„Arinta była bardzo odważną dziewczyną. Mieszkała w samym środku wyspy Moya tysiąc lat temu, kiedy wyspa unosiła się na powierzchni oceanu niczym żywy statek. Nie było lasu, nie było granic, nie było Zapomnianych Ziem, a na każdym drzewie śpiewały ptaki. Pewnego dnia jednak ognisty demon, który zamieszkiwał niespokojne dno morza, zauważył przepiękną pływającą wyspę i zapragnął jej dla siebie. Demon nazywał się Yote…”
Isabella ma trzynaście lat. Jest równie odważna co Arinta. Uwielbia słuchać legend opowiadanych przez Ta i studiować jego mapy, na których na pergaminie wyczarowuje dalekie kraje. Isa nie marzy jednak o podróży do egzotycznego Afrik, chce zwiedzić wzdłuż i wszerz rodzimą wyspę i narysować mapę Moya.
Płonne nadzieje. Przyszło jej bowiem żyć w czasach terroru Gubernatora Adori, który odgrodził Gromerę od reszty wyspy, wygnał część mieszkańców, a reszcie broni dostępu do pobliskiego lasu i rozciągających się za nim Zapomnianych Ziem. Wszystko zmienia się, kiedy w tajemniczych okolicznościach znika córka Gubernatora i szkolna przyjaciółka Isabelli, Lupe. Adori szuka śmiałków do wyprawy poszukiwawczej. Przebrana za chłopca, uzbrojona w tusz, pergamin, wiedzę przekazaną przez Ta i mapę gwiazd, Isa zgłasza się do tej niecodziennej drużyny jako kartograf i przewodnik.
Kierując się mapą, sercem i starożytnym mitem, Isabella odkryje w końcu prawdziwy cel swej podróży – musi ocalić wyspę Moya.
Dziewczynka z atramentu i gwiazd uwodzi czytelnika pełnym kartograficznych znaków wnętrzem, przygodą i magią. Prawa do tego błyskotliwego debiutu literackiego niespełna trzydziestoletniej, a już uznanej i nagradzanej Kiran Millwood Hargrave sprzedano dotychczas do 20 krajów!
[Wydawnictwo Literackie, 2019]
[Opis i okładka: https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/5010/Dziewczynka-z-atramentu-i-gwiazd/]
Ksiazka zrecenzowana dla Secretum.pl
AGA:
Każdy z nas nosi ze sobą mapę swojego życia . Mamy ją na skórze, w sposobie poruszania się, a nawet w tym, jak rośniemy i dojrzewamy.
Kiran Milwood Hargrave zabierana przez rodziców w wiele podróży po świecie, trafiła pewnego razu na La Gomerę, jedną z siedmiu Wysp Kanaryjskich. Tam podziwiając nie tylko piękne wulkaniczne krajobrazy, poznawała również mitologię Guanczów i zastanawiała się, jakby to było stać i patrzeć na te wszystkie dziwne wytwory natury, zastygłe jęzory lawy, martwe lasy i nie mieć świadomości, skąd, ani dlaczego powstały.
Tak narodził się świat Isabelli, córki kartografa z wyspy Moya. Dom Riosse niesie ze sobą gorzko-słodki posmak. Każdy odnajdzie w nim odrobinę własnego świata. Rodzina bowiem doznała strat, nie ma w nim już Ma i Gabo, mamy i brata Isy, ale jest pasja tworzenia map, zapach papieru i atramentu, wspólne marzenia ojca i córki o podróżach i jest, co najważniejsze, miłość i troska o drugą osobę. W Gromerze bowiem panuje dyktat Gubernatora, który jak za czasów kolonialnych, twardo i bez skrupułów wyzyskuje miejscową ludność, a w takich warunkach, ciężko nie poddać się smutkowi i zniechęceniu. Isabella pomimo radość odnajduje w spędzaniu czasu z przyjaciółmi - rosłym Pablem, zadziorną kura Panią La i koleżanką z klasy, Lupe, córką nielubianego Gubernatora. Dni toczyłyby się dla wszystkich jednakowo, gdyby nie dziwne znaki, które, jak mawia Masha, matka Pabla, zwiastują katastrofę; zwierzęta uciekają z wyspy i się topią, a jedna z uczennic wioskowej szkoły, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Minorowe nastroje urastają do buntu przeciwko Gubernatorowi, gdy ten lekceważy śmierć dziewczynki i próbuje uciec z wyspy. Przyjaźń Isabelli i Lupe zostanie wystawiona na próbę, tym trudniejszą, że w ich życie i życie całej społeczności wmiesza się mityczny demon Yota.
Motyw kartografii w powieści, pani Hargrave zaczerpnęła z własnego dzieciństwa, gdy wodziła palcem po mapach wielkiego atlasu i wymyślała zabawy w miejscach, gdzie się akurat zatrzymał jej wzrok. Ta więź między dzieckiem a rodzicami, która nawiązuje się, gdy łączy ich wspólna pasja, przebija przez całą książkę. Jednak to przyjaźń jest motywem przewodnim. To ona bowiem pcha Lupe do karkołomnej wyprawy w głąb wyspy, by udowodnić Isabelli, że nie jest tak samo zepsuta, jak jej ojciec, i to ona pcha Isabellę na ratunek przyjaciółce. Ich wspólne zmagania z przeciwnościami, które na ich drodze będzie stawiał demon Yote, pozwolą odrodzić się całej wyspie Moya na nowo.
Należy zwrócić uwagę, że „Dziewczynka z atramentu i gwiazd” to powieściowy debiut Kiran Milwood Hargrave. Jak na osobę tak młodą i niedoświadczoną pisarsko, umiała wyjątkowo plastycznie zaprezentować swój świat. Na tyle mocno odrysowała La Gomerę w Moyi, że czytając powieść czułam fale ocenu i przesypujący się czarny piasek między palcami. Ta obrazowość urzekła mnie od pierwszych stron książki. Przywołała wspomnienia z własnych podróży. Miłe było również odkrywanie krok po kroku, że Yota to Guayota, o którym i jego Tibicenach, szukałam tak niedawno informacji, czytając „Zamęt nocy” Patricii Briggs.
Jednak nie wszystko jeszcze jest dopracowane. Przez całą powieść drażniły mnie dialogi, które były trochę toporne i sztywne, proste i nie tchnęła z nich lekkość. Zdecydowanie nad nimi autorka musi popracować. Druga część fabularna, ta związana w szczególności z wędrówkami Isabelli i Lupe po czeluściach Moyi, przytłoczone są przez nadmierną ilość wydarzeń dziejących się na raz. To nierówne tempo, wywołuję trochę chaosu.
„Dziewczynka z atramentu i gwizd” to powieść o przyjaźni i odpowiedzialności, ale przede wszystkim o tym, by być dla siebie nawzajem inspiracją. Arinta, legendarna bohaterka, prowadziła Isabellę odważnie przez życie, dawała jej odwagę, natomiast Isabella dała Lupe powód, by ta udowodniła, że jest szlachetną i dobrą dziewczynką. Czasem ktoś musi wyjść ze swego kokonu konformizmu, inaczej całe społeczności mogą legnąć w gruzach.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz