Wysmakowany album, w którym literatura łączy się z kartografią, by zabrać czytelnika w niezwykłą podróż po pięćdziesięciu tajemniczych lądach.
Portretując pięćdziesiąt odległych wysp rozsianych na pięciu oceanach, Judith Schalansky udowadnia, że atlas geograficzny to najbardziej poetycka z książek. Z pracowicie zebranych relacji historycznych i danych naukowych wysnuwa intrygujące literackie miniatury. Zestawiając je z subtelnymi, całostronicowymi mapami, tworzy całość o wielkiej mocy oddziaływania na wyobraźnię. Jedyną w swoim rodzaju, romantyczną książkę-marzenie, która zachwyci wszystkich miłośników wyimaginowanych podróży.
„Atlas wysp odległych” zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na najpiękniejszą niemiecką książkę roku.
Olga Tokarczuk tak napisała o "Atlasie":
"Ta wspaniała książka sięga do prawdziwego sedna podróży – to już nie nerwowe i kompulsywne przemieszczanie się po świecie z popularnym przewodnikiem w ręku, lecz spokojna i dogłębna kontemplacja osobliwości świata. Określenie „palcem po mapie” nabiera tutaj zupełnie innego znaczenia – staje się poznawaniem bardzo osobistym, wręcz zmysłowym. Zgadzam się z Autorką: kartografia powinna zostać uznana za rodzaj literatury, a atlas należy traktować jak tom poetycki".
[Wydawnictwo Dwie Siostry, 2014]
[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/205582/atlas-wysp-odleglych]
AGA:
Wydawnictwo
Dwie Siostry specjalizuje się w literaturze dla dzieci i młodzieży
i od dłuższego czasu gości na półkach mojej córki, głównie ze
względu na wysoki poziom edytorski, a także ze względu na szatę
graficzną wydawanych książek. Wydawnictwo wybiło się na polskim
rynku literatury dziecięcej, dzięki serii „Mistrzowie
ilustracji”, w której ukazują się reedycje klasycznych
powieści literatury dla dzieci, w twardych oprawach ozdobione
pracami najwybitniejszych polskich ilustratorów, oraz mapami
ilustrowanymi przez Aleksandrę i Daniela Mizielińskich, które
zasłynęły swą urodą i niespotykaną koncepcją w całej Europie.
Jednak, z powodu takiego, a nie innego profilu wydawniczego, jest to
wydawnictwo, o którym poza rodzicami, pedagogami i bibliotekarzami
mało kto wie, ponieważ literaturę przeznaczoną dla dorosłych
wydają w niewielkiej ilości.
Wydawnictwo
Dwie Siostry wydało w 2013 roku książkę, która w 2009 roku
uzyskała tytuł Najpiękniejszej Niemieckiej Książki Roku, która
na łamach wielu portali, blogów i grup społecznościowych
przewijała się bez przerwy, i której urodę sławiono wszędzie,
jak piękną Helenę. Niestety w związku z dość niebagatelną
sumą, którą należało by wydać, aby ją mieć na własność,
oczekiwałam pojawienia się tej pozycji na bibliotecznych półkach
i moja cierpliwość w końcu została wynagrodzona. W grudniu 2014
roku wpadł w moje ręce „Atlas wysp odległych” Judith
Schalansky.
Co
to jest „Atlas wysp odległych”? W pierwszej chwili myślałam,
że będą to historie o mitycznych, legendarnych lub wymyślonych
wyspach. Jednak zgodnie z tym, co zamieszcza wydawnictwo na stronie
internetowej, jest to pięćdziesiąt
odległych wysp rozsianych na pięciu oceanach, Judith Schalansky
udowadnia, że atlas geograficzny to najbardziej poetycka z książek.
Z pracowicie zebranych relacji historycznych i danych naukowych
wysnuwa intrygujące literackie miniatury. Zestawiając je z
subtelnymi, całostronicowymi mapami, tworzy całość o wielkiej
mocy oddziaływania na wyobraźnię. Z
wieloma powyższymi stwierdzeniami będę polemizowała poniżej,
aczkolwiek jest to podstawowy obraz oraz to, czego można spodziewać
się po tej publikacji. Judith Schalansky, rocznik 1980, dziecko
zamkniętych granic i podzielonych Niemiec, studiowała historię
sztuki i projektowanie komunikacji wizualnej, a także dogłębnie
zgłębiła zagadnienia typografii książki. Ze wstępu dowiedzieć
się można więcej; że zakochała się w mapach, gdy granice były
nieprzekraczalne; że mapy polityczne kłamią; że pięknem
rozbłyskają wyłącznie mapy fizyczne, które nie dbają o
wydarzenia historyczne; że odkryła kiedyś w atlasie akwarelę
wyspy, odwzorowanej bez skali i bez odniesienia do stałego lądu,
którą określiła najbardziej samotną wyspą, jaką kiedykolwiek
widziała. Te wszystkie informacje zawarte w przedmowie dużo mówią
o autorce oraz o proweniencji książki, która powstała z miłości
do map, a one przecież mogą łagodzić tęsknotę powstałą z
samego obcowania z rycinami odległych lądów. Ta miłość zgubiła
autorkę, nie pierwszego i nie ostatniego pisarza, który nie umiał
okiełznać własnej pasji.
Każda
karta wyspy opatrzona jest kilkoma niezmiennymi cechami: nazwa wyspy,
ewentualna przynależność do archipelagu, nazwy w innych językach
(w szczególności tych zmieniających przynależność
terytorialną), koordynaty (współrzędne geograficzne), odległość
do trzech wybranych lokalizacji, oś czasu z zaznaczonymi
ważniejszymi datami, tekst (opowieść) i oczywiście mapa w skali
1 : 125 000. Książka opatrzona jest również glosariuszem i
indeksem. Układ książki, staranność typograficzna, minimalizm w
grafice, jednolity układ wprowadzają czytelnika w błąd, że jest
to publikacja popularnonaukowa, tym bardziej, że autorka w
przedmowie wielokrotnie nadmieniała o nieustannym uczęszczaniu do
bibliotek i korzystaniu z wielu zbiorów kartograficznych. Niestety
nic bardziej mylnego. Uważny czytelnik, taki który nie wierzy na
słowo, doszuka się wielu nieścisłości. Pierwszą z nich jest
fakt, że autorka raz przedstawia wyspę, a raz archipelag wysp, nie
nadmieniając o tym czytelnikowi, tak jest chociażby z St. Kilda,
które są szkockim archipelagiem wysp. Trzy lokalizacje wyspy
względem innych terytoriów, są wybierane losowo, bez
jakiegokolwiek klucza, ani nie są to najbliższe lądy, ani nie są
one wybrane ze względu na strony świata, jedynie wybór pisarki
decydował, które wyspy i kraje zostaną umieszczone na osiach
odległości. Kolejnym brakiem konsekwencji oraz przypadkowością
doboru wykazała się autorka przy podawaniu powierzchni wyspy, raz
autorka podaje powierzchnię wyspy (np. Wyspa Atłasowa), a za drugim
razem powierzchnię całkowitą, do której włączone są również
przybrzeżne inne wysepki, a także wody terytorialne (np. Robinson
Crusoe). Te brak konsekwencji łatwo niestety wyjaśnić, ponieważ
najbardziej prawdopodobnym źródłem wiedzy autorki była Wikipedia,
czego dowodzi właśnie powierzchnia wyspy Robinson Crusoe, ponieważ
właśnie na niemieckojęzycznej Wiki zostaje podana powierzchnia
zgodna z tą w książce, a mianowicie 96,4 km kw, gdzie na
angielskojęzycznej i polskojęzycznej podana zostaje powierzchnia
47,94 km kw. Podobną sytuacje można odszukać w danych dotyczących
ludności, autorka podaje liczbę mieszkańców w oparciu o dane
statystyczne zawarte głównie w Wikipedii i nie byłoby w tym nic
bulwersującego, gdyby nie fakt, że nie trzymała się jednego
rocznika, tak, by można było sobie ewentualnie porównać stan
ludności pomiędzy wyspami, tylko skacze po datach jak pijany zając,
raz jest to rok 2000 (np. Brava), za drugim razem 2002 (np. Robinson
Crusoe), za trzecim z 2009 (np. Trindade). Raz udało mi się
odszukać inne źródło danych populacji, gdyż nie mogłam je
dopasować do żadnej ze stron Wikipedii, i odnalazłam dane
ludności na stronie Mysterra Magazine, a dotyczyły te dane wyspy
Ascension. Tak chaotyczne, nieujednolicone czerpanie wiedzy i
przekazywanie jej dalej, bardzo umniejsza wartość książki i
zaufanie do autorki. Rozumiem, że Judith Schalansky apelowała w
przedmowie, aby kartografia powinna w końcu zostać uznana za
rodzaj literatury, a sam atlas za gatunek poetycki, ale dokąd by
człowiek dotarł, gdyby mapy traktować tak, jak autorka
potraktowała statystykę, demografię i historię?
Skąd
pojawiła się taka zacięta dociekliwość w poszukiwaniu
nieścisłości, przecież sięgałam po "Atlas wysp odległych" nastawiona pozytywnie i mając nadzieję brać udział w podróży
pełnej zaczarowanych miejsc? Lektury "Atlasu" nie rozpoczęłam od
sprawdzania poprawności informacji, ale od po prostu czytania
opowieści. Czytając wcześniej różne recenzje na blogach
literackich spotkałam się z opinią, że są to historie
tajemnicze, będące zwierciadłem dla marzycielskiej duszy
człowieka, który pragnie odkrywać nowe lądy. Fakt są to
niejednokrotnie tajemnicze historie, tak tajemnicze, że aż
niezrozumiałe, wyrwane z kontekstu historii, wybrane fragmenty
jakiegoś incydentu, wspomniane wydarzenia, ubarwione tak, ze wydają
się czasem zatrważające, wręcz nieprawdziwe. Niestety
wielokrotnie są one dla czytelnika po prostu niezrozumiałe, to że
autorka wiedziała o czym pisze, nie oznacza, że odbiorca tego
tekstu zrozumie to w jakikolwiek sposób. Najlepszym przykładem na
bezsensowność tekstu, jest opis dotyczący wyspy Annabon, gdzie
podawanie skrótów 3COV, EA5BYP , czy DJ9ZB i nadmienienie o jakiejś
stacji nadawczej, nie daje czytelnikowi dosłownie nic, ani
przyjemności z opowieści, ani jakiejkolwiek wiedzy, o zrozumieniu
nie wspominając. Nie rozumiejąc przekazu pisarki, zaczęłam
wertować Internet w poszukiwaniu zrozumienia (!!!) . Innym razem
opowieść o wyspie jest po prostu nudna, jakby autorka nie miała
pomysłu na nią lub wydarzenia, które miały miejsce przytłoczyły
ją i wybrała najprostszą z możliwych historii, czego przykładem
jest historia wyspy Tristan da Cunha, gdzie autorka pominęła
najciekawsze informacje, że jest to prawie wyspa przeklęta, bowiem
jak nie wybucha wulkan, to następuje izolacja wymuszona przez I
Wojnę Światową, albo następuje plaga szczurów na przemian z
zarazą wybijającą owce, połowa społeczności ma astmę, a cała
popadła w alkoholizm. Z "Atlasu" o wyspie można dowiedzieć się
„ekscytującej” informacji o panującym tam mikrokomunizmie,
który mniej miał wspólnego z utopistycznymi ideami, co sugeruje
autorka, a bardziej po prostu z warunkami i specyfiką życia.
Drążąc
opowieści spisane przez Judith Schalansky w "Atlasie wysp
odległych", odkryłam wiele interesujących historii i
zaskakujących informacji. Zdobyłam też pewność, że nie należy
bezkrytycznie wierzyć w to, co spisane na papierze, że ta drobna
nieufność wobec autora ma swoje podstawy, a czasem może
niespodziewanie odkryć przed nami niespotykane pokłady wiedzy i
zdolności. Czytając historie wielu wysp odkryłam, oczywiście nie
pierwsza i nie ostatnia, że pomimo tego, że jak to autorka określa,
że wyspy są przecież tylko małymi kontynentami, że
człowiek jest nie tylko zwierzęciem stadnym, ale potrzebuje również
przestrzeni i innych stad, aby się właściwie rozwijać. Większość
historii wysp przeplata się z tragediami ludzkimi, wynikającymi z
izolacjonizmu, braku dostępu do edukacji, opieki medycznej, a nawet
do zróżnicowanego pożywienia. Czytając opowieści o życiu
wyspiarzy, można dowiedzieć się o klątwach rzuconych na
społeczeństwa za grzechy, które po dokładniejszej analizie
okazują się skazą genetyczną wywołującą achromatopsję na
Pingelap lub astmę na Tristan da Cunha lub okazuje się chorobą
zabijającą noworodki, która jest po prostu tężcem noworodkowym
na St Kilda. Jednak bywają wyspy przeklęte, gdzie nieszczęścia
zdarzają się znacznie częściej niż na innych np. Tristan da
Cunha, czy od samego początku skazane są na moralną zagładę, jak
np. Pitcairn, gdzie osiedliła się w 1790 roku część zbuntowanej
załogi „Bounty”, gdzie również doszło do walk wynikiem
których pozostał na wyspie jeden mężczyzna i dziewięć kobiet, a
aktualnie żyjący potomkowie osadników jakby ulegli złemu czarowi,
bo w 2004 roku siedmiu mężczyzn na 47 mieszkańców zostało
oskarżonych o wykorzystywanie seksualne nieletnich, te 14%
społeczeństwa, okazało się pedofilami. Nie spotkałam wyspy
szczęśliwej, jedynie te, które są bezludne, mają w sobie więcej
neutralnego szczęścia niż inne, co świadczy tylko o tym, że
człowiek wpływa na wszystko bardzo destruktywnie.
"Atlas
wysp odległych" jest doskonałym przykładem na świetny pomysł,
fatalnie wykonany. Książka pod względem zamysłu, typografii i
grafiki jest fantastyczna, bardzo inspirująca, ale niestety
odniosłam wrażenie, że autorka chcąc uhonorować te wszystkie
małe wyspy, zatraciła się w niefrasobliwości, niszcząc własną
książkę. Pozycja ta bowiem traci w moich oczach całkowicie, nie
jest bowiem ani dobrym źródłem wiedzy, ani też dobrą literaturą,
co więcej wprowadza i mami czytelnika, że jest inaczej. Niestety
załączenie glosariusza i indeksu nie czyni ją naukową, brak jest
rzetelnej bibliografii (choć nie mogło być inaczej, biorąc pod
uwagę to, że zapewne źródłem wiedzy była głównie Wikipedia),
brakuje też legend do map, wyjaśnienia metodologii tworzenia tego
atlasu. Brak mi słów, że zachwyt nad formą jest w obecnych
czasach na tyle potężny, że przyćmiewa zdroworozsądkowy
krytycyzm.
- A book by female author
- A book of short stories
- A book set in different country
- A nonfiction book
- A book based on thru story
- A book by an author you have never read before
- A book that was originally written in a different language
Ocena: 3/10
Przesłanie: "Marketing i typografia motorem sukcesu, podkreślającego bezkrytyczny zachwyt bezrefleksyjnego czytelnika pokolenia obrazkowego".