Dwa lata po inwazji na Świecie Haydena oddziały partyzantki i nieprzyjaciela znalazły się w impasie, ale żadna ze stron nie zamierza tak pozostawić stanu rzeczy.
Sojusz obcych rzuca do walki kolejne siły, na Haydena przybywają Strażnicy, kórzy specjalizują się w rozwiązywaniu problemów. Ludzie na planecie zwierają szeregi, ale czy będą w stanie oprzeć się superpotężnej broni obcych?
Zjednoczona Flota Solarna wysyła z pomocą Task Force 5, grupę bojową składającą się z najnowocześniejszych okrętów skonstruowanych kiedykolwiek przez człowieka. Na Świat Haydena powraca Sorilla Aida, która nie może się już doczekać kolejnej konfrontacji z obcymi. W dżungli czai się zło i ktoś musi wreszcie zrobić z tym porządek.
Ostatecznie pewne rzeczy rozstrzygną się na niebie, ale o innych można zadecydować tylko na ziemi.
[Drageus Publishing House, 2016]
[Opis i okładka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/300558/hayden-war-2-narodziny-walkirii]
AGA:
„Narodziny Walkirii” to drugi tom
serii Hayden War wydawanej przez Drageus Publishing House. O
pierwszym tomie pisałam tutaj, że jest to klasyczna militarna
fantastyka w realiach space opery i jeśli chodzi o tom drugi, nic
pod tym względem się nie zmienia, a „Narodziny Walkirii”, to po
prostu bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z tomu pierwszego.
Sorilla Aida opuszcza planetę, na
której z zaangażowaniem szkoliła tubylców i tworzyła oddziały
partyzanckie. Wojna z obcymi przyjmuje nowe oblicze, gdy do gry
wkracza Task Force Pięć, zwane potocznie Walkirią, a także, gdy
na Haydenie pojawiają się doborowe jednostki wojskowe obcych. Siły
lądowe pozostawione na Haydenie wraz z lokalną partyzantką wpadają
w kłopoty, gdy przybysze okazują się świetnie wyszkolonymi
oddziałami Strażników. Sorilla Aida przechodzi rekonwalescencję
po aktualizowaniu wojskowych implantów. Czy zdąży pomóc swoim
przyjaciołom z Haydena, zanim wróg przejmie absolutną kontrolę
nad światem?
„Narodziny Walkirii” są
bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z pierwszego tomu. Trzeba
przyznać, że Evan Currie utrzymał ten sam, choć nadal niezbyt
wysoki, poziom. W powieści utrzymany został klimat fantastyki
militarnej, nawet bardziej niż w pierwszym tomie, i choć autor
wielokrotnie robi krótkie, a w porównaniu z Weberem, nawet
króciuteńkie, wykłady na temat charakterystyki poszczególnych
typów wojsk, to jest ich na tyle mało, że nie zdążą zirytować.
Niestety większą część powieści stanowi jakby prolog do
właściwej akcji, który ukazuje przygotowania sił Sojuszu do
stawienia czoła zagrożeniu, które niosą ze sobą obcy. Prawdziwa
akcja zawiązuje się dopiero po 60% książki i jak już się ją
naprawdę dobrze czyta, to równie szybko się kończy. Ciekawym
akcentem jest wprowadzenie nowego typu obcych, którzy są
odpowiednikami Wojsk Specjalnych, a także ukazanie całego konfliktu
z ich punktu widzenia.
„Narodziny Walkirii” nadal
pozostają lekką, nie pozbawioną słabych fragmentów powieścią
na tzw. jeden wieczór. Niezaprzeczalnymi atutami książki jest może
wolniejsza niż w pierwszym tomie akcja, ale nadal wciągająca i
wartka, a także nieskomplikowana fabuła pozwalająca czytać
książkę w każdych warunkach. Niestety sporą wadą jest
jednowymiarowość postaci, w szczególności głównej bohaterki,
przewidywalność wydarzeń, a także nierówne tempo akcji. Jednak
pomimo wielu wad, nadal planuję przygodę z sierżant Aidą,
ciekawi mnie dokąd zmierza ta wojna, a że poszczególne tomy są
napisane zwięźle, nie żal mi czasu na ten bezrefleksyjny relaks.
Ocena: 5/10
Przesłanie: "Zwięzłość i bezrefleksyjna rozrywka."