środa, 27 maja 2015

"Paradoksy młodszego patriarchy" - Eleonora Ratkiewicz

Jeśli nie potrafisz wykorzystać swego dowolnego stanu dla swojej korzyści — nie jesteś wojownikiem. 
wielki mistrz Dajr Toari

Tak mawiał doświadczony wojownik i sławny żołnierz. Ale to właśnie wielki mistrz Dajr Toari doprowadził swoją szkołę walki na krawędź zagłady. 
W dniu kiedy stałem się mistrzem swojego mistrza, bezpowrotnie zniszczyłem cały swój świat, a w zamian stworzyłem... Co stworzyłem? Kim jestem? 
Młodszym Patriarchą Szenno Dajr Kintar. Nauczycielem swojego nauczyciela, przyjacielem swojego wroga, wasalem własnego wasala...
Nasze rzemiosło nazywają „sztuką pustej ręki”. A przecież w tej ręce trzymamy też miecz, czy kastet. Lecz jeśli przyjdzie się obejść bez broni, nie ma niczego straszniejszego od pustej ręki...


[Fabryka Słów, 2010]
[Opis i okładka:http://lubimyczytac.pl/ksiazka/59452/paradoksy-mlodszego-patriarchy]



PATI:

Bardzo lubię być zaskakiwana. Gdy chwytam po coś nowego, staram się nawet nie czytać o czym będzie książka, jakie ma recenzje i kim jest autor. Często nawet nie wiem przez jaki właśnie gatunek będę brnąć. To sprawia, że czytanie staje się jeszcze większą przygodą i z góry nie nastawiam się na "coś", dzięki czemu jestem dużo mniej na koniec rozczarowana. Czasami w lekkiej panice, w połowie jakiejś lektury, sprawdzam „co ja paczę”, często z pewnym rodzajem przerażenia i odkrywam, że tak, to jest tak beznadziejne jak mi się wydaje. Z „Paradoksami Młodszego Patriarchy” było jeszcze inaczej – nie chciałam jej czytać, bo nieubłaganie mi się kończyła, a chciałam, żeby trwała i trwała.

Bo „Paradoksy Młodszego Patriarchy” to pozycja nad wyraz ciekawa i godna uwagi, ale przede wszystkim niesamowicie zabawna. Zawiedzie się jednak ten, który oczekuje tutaj wartkiej akcji i fajerwerków, gdyż napisana jest w konwencji dziennika / pamiętnika, co sprawia, że każda akcja wytraca swój impet na rzecz dygresji lub przemyśleń głównego bohatera. Mnie to całkowicie nie przeszkadzało, ba, byłam tym zachwycona! Bo Kintar (główny bohater) nie tylko ma dystans do samego siebie, ale także umie się z siebie elegancko ponabijać - co sprawiło, że nawet kilka razy się uśmiechnęłam i aż zaśmiałam od czasu do czasu. Serio :) Żeby nie było, to naprawdę jest rzadkość – na większości kabaretów zachowuję kamienną twarz, spiony uważam za co najmniej głupawe... Pewnie dlatego, że sama wychowałam się na Pratchettcie, a potem już niewiele rzeczy potrafi człowieka naprawdę rozbawić. Ale tutaj... ojej... było prześmiesznie :D

Eleonora Ratkiewicz dołącza więc do grona wschodnich pisarek, po które zawsze chętnie sięgnę, gdy tylko coś nowego zostanie wydane. Mniej więcej w połowie „Paradoksów” miałam wrażenie, że pisarka wyśmienicie się bawi, robiąc durnia ze swojego bohatera i cała książka to taki jeden wielki, za przeproszeniem, polew z faceta. Takie trochę: „Słuchaj Kintar, najpierw ci dokopię, jak tylko się da, ale spoko, wyciągnę cię z tego. Tylko wiedz o tym, że to nie twoja zasługa. A ty biedaku sobie dziękuj bogom (czyli mnie)” Generalnie, jak to mawiamy na Pomorzu - beka :)

Kolega zwrócił mi uwagę, że to jest książka o tym, jak kobiety sądzą, że myślą mężczyźni - i oczywiście nie mają racji. Myślałam o tym sporo i uważam, że dla mnie bardziej tutaj kobieta robi z mężczyznę sierotę – naumyślnie i wrednie. Męskiego czytelnika, podejrzewam, podniesie to pod sufit, ale za to kobiety będą rżały, a taki właśnie jest sens tej książki – totalne upodlenie biedaka z happy endem. Bo drogie Panie, czy w głębi serca nie uważamy wszystkie, że mężczyzna to taki duży dzieciak, lekko głupkowaty i zabawny? Czyż nie traktujemy całej tej ichniej płci pobłażliwie (zwłaszcza we własnym gronie) nabijając się z ich przywar i ciapowatości? I w końcu czy nie matkujemy im na prawie każdym kroku, będąc dumne z ich sukcesów, które tak naprawdę są naszymi własnymi?

W taki właśnie sposób Ratkiewicz postępuje z Kintarem, który choć potrafi być złośliwy i sarkastyczny, to jednak ogólnie jest to taki bardzo dobry chłopiec. Nie wierzący w siebie i pławiący się w autoironii, że niby nic nie wart, że ze slumsów... I choć na początku ciut się nad sobą użala, co mogło i miało trochę drażnić czytającego; to w końcu kopnął się w cztery litery (po lekturze wnioskuję, że w jego przypadku jest to do wykonania), ogarnął się i przestał się bać, być prawdziwym sobą. Szkoda, że dużo znanych mi Panów tego nie potrafi (i mam na myśli i kopanie i ogarnianie) :) A jeszcze do tego, o dziwo, przemyślenia Kintara potrafią być nawet całkiem mądre - naszpikowane wschodnią mądrością, taką żywcem wyjętą z orientalnych sztuk walki i klasztoru Mnichów Shaolin. No, po prostu zuch chłopak z niego jest :)

Jakby w nagrodę i jakże paradoksalnie, staje się takim „szczęśliwym pechowcem”. Kintar sam dziwi się, że wszystko mu tak łatwo w życiu wychodzi i choć po kolei spadają na niego wyzwania oraz różne nieszczęścia, to i tak zawsze wychodzi z nich obronną ręką. Bo choć zostaje na przykład „za karę” nauczycielem - to uczniowie go kochają, szanują - Kintar nie dość, że wymaga od samego siebie więcej niż od nich, to jeszcze potrafi nie tylko w nietradycyjny sposób rozwiązywać problemy, ale przy tym i okazać dużo serca. Nie chcąc nadmiernie spojlerować książki - nie będę wymieniać jego przygód, ale potwierdzają one tylko moją główną dewizę życiową – wszystko złe co nas spotyka, w ogólnym rozrachunku i tak odwróci się na dobre. A przynajmniej, jeśli Bóg jest kobietą.

Moim zdaniem „Paradoksów” nie można po prostu brać na poważnie, zresztą nawet poważne i dramatyczne sceny są przerywane przez autorkę opisem np. szukania pierścienia w sosie... Tak podchodząc do tej lektury otrzymujemy pyszną zabawę i kilka godzin świetnej rozrywki. Chyba najlepszą recenzją będzie, jak przyznam się, że chwyciłam już po kolejną książkę Ratkiewicz. I wiecie co? Znowu mamy przepiękne pierwszoosobowe przemyślenia dwóch głównych MĘSKICH bohaterów. No może w sumie pół męskich (jeden jest elfem, który już na samym początku interpretuje ubranie na swoim koledze). No proszę Was, to musi być z rozmysłem śmieszne! Ale o Paradoksach ma być, które polecam, bo mnie absolutnie zachwyciły. Świetne studium psychologiczne męskich postaci, które Ratkiewicz nam serwuje jest fascynujące i jakże prawdziwe, a przy tym tak pięknie kobieco - wredne, że pozostaje nic tylko tą książkę chwalić na lewo i prawo.

  • A book with more than 500 pages.
  • A book with non human characters.
  • A funny book.
  • A book with magic.
  • A book by an author you've never read before.
  • A book that was orginally writen in a different language.


Ocena książki: 9/10

Przesłanie: "Usłyszeć męskie myśli? - Bezcenne :)  "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz