W 2016 roku Roald Dahl obchodziłby setną rocznicę urodzin. Charlie i fabryka czekolady oraz Matylda należą do kanonu ulubionych lektur szkolnych. Można je też zobaczyć w wersjach filmowych. Z okazji jubileuszu Steven Spielberg wyreżyserował inną jego książkę – BFG, czyli opowieść o Bardzo Fajnym Gigancie.
Zobacz, co jeszcze kryje biblioteczka fantastycznego pana Dahla.
Kiedy usłyszysz za oknem podejrzany hałas, nie próbuj się chować pod kołdrę. Olbrzym, który kradnie dzieciom koszmary i tak Cię znajdzie... Na szczęście Bardzo Fajny Gigant - przyjaciel Sophie - nie jest okrutnym stworem. Ale w Anglii są również inne olbrzymy – o wiele mniej przyjemne, które zajadają się dzieciakami. Czy Sophie i BFG uda się ich powstrzymać? Miejmy nadzieję, że tak – w przeciwnym razie kolejnym pożartym dzieckiem możesz być TY.
[Znak Emotikon, 2016]
[Opis i okładka: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,8330,BFG#note]
Kiedy
pierwszy raz opublikowano w 1991 roku 'Big Friendly Giant', pod mało
atrakcyjnym i wymyślnym tytułem „Wielkomilud”, w Wydawnictwie
GiG, byłam już zbyt „poważnym” czytelnikiem, okrzepłym na
Mercedes Lackey i Andre Norton, by sięgać po książeczkę dla
dzieci, mało jeszcze wtedy u nas popularnego i niestety już nie
żyjącego, Roalda Dahla. Musiałam poczekać dwadzieścia pięć
lat, by przekonać się, że jest to opowieść, która wywołuje
salwy śmiechu nie tylko u małoletnich.
13 września 1916 roku urodził się w
walijskim Landaff przyszły wspaniały pisarz książek dla dzieci –
Roald Dahl. Na 100-tną rocznicę urodzin autora Znak Emotikon wydał
jego najsłynniejsze opowieści, w twardej oprawie z kanonicznymi
ilustracjami Quentina Blake’a. W lipcu na ekrany kin weszła
również ekranizacja „BFG” w reżyserii Stevena Spielberga, o
której niestety nie jestem w stanie na razie napisać nic, ponieważ,
jako prawdziwy mól książkowy sięgnęłam najpierw po książkę.
A książka wyjątkowo podobała się zarówno mojej
dziewięcioletniej córce, jak i mnie.
„Bardzo Fajny Gigant” to zakręcona
powieść o przygodach Sophie, dziewczynki mieszkającej w
sierocińcu, która jako jedyna dostrzega w nocy olbrzyma. Ma
szczęście, ponieważ trafia na mocno zakręconego giganta, który w
przeciwieństwie do swoich pobratymców, o znamiennych imionach
Krwiopij, Michospust, Bebechołyk, etc., jada szlamgóry i pije
tłoczypiankę, zamiast chrupać ziemiaki, czyli ludzi. Oczywiście
winna podglądania Sophie, nie może pozostać w sierocińcu, jako
świadek istnienia olbrzymów, zostaje porwana przez BFG, który
zabiera ją ze sobą do krainy wielkoludów. Tam Sophie poznaje wiele
magicznych, jak i okrutnych tajemnic. I jak przystało na heroinę,
razem z nowo poznanym przyjacielem, postara się ocalić świat przed
przerażającymi olbrzymami.
„BFG” jest rozwinięciem
epizodycznego pomysłu z innej książki autora, z „Danny'ego,
mistrza świata”. W niej to, Danny wspomina opowieść na dobranoc
o ‘Big Friendly Giant’, który przechwytuje sny i wdmuchuje je do
sypialni dzieci. Tak narodził się pomysł na książeczkę, którą
Roald Dahl dedykował swojej przedwcześnie zmarłej siedmioletniej
córce, Olivii.
Opowieść o BFG czytałam wraz córką,
więc mogę napisać, co najbardziej jej się podobało, a mianowicie
akcja, akcja, akcja. Jest to historia, która nie pozwala się
nudzić, bez przerwy się coś dzieje, i tam, gdzie inni autorzy
wprowadziliby opisy, Roald Dahl wprowadza nagłą zmianę akcji.
Największą zaletą powieści jest, i tutaj obie byłyśmy zgodne,
słownictwo. Dzieci, językoznawcy i miłośnicy gier słownych będą
mieli wiele powodów do śmiechu. BFG jest bowiem gigantem, który
nigdy nie uczęszczał do szkoły, a jak to samouk, nie do końca
wszystko mu wychodzi i tak na przykład królową Elżbietę nazywa
złotobiustą bekselencją. Poza cudownymi przekręceniami słów,
pojawiają się również neologizmy, jak świszczybąk,
dołkochandra, tłoczypianka, czy szlamgóry. A dialog o naturze
świszczybączenia jest cudowną słowną przepychanką pomiędzy
królową, Sophie i BFG, doprowadzający czytelnika do czkawki ze
śmiechu.
Cała historia Sophie o jej przygodach
z olbrzymami mogłaby wydawać się absurdalnie
bezsensowna i nieciekawa, gdyby nie talent pisarski Roalda Dahla. Znał on bowiem naturę dzieci i wiedział, że wartka akcja, śmieszne słownictwo, to przepis na wdechowitą powieść. Nie bez znaczenia jest przekaz o dobroci, zaangażowaniu, odwadze i wrażliwości na cudzą krzywdę, które to cechy mogą pomóc zmieniać otaczający nas świat. Ukazuje, że czasem potrzebny jest ktoś, kto tchnie w nas odwagę i pokaże, że nie jest się bezsilnym, tak jak Sophie pokazała to BFG.
bezsensowna i nieciekawa, gdyby nie talent pisarski Roalda Dahla. Znał on bowiem naturę dzieci i wiedział, że wartka akcja, śmieszne słownictwo, to przepis na wdechowitą powieść. Nie bez znaczenia jest przekaz o dobroci, zaangażowaniu, odwadze i wrażliwości na cudzą krzywdę, które to cechy mogą pomóc zmieniać otaczający nas świat. Ukazuje, że czasem potrzebny jest ktoś, kto tchnie w nas odwagę i pokaże, że nie jest się bezsilnym, tak jak Sophie pokazała to BFG.
Na końcu nadmienię, że BFG istniał
naprawdę, a był nim Walter, dobroduszny, wieloletni przyjaciel
Roalda, którego poznał w 1946 roku podczas prac remontowych w domu
babci pisarza. Ich wieloletnia przyjaźń, fizjonomia ponad
dwumetrowego przyjaciela, który mówił z silnym wiejskim akcentem,
powołała do życia BFG.
Ocena: 10/10
Przesłanie: "Niech żyje świszczybączenie i tłoczypianka!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz