niedziela, 29 marca 2015

"Cała prawda o planecie Ksi. Drugie spojrzenie na planetę Ksi" - Janusz A. Zajdel



Dowódca ekspedycji ratunkowej odkrywa prawdę o planecie Ksi, lecz sam powątpiewa, czy to aby cała prawda. Po powrocie na Ziemię zdaje raport swym przełożonym i znowu leci na Ksi. O tym, co tam zastanie i jak potoczą się losy żyjących w ekstremalnych warunkach kolonistów, nie dowiemy się już nigdy, ponieważ autor książki zmarł.



[superNOWA, 2005]
[Opis i okładka:  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4143/cala-prawda-o-planecie-ksi-drugie-spojrzenie-na-planete-ksi ]





AGA:

Janusz A. Zajdel to ikona polskiej fantastyki socjologicznej, człowiek, który zapisał się na kartach tej literatury na tyle wyraźnie w ciągu dwudziestu lat swojej literackiej działalności, że po jego przedwczesnej śmierci przemianowano ówczesną nagrodę fandomu polskiego Sfinks na Nagrodę im. Janusza A. Zajdla. Jak wspomniałam powyżej Janusz A. Zajdel jest przede wszystkim reprezentantem fantastyki socjologicznej, pisanej w latach 60/70-tych XX w., należy więc zdawać sobie sprawę, że w jego twórczości będą dominowały problemy, zagadnienia i obserwacje odwołujące się do tamtych, trudnych dla Polski czasów. Nie oznacza to jednak, że treść jego książek zdezaktualizowała się w momencie odzyskania niepodległości.

„Cała prawda o planecie Ksi” to typowa powieść szkatułkowa, w której opowieść odnalezionego kosmicznego rozbitka, staje się osią całej fabuły, i przyczynkiem do dalszych wydarzeń. Zacznę jednak od początku. Komandor Sloth, pilot pozaukładowy, którego metryczka drastycznie różni się od jego wyglądu, zostaje wysłany z misją, mającą wyjaśnić, co się stało z Konwojem, który miał dotrzeć na nową planetę. Sloth odnajduje dryfujący statek, a na nim starego człowieka oraz dziennik pokładowy, w którym rozbitek spisał tragiczną historię ekspedycji. Pokrótce, by nie zdradzać całej fabuły, statek „Alfa”, a następnie pozostałe jednostki Konwoju, został przejęty przez grupę terrorystów, którzy zdecydowali się na wprowadzenie nowego ładu społecznego w koloni. Opowieść „11-tki”, bo tak nazywany jest rozbitek, opisuje kształtowanie się nowego społeczeństwa pod wpływem fanatyków opanowanych przez ideę, aż do momentu, który doprowadza go do stanu, zastanego przez komandora Slotha.

Ciężko mi zrecenzować tę książkę Zajdla, ponieważ z jednej strony ukazuje ona mechanizmy tworzenia się społeczeństwa totalitarnego, z drugiej strony jest to pod względem konstrukcji i w sumie nawet realizacji, jeden ze słabszych utworów tego autora.

W posłowiu (SuperNowa, 2005) Maciej Parowski wspomina o proweniencji powieści; miała ona być wypadkową historycznych wydarzeń na świecie związanych z terroryzmem, a frustracją odrzucenia przez cenzora jego książki „Wyjście z cienia”. Napięcie, które odczuwane było w Polsce pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych, a także czysto osobista, pisarska frustracja, zostały rozładowane przez stworzenie właśnie „Całej prawdy o planecie Ksi”, a gorąca głowa i zawiedzione ambicje, nie są złym motywem do pisania, jednak dzieło potrzebuje później szlifu redakcyjnego, którego tu zabrakło.

Fabuła książki jest prosta jak cep. Misja komandora Slotha jest przyczynkiem do opowiedzenia historii kolonii przez pryzmat spostrzeżeń „11-tki”, dziennik pokładowy ujawnia tragiczne wypadki na pokładzie „Alfy” i na planecie. Zajdel ukazuje cały proces zniewalania społeczeństwa przez grupkę fanatyków, kolejne etapy i metody wprowadzania reżimu za pomocą monopolu informacyjnego i propagandy, ideologii oraz terroru tajnych służb wobec przeciwników rebelii. Rebelianci z „Alfy” przejmują władzę nad społeczeństwem, wykorzystując przewagę i element zaskoczenia, przewrót na szczęście ma prawie bezkrwawy charakter, głównie dzięki temu, że mogą decydować o tym kogo i kiedy wyciągnął ze stanu anabiozy. Kolejnymi cechami charakterystycznymi dla państwa terroru, autokracji i totalitaryzmu, które wprowadził Zajdel do książki są: monopol „tymczasowych” władz na broń, psychologia nienawiści kolonistów wobec Ziemian, fabrykowanie informacji, wyciąganie z anabiozy najmniej inteligentnych jednostek i typowo polski obrazek, czyli żywność i dobra wydawane na bony, o cichym przyzwoleniu na pokątne pędzony bimber nie wspominając. Wszystkie te elementy składają się na kanon państwa totalitarnego. Niestety ten akademicki obraz reżimu, powoduje, że powieść tą czyta się, jak łopatologiczną lekturę szkolną. Konstrukcja fabuły wygląda, jakby całą nienawiść autor przelał względem ówcześnie panującego systemu, wytknął wszystko, a potem za szybko to wydał, by zauważyć, że to takie trywialnie nieskomplikowane.

Niezrealizowana kontynuacja pt. „Drugie spojrzenie na planetę Ksi”, której pomysł Janusz A. Zajdel porzucił z powodu niezadowalającej zaliczki na poczet właśnie drugiej części, doczekała się realizacji, jako efekt przeprowadzonego w 2011 roku konkursu, pod egidą Jadwigi Zajdel, Joanny Zajdel-Przybył i Wydawnictwa superNOWA. W 2014 roku wydano powieść autorstwa Janusza A. Zajdla i Marcina Kowalczyka pt. „Drugie spojrzenie na planetę KSI”.

  • A book set in the future.

Ocena: 4/10

Przesłanie: „Totalitarny powrót do szkoły.”

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PATI:

„Cała prawda o planecie Ksi”... jest niczym koszmarny powrót do szkoły, gdzie stawiano przed nami wyzwania w postaci lektur mniej lub bardziej przeczytywalnych. Jak ktoś czytał Orwell'a to nie wiem czy przypadnie mu do gustu kolejne odgrzewanie tego samego kotleta. Mnie niestety nie przypadło.

„Główny” bohater, Sloth (jak idealnie pasujące imię), kosmonauta, przez całą tą książeczkę nie zabłysnął ani razu: ani charyzmą, ani inteligencją, ani błyskotliwymi dialogami. Generalnie nie lubię ludzi, stawiających innych na niższym poziomie - bo są od niego młodsi. A już zupełnie nie cierpię facetów, którym w głowie jest bazowanie na swojej opinii (w tym przypadku rzeczywistego wieku) i zasobności portfela (z powodu wykonywanej pracy). A już zupełnie nienawidzę gnojków, którym w głowie tylko, że zacytujmy książkę, „oczy” kobiet i kolejne zaliczanie zdobyczy. Tego bohatera to też i z premedytacją umieściłam w cudzysłowiu, bo w sumie jakby się zastanowić szczerze zastanowić to do od głównych bohaterów czegoś jednak się oczekuje, prawda? Pan Gnuśny natomiast w tej książce nie zrobił zupełnie nic... Pozwolę sobie pokrótce przedstawić „akcję” tej książki: Sloth ma wakacje, które każą mu dowódcy przerwać, bo musi wyruszyć na akcje ratunkową, a Sloth oczywiście marudzi. Slotha budzą przedwcześnie piloci statku, bo spotykają „obiekt latający” i razem z nimi wkraczają na prom należący do konwoju, któremu wyruszyli na ratunek (ojej). Spotykają tam szalonego mumio-pilota – taki tam żywy, ale martwy, czytają jego dziennik (jakieś 50% zawartości książki) po czym docierają na Ksi gdzie oglądają społeczeństwo, a Sloth decyduje się na powrót na ziemię, bo to przewyższa jego kompetencje. KONIEC. Serio i wcale mi nie jest do śmiechu. Najwięcej akcji jest w dzienniku „11” zwanego też Pradziadkiem i to z niego dowiadujemy się co naprawdę miało miejsce na Ksi, a Sloth ma okazję to potwierdzić i zobaczyć co z tego wynikło. Tylko, czy to ciekawe? Jak dla mnie strasznie toporna antyutopia z aż rażącymi odniesieniami do PRL. Ale potem następuje porównanie Lenina do Chrystusa - jako jedynych bezinteresownych przywódców w historii świata - i no kurza noga, aż mnie przytkało na chwilę. Poezję i literaturę socrealizmu to ja czytałam w szkole jako taką tam ciekawostkę humorystyczną, ale Jezus=Lenin - to już cios poniżej pasa i paskudna podlizka pod cenzurę. Od tego momentu zaczęłam postrzegać Zajdla prawie jako Pradziadka, któremu też na końcu nikt nie wierzył, że „on to wszystko robił dla innych”, a nie był sprzedawczykiem i zdrajcą. I tyle w temacie.

Wyobraźcie sobie eksperyment, gdzie świnkami morskimi są ludzie, którzy wybudzeni ze stanu hibernacji dowiadują się, że Ziemia ich oszukała i nie wyposażyła w żadne ułatwiające kolonizacje akcesoria, a żywności jest tyle co kot napłakał. A do „domu” daleko, bo aż 40 lat lotu. Ale to oczywiście jest kłamstwo wymyślone przez rewolucjonistów, chcących wychować społeczeństwo idealne, którzy dokonują w trakcie lotu na Ksi ataku terrorystycznego i obejmują dowodzenie na statku. Wszelakie przywiezione dobra zostają ukryte, a ludzie stopniowo budzeni i zaganiani do pracy przy minimalnych racjach żywnościowych. Wszyscy są niby równi (ale oczywiście niektórzy są równiejsi, o czym decyduje wytatuowany numer porządkowy na czole). Jakikolwiek opór i próba zdrowego rozsądku była karana i piętnowana. Pierwsi osadnicy ze strachu przyjęli nowe doktryny, ale już każde następne pokolenie, które nigdy nie poznało Ziemi, wyrastało w przeświadczeniu, że tam jest jeszcze gorzej. I tak to wszyscy, choć biedni i zacofani, są szczęśliwi i w przyszłości chcą wyzwolić lud macierzystej Ziemi spod jarzma tyranii... Ot i cała historyjka. A teraz się zapytam: no i? Co dalej? Dobra, przyznaję się, że trochę się złośliwie znęcam nad tym tekstem, bo Zajdel zaczął pisać „Drugie spojrzenie na planetę Ksi”, którego nie zdążył już dokończyć, ale traktując to jako osobny tekst literacki, to ewidentnie brakuje mi jakiegokolwiek rozwiązania, podsumowania... no czegokolwiek. Taka tam opowieść trochę o niczym.

Chcecie? To sobie czytajcie. Ja za Zajdla już raczej nigdy nie chwycę.

  • A book set in the future.
  • A book by an author you've never read before.


Ocena: 2/10

Przesłanie: "Co tam chore społeczeństwo, ja chcę urlopu i lasek."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz