środa, 19 lutego 2014

"Zakochana w mroku" - Franny Billingsley

Nim umarła, macocha Briony dobrze zadbała, by dziewczyna obarczyła się winą za wszystkie nieszczęścia w rodzinie. I teraz poczucie winy przywarło do Briony tak mocno, że stało się wręcz jej drugą skórą. Dziewczyna często ucieka na bagna i opowiada tam historie o Starych, duchach, które nawiedzają trzęsawiska. Jednakże tylko wiedźmy są w stanie je zobaczyć, a w jej miasteczku bycie jedną z nich oznacza karę śmierci. Mimo iż uważa, że nie zasługuje na nic dobrego, Briona lęka się, co się stanie gdy jej sekret wyjdzie na jaw… I wtedy niespodziewanie w jej życiu pojawia się Eldrik, o złotych oczach i wspaniałej czuprynie jasnobrązowych włosów. Eldrik, który traktuje Brionę jako kogoś naprawdę wyjątkowego… Briona przekona się, że oprócz sekretów, które stara się ukryć, jest też wiele tajemnic, o których wcześniej nie miała pojęcia.
W raz z Eldrikiem zakłada klub braterski oraz... Briony zakochuje się w Eldriku.


[Wydawnictwo Literackie, 2012]

[Opis i okładka z: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/125400/zakochana-w-mroku ]

PATI: 
"Zakochana w mroku" mimo jakże durnego polskiego tytułu (w oryginale to "Chime"), który nie ma nic wspólnego z samą książką (40 batów dla tłumacza), okazuje się nad wyraz dojrzałą książką. Niestety jej potencjał został totalnie zaprzepaszczony przez wprowadzenie wątków paranormal - zupełnie niepotrzebnie autorka uległa presji mody / namową wydawcy - i tak pięknie poniszczyła kawałek całkiem nieźle zapowiadającej się literatury. Mogła to być świetna książka o manipulacji i niszczeniu psychiki dzieci przez dorosłych, oraz oczywiście o wyrwaniu się spod wpływu i próbie ratowania własnego ja, a wyszła niestety romantyczna historia z duchami i Pradawnymi w tle.


Książka jest napisana dość chaotycznie – niby monolog – spowiedź przed sądem, z dygresjami i przemyśleniami, przez co treść przynajmniej na początku wydaje się dość zagmatwana. Niektóre nazwy i postacie pojawiające się na kartach powieści, dopiero później zyskują odpowiednie znaczenie. Czytanie „Zakochanej w Mroku” przypomina więc trochę układnie puzzli - i to samego nieba, gdzie dopiero na końcu okazuje się, że wśród chmur ukryto nie tylko gromadę goblinów, ale także dwa smoki i jeżozwierza.

Główna bohaterka - Briony - to nad wyraz dojrzała 17 latka potrafi nas zaskoczyć często bardzo głębokimi i dojrzałymi jak na swój wiek przemyśleniami. Mój ulubiony cytat chyba z tej książki to: „Czy mężczyźni to nie dobra zamienne? Jeden nie sprawdzi się równie dobrze jak drugi, prawda?” Czasami bywa też nawet dość zabawnie: „Tutaj, na bagnach nawet łabędzie noszą kalosze”, a czasami dość poetycko: ”Przy każdym kroku deptaliśmy płuca bagien, które wydychały mgłę i truciznę.” Ta dziwna mieszanka stylów, sprawie że czyta się to o dziwo nad wyraz przyjemnie, jeśli oczywiście czytelnik odnajdzie się wreszcie w tym monologowym chaosie.

To co psuje tą książkę, poza wątkiem paranormal, to na pewno tłumacz (obtoczyć go w smole i pierzu), np. Bagnolud – to król bagien, z którym Briony próbuje zawrzeć pakt... Jak dla mnie nazwy w tej książce kojarzą się bardziej z książką dla dzieci niż literaturą Young Adult, a skoro już autorka uparła się na to paranormal to powinny być chociaż klimatyczne. Następną rzeczą to na pewno okładka, która jest moim zdaniem totalnie paskudna i też nie ma nic wspólnego z tym co znajdziemy w środku – niestety taka jest chyba moda ostatnio na wyginające się bezsensownie okładkowe panny. Jeśli chodzi o sam styl pisania, to nie odpowiadały mi jedynie fragmenty z ciągłymi powtórzeniami, które miały sugerować tworzenie przez Briony opowieści - raczej zniechęcały i nużyły, niż były ciekawą odmianą. Tyle minusów.

Sama Briony uważa się za czarownicę i oskarża się o spowodowanie wypadku własnej siostry i kalectwo oraz śmierć macochy. Nienawidzi siebie - wręcz kocha siebie nienawidzić, co brzmi dość dziwacznie skoro bohaterka stara się zabijać wszelkie swoje uczucia, żeby nie wyzwalać swoich mocy. To sprawia, że jest zamkniętą w sobie osobą, która na wszystko i wszystkich patrzy z dystansu i do tego nienawidzi mężczyzn, bo mężczyźni to w ogóle zło tego świata, z czym akurat zgadzam się całkowicie z naszą młodą bohaterką :) Zmienia się to oczywiście kiedy w jej domu zamieszkuje młody Eldrik, którego z zaskoczeniem dla siebie samej zaczyna lubić, a następnie... no wiadomo. Przemiana jej podejścia następuje stopniowo, chłopakowi ewidentnie na niej zależy i stara się pokonać po kolei bariery jakie Briony zbudowała wokół siebie, ale oczywiście nie może być od razu happy endu i dzwonów kościelnych. Nasi bohaterowie na swojej drodze wpadną w niejedno bagno dosłownie i w przenośni, choć i tak ogólnie skończy się wszystko szczęśliwie to jednak mniej niż w standardowych tego typu książkach - co działa tylko na plus tej pozycji.

Co mnie naprawdę zaskoczyło w tej pozycji to to, że kiedy wymażemy ten cały wątek romantyczny i paranormal, okazuje się, że książka posiada drugie dno, które może dość alegorycznie, ale można odnieść do związku dziecko – rodzic, i to jest właśnie prawdziwa wartość tej książki. To na dzieciach odbijają się błędy rodziców, ich tchórzostwo czy źle podjęte decyzje i to one najczęściej płacą za nie. Nie chcę tutaj za dużo zdradzać, choć większość czytelników zapewne w trakcie czytania domyśli się ogólnego zarysu historii, ale warto się nad tą książką po przeczytaniu trochę zastanowić.

Książkę polecam, pomimo jej tego trudnego początku i jak już pisałam pozornego chaosu. Wystarczy jednak trochę się wczytać, żeby dać się jej wciągnąć i rozwiązać tajemnice może i trochę przed samymi głównymi bohaterami, ale i bez rozczarowania.

Ocena: 5 na 10 (średnia)
Przesłanie: „Bagna są fajne”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz