niedziela, 21 grudnia 2014

"Marsjanin" - Andy Weir


Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie.


Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!

Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja,   w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

Realizowany na podstawie tej książki film reżyseruje Ridley Scott, a główną rolę gra Matt Damon.


[Wydawnictwo Akurat, 2014]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/235716/marsjanin]

AGA:


Pierwszy raz „Marsjanina” zobaczyłam w zapowiedziach książkowych księgarni internetowej, spojrzałam i nie zainteresowałam się nim w ogóle. „Nie oceniaj książki po okładce”, a ja na przekór, zrobiłam odwrotnie; spojrzałam na wiszącego w powietrzu(?), raczej w atmosferze, astronautę w kombinezonie, otulonego czerwonym pyłem, i co? Automatycznie skojarzyłam projekt Erica White'a, wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak nazywa się autor okładki, ze wszystkimi filmami z przełomu wieków, takimi jak „Misja na Marsa”, czy „Czerwona planeta” i odrzuciłam tę powieść z powodu domniemań. A fe, tak się nie powinno robić. Niedługo po tym na Facebooku jeden ze znajomych zamieścił link do audiobooka tejże książki na YouTube (ang.) https://www.youtube.com/watch?v=3TiyohYgako, zachwalając go jako kawał dobrej fantastyki naukowej. Krok po kroczku zbliżałam się do złapania się na haczyk marketingu, choć nie nachalnego. Następnym etapem był krótki teaser filmu wyświetlony przed seansem „Interstellara”, zresztą genialnego, który to teaser dopiero po pewnym czasie skojarzyłam z powieścią Andy'ego Weira. Ostatnim gwoździem do trumny, no nie to złe wyrażenie, jeszcze raz, ostatnim krokiem do decyzji o przeczytaniu tej książki okazała się nagroda 2014 Goodreads Choice Awards. Rzadko decyduję się na czytanie książek na topie, zazwyczaj niestety okazują się rozczarowaniem, ten jeden raz nie czuje się winna temu, że uległam masowemu zachwytowi.

Andy Weir nie jest znany szerzej na rynku wydawniczym, nigdy niczego nie wydał przed „Marsjaninem”, prowadzi bloga, na którym publikował swoje opowiadania, i na którym po raz pierwszy pojawiła się seria literackich odcinków o Marku Watney'u. Powieść została najpierw wydana jako e-book na Kindla, a po odniesieniu niespodziewanego sukcesu, wydana w formie papierowej. O dziwo, zanim pojawiła się papierowa publikacja w lutym 2014 roku, w marcu 2013 wydano audiobook (nagrodzony Audie Award 2014), i nawet pomimo wcześniejszych wydań, książka i tak osiągnęła sukces. W Polsce „Marsjanin” został wydany przez imprint Wydawnictwa MUZA, a mianowicie przez Wydawnictwo Akurat, którego redaktorem naczelnym jest Arkadiusz Nakoniecznik, który, jak wiadomo, był przez dwa lata redaktorem miesięcznika „Nowa Fantastyka” i tłumaczem literatury fantastycznej.

Powieść „Marsjanin” to historia astronauty, którego misja na Marsie zostaje nagle przerwana w wyniku nasilającej się burzy piaskowej. W trakcie ewakuacji niestety nie dociera do MAVu, czyli Mars Ascent Vehicle, który miał go wynieść na orbitę czerwonej planety i dalej do Hermesa, którym załoga miała powrócić na Ziemię. Od tego momentu rozpoczyna się „przygoda” Marka Watney'a, który będąc botanikiem i inżynierem, ale przede wszystkim człowiekiem o niezaprzeczalnie ścisłym i logicznym umyśle, walczy o przetrwanie na niegościnnej planecie.

Fabuła dość prosta w swojej konstrukcji, ot taki marsjański Piętaszek skrzyżowany z misją Apolla 13, próbuje nie umrzeć z głodu i skontaktować się z NASA, a wszystko to podparte przez naukowe obliczenia i rozwiązania. Czy wszystkie dane podawane przez autora w powieści są prawdziwe, nie wiem, założyłam a priori, że programista komputerowy i syn fizyka, postara się przybliżyć przynajmniej do rzeczywistych danych. Cała książka byłaby niesamowicie nudnym zbiorem naukowych rozważań, gdyby nie sposób narracji. Przez większość powieści wykorzystana jest narracja pierwszoosobowa w formie dziennika, rejestrująca kolejne dni pobytu Marka Watney'a na Marsie. Sam bohater charakteryzuje się poczuciem humoru i jego autoironiczne wypowiedzi spisane potocznym językiem, są kwintesencją tego, co spowodowało taką popularność tej książki. Autor stworzył bohatera, którego czytelnik nie może nie lubić, któremu dopinguje i przeżywa z nim każdy sukces i niepowodzenie. Sposób opisania całego zdarzenia i kłopotów, w które popadł Mark przestają być tylko zlepkiem naukowych wywodów, a stają się interesującymi monologami.

Szczerze zastanawiałam się, czy jest możliwe przeniesienie tej powieści na szklany ekran, hmm, chyba trzeba zmienić to wyrażenie, jest lekko przestarzałe, na plazmowy/ciekłokrystaliczny ekran, jest możliwe tak, by nie zanudzić widza. Do połowy powieści uważałam, że nie, a głównym powodem był język i narracja, której finezji i niuansów nie przekazałby Matt Damon, ani żaden aktor. Jednak akcja powieści z czasem wychodzi poza obręb wyłącznie dbania o egzystencję i robi się na tyle ciekawie, że Hollywood z pewnością znajdzie spore pole do popisu. Czy wybór Matta Damona na Marka Watney'a jest trafny, to się dopiero okaże, na razie podchodzę do tego projektu sceptycznie, pamiętam Matta Damona z „Interstellara”, gdzie również grał rozbitka na nieznanej planecie, ale o całkowicie odmiennym charakterze niż bohater Weira - bezwzględny, egoistyczny, ponury i brrr... po prostu szumowina jakich mało.

Andy Weir wykorzystał od dawna istniejące w kulturze motywy Piętaszka, dodał do nich elementy dramatyzmu astronautycznego Apolla 13, ale ubrał te znane i oklepane motywy w wyjątkowo autoironiczne szaty. Polecam tę książkę zarówno tym, co zakochani są w fantastyce, jak i tym, którzy po prostu chcą przeczytać dobrą literaturę.

Ocena: 8,5/10
Przesłanie: „Fantastyka naukowa też może być odprężającym doświadczeniem”.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz