Krwawy trop to niezależna książka ze świata Malazańskiej księgi poległych-najlepszej epickiej serii fantasy ostatnich lat. Stanowiąca idealny wstęp dla tych, którzy sagi Eriksona nie znają, a także doskonałą lekturę dla miłośników cyklu.
Polecam szczerze i serdecznie moim zdaniem jest to najlepszy obecnie cykl fantasy wychodzący w Polsce, a może i na świecie.
Eryk Rzmirezowicz - Magazyn Esencja
Pełen magii i tajemnic, lecz w pełni logiczny; epicko rozbuchany, lecz bogaty w przemyślne szczegóły; wykorzystujący tradycję fantasy, lecz przecież oryginalny; obejmujący kilka kontynentów, a zarazem historią swych kultur sięgający setki tysięcy lat wstecz; krwawy, kolorowy i fascynujący - taki jest świat Stevena Eriksona.
Jacek Dukaj
[Wydawnictwo MAG, 2004]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4613/krwawy-trop-pierwsza-z-opowiesci-o-bauchelainie-i-korbalu-broachu]
AGA:
Steven Erikson, kanadyjski pisarz z
Winnipeg, jest znany na całym świecie ze swojego cyklu „Malazańska
Księga Poległych”. Pierwszy tom tej sagi leży w poczekalni na
swoją kolej, jakoś zawsze bardzo długo decyduję się na czytanie
wielotomowej historii z obawy, że zacznę, a nie będę miała czasu
skończyć. W Polsce pierwszy tom „Ogrody Księżyca” pojawił
się rok po premierze, czyli w 2000 roku, dwa lata po publikacji „Gry
o Tron”, a w roku, w którym ukazało się „Starcie królów”
George R.R. Martina. Właśnie te dwa cykle fantasy na długi czas
wiodły prym na zagranicznym i polskim rynku wydawniczym. Mało
jednak kto wie, że pomysł na Malazański cykl nie powstał
wyłącznie w głowie Stevena Eriksona, niejaki Ian Cameron Esselmont
wykreował ten świat z Eriksonem na potrzeby gry RPG. Był rok 1982,
a w 1991 powstał scenariusz filmowy. W końcu Steven Erikson
przekształcił scenariusz w powieść, lecz początkowo nie miał
szczęścia, i dopiero po kilku latach została ona wydana.
Esselmont, który umówił się na symultaniczne pisanie powieści w
ramach Malazańskiej sagi, dotrzymał obietnicy dopiero w 2004 roku,
wydając „Knives of Night” (pol. „Noc noży, 2007), będącej
prequelem do cyklu, do roku 2014 wydał jeszcze pięć tomów.
„Krwawy trop” (Blood Follows, 2001)
w Europie, w Wielkiej Brytanii został wydany w limitowanej edycji
300 kopii w twardej oprawie i 500 kopii w miękkiej, wszystkie
podpisane przez Stevena Eriksona i opatrzone wstępem Stephena R.
Donaldsona – autor cyklu Skoków i Kronik Thomasa Covenanta. Polscy
czytelnicy niestety muszą zadowolić się na razie trzema z pięciu
tomów „Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu”, które
wydane są w miękkiej okładce i na lichym papierze, ale
przynajmniej z autorskim wstępem. „Krwawy trop” rozpoczyna
osobny cykl, który jest swoistym hołdem dla twórczości pisarzy,
których Erikson czytywał; dla Fritza Leibera, Roberta E. Howarda i
Karla Edwarda Wagnera.
Akcja „krwawego tropu” dzieje się
w Laluni – irytującym, choć poprawnym, tłumaczeniu oryginalnej
nazwy Lamentable Moll, oznaczającej Smętną/Żałosną/Opłakaną
Lalunię – mieście portowym, gdzie panuje strach, rzucony na
mieszkańców przez seryjnego mordercę. Sierżant Guld przy
współpracy królewskiego maga, próbuje odnaleźć rzeźnika, który
pozostawia poćwiartowane zwłoki po całym mieście. W tym samym
czasie inny bohater, Emancipor Rees, ponownie pechowo traci pracę,
ponownie w przykrych okolicznościach, ponieważ ponownie jego
pracodawca traci życie, w sumie to już trzeci z kolei. Szczęśliwie
na drodze pożałowania godnego lokaja, stają dwaj tajemniczy
podróżnicy, Bauchelain i wiecznie nieobecny Korbal Broach. Śledztwo
się toczy, intryga snuje, a zakończenie cudownie wywraca wszystko
do góry nogami.
Cała historia nie wyróżnia się
niczym nadzwyczajnym. Fabuła książki podzielona została na dwa
wątki; w pierwszym, kryminalnym dominuje postać sierżanta Gulda
tropiącego mordercę, w drugim bezrobotny lokaj Emancipor, który
próbuje sprostać wymaganiom niewdzięcznej rodziny, a następnie
fanaberiom nowych pracodawców. W tle majaczy miasto portowe, które
nigdy nie śpi, i w którym zawsze jest duży ruch. Opowieść
zgodnie z założeniami Eriksona przypomina opowiadania Fritza
Leibera, gdzie główne skrzypce odgrywali Fafryd i Szary Kocur. U
Eriksona bohaterowie nawet noszą w podobny sposób stworzone imiona,
czyli jedno- i dwuczłonowe. Panuje atmosfera tajemniczości i
strachu, a za każdym rokiem czai się nieznana i złowróżebna
magia. Niestety są również spore różnice, niektóre na korzyść
Eriksona, niektóre na korzyść Leibera. A mianowicie świat u
Eriksona jest płaski, mało charakterystyczny i mało oryginalny,
autor nie pofatygował się nawet do szczegółowego nakreślenia
tła, bardzo możliwe, że założył a priori, że wszyscy są
zorientowani w realiach po przeczytaniu całej sagi. Użycza również
postaciom wielokrotnie nowoczesnej mowy, która jest odrobinę zbyt
potoczna. Wszystko to powoduje, że nowela przypomina wprowadzenie
mistrza gry do typowej gry fabularnej. To tyle jeśli o przewagę
Leibera, który w znacznie większym stopniu przyłożył się do
wykreowania świata w swoich opowiadaniach. Na korzyść Eriksona
przemawia fakt, że bez dwóch zdań posiada on niebagatelny i
rozbrajający dar do ukazywania komizmu sytuacji lub wypowiedzi przez
pryzmat czarnego humoru, a samo zakończenie wywołuje ciarki, a jego
przewrotność nasuwa podejrzenie, że autor śmiał się w kułak z
czytelników, kwitując całą historię soczystym - „Mam Was!”.
Zdecydowanie ta krótka nowelka nie
należy do arcydzieł. Widać wyraźnie, że Erikson pisał ją
wyłącznie dla własnej przyjemności, chcąc złożyć pewnego
rodzaju hołd, albo ofiarę, ku pamięci twórczości autorów
klasycznej dark fantasy. W związku z powyższym jest to nowelka
przyjemna i krótka, ale nie wprowadzająca do kanonu fantasy nic
nowego.
Ocena: 6/10
Przesłanie: „Czasem lepiej
pozostawić utwory pisane do szuflady w spokoju”.