytanie. Czy trzeba to przeczytać? Absolutnie nie! No chyba, że komuś się naprawdę nudzi i ma ochotę po ekscytować się jako fan „50 twarzy Greya” quasi pornuskiem. Bo moi drodzy, ludzie żyjący w monadach, bo tak nazywają się wielkie wieżowce liczące sobie po 1000 pieter i jakieś 3km, mają zasadę, że seks rozładowuje napięcie i dlatego nikt nikomu nie może go odmawiać. Panowie radośnie lunatykują więc w wiadomym sobie celu po piętrach mając swoje faworytki, albo odwiedzając na chybił trafił niezaliczone wcześniej drzwi. I to wszystko w ramach Szczęść Boże! radosnej prokreacji, która jest największym dobrem tej jakże nieskomplikowanej społeczności. Tutaj nadmienię, że przez pół książki zastanawiałam się, że skoro tam każdy z każdym (ale głównie w swoim „mieście”) to kiedy wreszcie brat trafi na siostrę? Chociaż jak dowiadujemy się w jednym z opowiadań zazwyczaj pierwszymi partnerami sióstr w odkrywaniu swej kobiecości są ich bracia... Z opowiadania na opowiadanie opisy lunatykowania stają się coraz gorętsze, ale i monotonne. Większość akcji właśnie się na nich opiera, bo to że gdzieś tam chodzą i coś tam robią, w przypływie tej tendencyjnej erotyki przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.

Co osobiście mnie dotknęło w „Zamkniętym Świecie” to zredukowanie kobiety do maszynki do zaspokajania męskich potrzeb i rozładowania frustracji seksualnej. Żadne z opowiadań nie mówi o kobiecie zajmującej jakieś znaczne stanowisko, czy ba... nawet wykonującej jakąkolwiek pracę, poza jedną artystką tworzącą „psychodeliczne gobeliny”, która pojawia się jako postać poboczna - jest żoną jednego z głównych bohaterów. Kobiety mają: rodzić,opiekować się dziećmi i być otwartą i chętną na każdego. Rażący jest także brak przywiązania do dzieci, które tak naprawdę się produkuje na chwałę pana i społeczności. Bo nie masz dzieci – jesteś nikim i mieszkasz w dormitorium z innymi bezdzietnymi parami, a jak masz ich za mało to może jesteś nonszalantem? I tylko się nie denerwuj bo „złość sterylizuje!”

Brak prywatności, zazdrości został jednak tylko teoretycznie wypleniony w tym społeczeństwie, a udowadnia nam każde kolejne opowiadanie. Raz za razem, i jeszcze raz i jeszcze raz... Odniosłam wręcz wrażenie, że każdy w tej monadzie jest niezadowolony i gdyby Silverbergowi się chciało i bóg pozwolił to opisałaby każdą osobę z tej wielomiliardowej społeczności chcąc nam na siłę udowodnić tą główną tezę.

W opowiadaniach pojawił się także wątek polski, a mianowicie kilkaset pięter w miastowcu, którego życie bohaterów bliżej poznajemy na samym praktycznie dole drabiny społecznej nazywa się Warszawą. Bo żyjąc w tej quasi utopii nie są sobie wszyscy równi! Warszawa to piętra czysto robotnicze, utrzymane w brązach, gdzie ludzie rzadko używają ichnich prysznicy i mają nad wyraz rozwinięte mięśnie dzięki pracy fizycznej, którą bez problemu mogłaby zostać wykonana szybciej i lepiej przez maszyny. To jakże bardzo stereotypowe podejście do naszego kraju sprawiało, że za każdym razem miałam ochotę rzucić tą lekturą przez cały pokój.

Po prawie miesiącu męki, a Ci co mnie znają wiedzą, że ja nie czytam książek, ale je pożeram, dotarłam wreszcie do końca tego „dzieła”. Jak dla mnie to erotyka w bardzo słabym wydaniu pod pseudo inteligentnym płaszczykiem niedopasowanych jednostek i ich dylematów. Czyta to się słabo, historie kuleją, a sceny seksu nużą. Do przeczytania w desperacji i lufą przy skroni.

Skala od 1 - 10: 3
Przesłanie książki: „Złe lektury sterylizują” 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
AGA:
Widzę, że Pati nie zostawiła suchej nitki na poczciwym Robercie i jego opowiadaniach. Wszystko, co dla mnie jest mało istotne w tej książce, opisała Pati, z której niektórymi tezami się zgadzam, ale nie oburzam się tak bardzo, bo ogólny sens opowiadań jest dla mnie ważniejszy niż świat przedstawiony.

Na  książce  Silverberga  pokutuje  częściowo  to,  że  w  edycji  polskiej  „Zamknięty  świat”  został   wydany,  jako powieść,  bez  jakiejkolwiek  wzmianki  o tym, że  jest  to  tak  naprawdę zbiór  opowiadań,  a  przecież były one publikowane również samodzielnie i zdobywały nominacje do nagród, np. rozdział szósty wydany pt. "The World Outside" został nominowany do Nagrody Hugo, choć przyznaję, że nie wiem za jakie walory literackie, ale cóż, jak wiadomo przyznawanie nagród i nominacji rządzi się swoimi prawami, często nie zrozumiałymi dla zwykłego czytelnika.

Robert Silverberg, gdy wydał antologię miał trzydzieści sześć lat i jego głównym źródłem utrzymania było pisanie książek erotycznych. Na początku lat siedemdziesiątych działał nadal ruch hippisowski, który przecież wyrażał swoją kontestację poprzez negację pieniądza, konsumpcji, własności prywatnej, tradycyjnej w kształcie rodziny i  materializmu, nie  wspominając już o  tym,  że   przyczynił się  do  ruchu  ekologicznego,  rewolucji  seksualnej i  rozpowszechnieniu  środków  odurzających.  Biorąc  to  pod  uwagę,  nie  ma  się  czemu  dziwić,  że   jednym  z najwyraźniejszych cech świata monady, w którym gnieździ się kilkaset tysięcy osób, jest lunatykowanie, czyli wolny i nieograniczony seks uprawiany z dowolnymi, najlepiej przypadkowymi partnerami, bez skrępowania, często na oczach męża.

W 2381 roku ludność Ziemi wynosi ok. 75 mld ludzi, a większość z nich żyje wertykalnie w wielkich betonowych wieżowcach zwanych monadami, nieliczni żyją horyzontalnie w gospodarstwach rolnych, dbając o dostarczanie żywności  do  miastowców  i  ściśle  kontrolując  swój  przyrost  naturalny.  Z  jednej  strony  ludzie  wykazują  się ekologiczną postawą polegającą na odciążeniu terenów zdatnych pod uprawy, a zasiedlaniu tych zniszczonych, a z drugiej strony płodzą w sposób nieograniczony i niefrasobliwy dzieci, co potwierdza w swej „oratorskiej” mowie Michael Statler: Za kogo się mamy, by twierdzić, że przyszłe  pokolenia poradzą sobie z rosnącą populacją gorzej niż my; że nie znajdą sposobu, aby pomieścić pięćset, kto wie, może nawet tysiąc miliardów? W dwudziestym wieku nie znalazłabyś nikogo, kto by uznał za prawdopodobne, że na Ziemi może żyć tyle ludzi, ile żyje dzisiaj. Więc po co na zapas martwić się czymś, co niekoniecznie musi być dla przyszłości jakimkolwiek problemem...

Komuna  monadalna  jest  społeczeństwem  kastowym,  rozlokowanym  w  dwudziestu  pięciu  miastach,  które stanowią  o  statusie  i  przydatności  społecznej,  opartym  na  utwierdzonym  religią nieograniczonym,  ale kontrolowanym płciowo rozrodzie, na wolnym ogólnodostępnym seksie oraz na rezygnacji z prawa własności. Czyż wolność seksualna nie była jednym z atrybutów ruchu hippisowskiego, czy seks nie był jedynym tanim środkiem rozrywki i leczenia frustracji wśród społeczeństw stłamszonych przez ustrój totalitarny?

Oczywiście  w  społeczeństwie  podporządkowanym  jednej  i  właściwej  idei,  osoby  wykazujące odstępstwa  od radosnej rzeczywistości, zagrażające  delikatnemu ładowi społecznemu, najpierw się przywołuje do porządku wizytami u pocieszycieli, potem wysyła się do inżynierów moralności, a na koniec, gdy wszystkie środki zawiodą, wykorzystuje się argument ostateczny i nieodwracalnie skuteczny, a mianowicie suwnie, gdzie człowiek staje się organicznym paliwem.

"Zamknięty świat", to klasyczna antyutopia, napisana lekkim piórem, którą przeczytałam szybko i nie przytłoczyła mnie swoją tematyką. Początkowo obawiałam się, że seks i seksizm zawarty w książce zdominuje lekturę, jednak są one tylko tłem do całej historii – oj, słyszę zgrzyt zębów Pati. Książka jednak traktuje o ważnych sprawach, jak przeludnienie Ziemi, o skrajnych społecznych zachowaniach, o wolności seksualnej, o totalitarnych pomysłach rozwiązywania problemów, o prawie do indywidualizmu i wyróżniania się. Brakuje jednak w opowiadaniach rozwinięcia tematyki związanej z rolą kobiety w społeczeństwie monadalnym; nie opisuje się szerzej kwestii ludzi starszych, poza tym, że istnieją dla nich specjalne dormitoria; wszyscy bohaterowie są młodzi, ale nie ma ani jednego bohatera dziecięcego; nie ma zwierząt domowych; nie ma też chorób, poza bezpłodnością, a co za tym idzie, nie funkcjonują w tym świecie szpitale.

Owszem książka jest może trochę płytko i pobieżnie napisana, ale tak naprawdę, ile współcześnie napisanych książek ma dwieście czterdzieści stron i traktuje na tych stronicach, o czymś poważnym? A co do zarzutu, czemu nasza biedna Warszawka została tak nędznie potraktowana, odpowiadam, a czymże nasza stolica była w latach  siedemdziesiątych, jak nie miastem robotniczym?

Skala od 1 do 10: 5
Przesłanie: „Silverberg musiał być zły na ruch hippisowski, gdy okazało się, że jest za stary, by do nich dołączyć. Dlatego wymyślił problem przeludnienia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz