Pianola, debiutancka powieść Kurta Vonneguta, to znakomicie napisana
antyutopia w kostiumie science fiction i - mimo upływu półwiecza od jej
publikacji - nadzwyczaj aktualna satyra na społeczeństwo zafascynowane
komputerami i automatami, a lekceważące wartości humanistyczne. Ameryka
po "drugiej rewolucji przemysłowej". Maszyny zastępują człowieka w coraz
to nowych dziedzinach - od pracy fizycznej do pracy umysłowej z
planowaniem na skalę państwa włącznie. Decydowanie o jednostce i
przyszłości społeczeństwa to także ich zadanie. Paul Proteus wywodzi się
z kasty doktorów - ludzi jak dotąd nie zastąpionych maszynami. Przed
nim obiecująca przyszłość, jednak porzuca to życie, a co więcej
przyłącza się do buntu tych, którzy chcą powrotu dawnego stanu rzeczy.
Pod wpływem kolegi, również członka najwyższej kasty w tym
technotronicznym społeczeństwie, Proteus w końcu podejmuje akty
terrorystyczne skierowane przeciwko temu bezdusznemu i w gruncie rzeczy
nieludzkiemu ładowi.
[Zysk i S-ka, 2007]
[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/36025/pianola ]
AGA:
Kurt Vonnegut, to autor, którego nazwisko przez całą moją znajomość z fantastyką przewijało się w tle, ale nigdy nie stało się pierwszoplanowe. Nazwisko tego amerykańskiego pisarza kojarzone jest głównie z tytułami, które zostały zekranizowane, czyli „Rzeźnią numer pięć” i „Śniadaniem mistrzów”. Mnie się nigdy z niczym nie kojarzył i zawsze należał do grona autorów, po których dzieła planowałam sięgnąć „kiedyś”. Cieszę się, że choć raz udało mi się zamienić to „kiedyś” na „teraz”, warto było.
Pianola (tyt. oryg. Player Piano) opublikowana została w 1952 roku w Stanach Zjednoczonych, a do polskich czytelników dotarła dopiero dwadzieścia pięć lat później w 1977 roku, nakładem Książa i Wiedza, a wznawiana była jeszcze trzykrotnie, zawsze w tym samym tłumaczeniu Wacława Niepokólczyckiego; dwa razy w 1996 roku przez wydawnictwo DaCapo i ostatni raz w 2007 roku przez Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Pianola to dystopia, Kurt Vonnegut zaczerpną z otaczającej go rzeczywistości wszystko, co najgorsze,wyolbrzymił, przejaskrawił i stworzył spójny świat przyszłości, w którym zawarł niepokoje teraźniejszości.
Oto świat, w którym „Pierwsza Rewolucja Przemysłowa zdewaluowała pracę mięśni, a potem druga zdewaluowała rutynę pracy umysłowej”, w którym społeczeństwo dzieli się na inżynierów i całą resztę, w którym człowiek podporządkowany jest bezdusznym, nieomylnym i ostatecznym decyzjom podejmowanym przez komputery. W tak wykreowanym świecie poznajemy Paula Proteusa, którego znamienne nazwisko już na początku powieści stygmatyzuje. Paweł Odmieniec, syn wielkiego ojca, inżynier, jeden z „władców” Illium, wspaniale rokujący dyrektor, mąż ambitnej żony, staje się trybikiem, który powoli zaczyna rdzewieć i nie pasować do istniejącej machiny korporacyjnej, poznaje drugi świat, Zarzecze, w którym próbuje się odnaleźć, który go pociąga, ale do którego, w końcowym rozrachunku, również nie pasuje. Odmieniec na całej linii.
Społeczeństwo vonnegutowskiej dystopii, to oligarchia inżynierska, przejęta misją zbawienia, wierząca w swoją odpowiedzialność za resztę społeczeństwa, z drugiej strony „knoty”, wojsko i pozostali zakwalifikowani do rozlicznych zawodów wg numerów klasyfikacyjnych; po obu stronach barykady stoją mesjasze, dążący do uszczęśliwienia zniewolonych ludzi. Vonnegut defetystycznie opisuje wizję przyszłości, w sposób satyryczny krytykuje inżynierów, którzy powierzają przyszłość i dobro ludzkości nieomylnym komputerom, tworząc co rusz nowe wynalazki, pozbawiające ich pracy i godności.
Bohaterowie „Pianoli”, w tym Paul Proteus, są pretekstem do tworzenia absurdalnych sytuacji i prześmiewczych dyskusji, jakie ze sobą prowadzą, czego najlepszym dowodem są niekończące się rozmowy małżeńskie Paula z Anitą, z Lasherem, czy z Kronerem. Vonnegut fantastycznie operuje satyrą i hiperbolą tworząc niezaprzeczalnie genialny świat absurdu, w którym bohaterowie sami z siebie robią głupców, a sceny przesłuchań policyjnych, imprez integracyjnych, kłótni małżeńskich, a nawet przedstawień dramatycznych, służą wyśmiewaniu niehumanistycznych i oligarchicznych zapędów ludzkości do odhumanizowanej, idealnej rzeczywistości. Przemiana Odmieńca od lekko sfrustrowanego inżyniera-menadżera, przez rozdartego wewnętrznie idealistę, aż po marionetkowego rewolucjonistę, pokazuje jak ślepa i autodestrukcyjna potrafi być ludzkość, że ludzie potrafią być naiwni i nie widzieć zagrożeń, potrafią też być świadomi niebezpieczeństw i pomimo tego nadal brnąć w przepaść. A jedyną racjonalną, normalną, zdroworozsądkową postacią jest, o ironio losu maszcząca się na amerykańskim autorze, szach Bratpuhru, który widzi niewolników w Korpusie Naprawczo-Odnowieńczym, komunizm w gospodarce, który dostrzega bezcelowość udoskonalania narzędzi codziennego użytku oraz fałszywego boga w pozornie wszechwiedzącym EPICAC-u. Szach, można założyć pochodzący z jednego z arabskich krajów, by nie rzec z Iranu, jest jedynym mądrym i widzącym zagładę narodu amerykańskiego w jego wyścigu technologicznym. Prorocze? Ironiczne?
Pianola, to bardzo trudna do zrecenzowania książka, ponieważ Vonnegut potrafi esencjonalnie, hiperbolicznie i satyrycznie opisać świat ludzi oraz ich ślepą wiarę w maszyny i ich możliwości, w taki sposób, że żadna recenzja nie jest w stanie oddać ani błyskotliwości dialogów, ani absurdu i teatralności sytuacji. Umiejętność wyłuskiwania za pomocą ironii prawdy, jest niezaprzeczalnym atutem książki. Jednak powieść czyta się mozolnie, zainscenizowane sytuacje są zbyt sztuczne, mające charakter teatralnej groteski, przez co świat staje się bardziej sztuką, a bohaterowie aktorami, niż ludźmi z krwi i kości. Po przeczytaniu Pianoli ma się lekki posmak nudy i charakterystycznego dla szkolnych lektur, przesytu mądrych i cennych idei, rad i przestróg, którymi karmiony jest czytelnik.
Ocena: 7 na 10
Przesłanie: „Głównym zadaniem ludzkości jest, aby była jak najbardziej ludzka, a nie stanowiła tylko przydatek do maszyn, instytucji i systemów”
----------------------------------------------------------------------------------
PATI:
Są takie książki, o których naprawdę trudno coś napisać. Kiedy spojrzałam na swoje notatki po skończeniu „Pianoli” odkryłam, że mam zapisane zaledwie jedno zdanie i jeden cytat... Nie oznacza to bynajmniej, że jest to słaba książka - wręcz przeciwnie. Jest to kawał dobrej, ale i ciężkiej literatury, która dzięki specyficznemu ironicznemu poczuciu humoru Vonneguta nie przytłacza, ale nie czyta się też jej łatwo i przyjemnie. Jest dobra, bo o coś w niej chodzi i ma sens. I chociaż nie jest to najlepsza książka tego pisarza, to to jednak zawsze jest Vonnegut - czyli klasa sama w sobie.
Pianola to jednak debiut Vonneguta z 1952 roku i może dlatego widzę różnice między innymi książkami, które jego czytałam, a przyznaję się, że miałam w życiu taki okres pożerania pozycji za pozycją dopóki nie nastąpił przesyt. Dopiero teraz po latach chwyciłam, za jego kolejną, dla mnie, książkę i muszę przyznać szczerze, że jest do bardzo dobra powieść mająca znamiona genialnej, ale jakby nie do końca... chyba najbardziej brakuje mi tego jeszcze bardziej błyskotliwego humoru Vonneguta znanego i tak uwielbianego z innych książek, no i tej lekkości pióra, którą pisarz nabiera z wprawą.
Wyobraźmy sobie świat, gdzie ludzie nie mają co robić bo wszystko o wiele lepiej robią za nas maszyny. Gdzie życie zostało nam, aż tak bardzo ułatwione, że jest aż po skroś nudne. Gdzie przeciętni ludzie zostali obdarci z poczucia sensu i własnej wartości. Założenia jak zwykle były wspaniałe - ludzie w trakcie wojny uratowani przez przemysł tak daleko poszli w ułatwianiu sobie życia, że maszyny poniekąd rządzą ludźmi. To one określają przydatność i stanowisko, inteligencję i kastę klasowa danej jednostki. Maszyny rządzą też prawem, komunikacją i nawet wydzielają mu kieszonkowe z pensji na drobne wydatki takie jak papierosy czy alkohol. Bo w tak skonstruowanym społeczeństwie nie zostaje przeciętniakowi nic innego jak tylko po godzinach pracy iść i się upić do baru albo w raz z innymi gapić się na łódeczkę z papieru spływającą rynsztokiem. Ludzie nieinteligentni przydzielani są do prac z litości, lub w miejsca gdzie maszyny byłby nieefektywne. Na przykład 40 robotników naprawia dwustopową dziurę w jezdni (co brzmi akurat prawie jak raj na ziemi:). Choć przeciętnemu źle się nie dzieje: ma i ubezpieczenie na życie i wszystkie udogodnienia, ludzie szczęśliwi nie są. Dziwne prawda?
Po drugiej strony barykady żyje inteligencja – inżynierzy z zasady uznający się za ludzi lepszych - bo zdolniejszych, gdzie celem ich życia jest jak najbardziej ułatwić życie prostaczkom. Są karmieni agitacyjną papką, że świat jest idealny taki jak jest i to oczywiście dzięki nim, a wyplenienie czynnika ludzkiego z przemysłu wyszło wszystkim tylko na dobre.
Samą przynależność do kast o czym już wspomniałam wcześniej wyznaczają testy prowadzone przez nieomylne maszyny. Ale w tym świecie nic nie jest pewne. W każdym momencie można stracić swoje nawet wysokie stanowisko, gdy tylko maszyny uznają, że już takie takie miejsce pracy jest nie potrzebne. Brak wyobraźni inżynierów, którzy sami z własnej winy tracą pracę jest zatrważający.
W taki to oto świat wprowadza nas Vonnegut, jakże bliski do tego czego teraz sami dążymy i co może spotkać i nas. U Vonneguta dochodzi do rewolucji, która kończy się cudowną,ale jakże mało optymistyczną puentą, której nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności czytania.
Vonnegut ma też nazwijmy to charakterystyczną manierę pisarską spotykana w większości jego książek, a mianowicie lubi powtarzać w swoich tekstach co jakiś czas pewne zdanie, czy wyrażenie. Dość długo zastanawiałam się co to jest w tym przypadku dopóki, aż nie klepnęłam się w głowę z własnej głupoty, że jest to: „Kocham cię Paul. Kocham cię Anita”. Zdanie to jest jak ciągle powracająca mantra w tej książce.
Książkę polecam bardzo szczerze, chociaż dobrze byłoby nie zaczynać swojej przygody z Vonnegutem od tej pozycji. Mimo, że napisana ponad siedemdziesiąt lat temu składnia nas do refleksji nad stroną, w którą zmierza ludzkość i co może nas wszystkich spotkać.
Ocena – 7 na 10 (dobra)
Przesłanie książki: "Ludzkość jest głupia i na błędach się nie uczy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz