Trwa wojna ludzi z Sojuszem obcych. Sorilla i jej zespół podejmują się niezwykle trudnej misji uwolnienia zakładników przetrzymywanych na jednej z wrogich planet. Pomimo że odbudowano orbitalne łącze na Świecie Haydena, w dżungli nadal grasują Strażnicy, prowadząc partyzancką walkę z oddziałami ludzi. Tymczasem w przestrzeni kosmicznej pojawia się nowy gracz, który zachwieje układem sił – ale Ziemianie też mają w zanadrzu niejedną niespodziankę. Jak zakończy się starcie w kosmosie? Czy Świat Haydena będzie znowu wolną planetą?
[Drageus Publishing House, 2016]
[Opis i okładka:http://lubimyczytac.pl/ksiazka/309408/hayden-war-3-walkiria-w-ogniu]
Egzemplarz udostępniony dzięki uprzejmości Drageus Publishing House.
Recenzja zamieszczona również na Secretum.pl
AGA:
„Walkiria w ogniu” to trzeci tom
cyklu Evana Curriego Hayden War. Trzecia część przygód Sorilli
Aidy to nadal utrzymana w lekkim tonie fantastyka militarna, w której
akcja odgrywa najważniejszą rolę.
„Walkiria w ogniu” w
przeciwieństwie do tomu poprzedzającego, nie jest bezpośrednią
kontynuacją i rzuca czytelnika na głęboką wodę, przez co
początkowo czuje się on zdezorientowany, a akcja naprawdę
rozpoczyna się mocnym uderzeniem. Starszy sierżant sztabowy Sorilla
Aida w dość nietypowym stylu, ale jak zawsze z przytupem, ląduje
wraz z oddziałem na obcej planecie. Jej zadanie jest proste,
sprawdzić, czy przeciwnik przetrzymuje jeńców i uwolnić OPKów
(osoby pod kontrolą), zanim lotnictwo zrówna teren z ziemią. A to
dopiero prolog. Po udanej akcji czytelnik dowiaduje się, że wojna z
obcymi trwa w najlepsze od kilku lat. Strażnicy, którzy utknęli na
Haydenie nadal psują krew lokalnej ludności, co więcej zapędzili
wojsko w kozi róg, czyli zepchnęli Ziemian i Haydenczyków do
obozu, i zagarnęli resztę planety dla siebie. Sorilla postanawia
zmienić tą patową sytuację i pomóc starym przyjaciołom, a co z
tego wyniknie, należy samemu się przekonać.
W trzecim tomie Hayden War można nadal
odnaleźć wiele dobrych elementów z poprzednich tomów, a
mianowicie dynamicznie rozgrywające się wydarzenia, trzymającą w
napięciu akcję, mało zawiłą fabułę i lekkie pióro autora.
Trzeba przyznać, że Evan Currie ma talent do dobrego łączenia
wydarzeń i tworzenia nowych wątków fabularnych, które ładnie
łączą się w całość, a gdy jeszcze wszystko okrasza
emocjonującymi scenami walczącej o życie Aidy, to po prostu czyta
się tę książkę jednym tchem.
Niestety tom trzeci nie trzyma już
tego samego, zresztą nigdy nie za wysokiego, poziomu, co tomy
poprzednie. Ewidentnie widać, że Curriemu bardziej leżą opisy
walki bezpośredniej, formacji lądowych, niż sceny batalistyczne
rozgrywające się w kosmosie. Sposób opisywania walk wrogich sobie
okrętów jest po prostu wręcz żenujący. Komendy wydawane są tak
tragiczne, że aż śmieszne, pozwolę sobie tutaj zacytować rozkaz,
wydany przez dowódcę obcego statku, który brzmiał: „-
Anihilować ich”. Niestety pomysł na ciekawych obcych też został
zaprzepaszczony. W pierwszym tomie podobała mi się tajemniczość
spotkanej obcej rasy, w drugim to, że okazała się ona równie, jak
nie bardziej inteligentna od Ziemian, a w trzecim autor to wszystko
zaprzepaścił. A jak? Przede wszystkim oparł pomysł obcych nie na
odmienności kulturowej, czy militarnej, nie na odmiennej taktyce,
czy strategii, a na ich odmienności fizycznej i stosowanym
nazewnictwie; i tak na przykład dowódcy zostali nazwani mistrzami
(dobrze, że nie jedi), dowódcy okrętów przewodnikami (stada?), a
całkowicie śmiesznym okazała się parafraza powiedzenia „między
młotem i kowadłem” zamieniona na „być uwięzionym między
Mirrum i Gola” (może to ułańska fantazja tłumacza, ale wątpię).
W tym tomie obcy zbliżyli się mentalnością, myśleniem i
zachowaniem do ludzi, i pomimo sporej przewagi technologicznej, autor
bezceremonialnie wciska bez przerwy w ich wypowiedzi zachwyt nad
sprytem i zawziętością rasy ludzkiej. Sorilla Aida wybija oddział
prime'a Krissa, dowódcy Strażników na Haydenie, ale on nadal się
zachwyca jakiż cudowny i zaskakujący jest ten słabowity gatunek.
Kolejną wadą powieści jest
jednowymiarowość głównej bohaterki, jej postać jest tak płaska,
że poza wielką odwagą i brawurą, nie można jej przypisać prawie
żadnych cech, co więcej Currie poszedł w bardzo tendencyjny i
pospolity kierunek, znamienny dla fantastyki militarnej (por. Alicia
deVries z „Furii zrodzonej” D. Webera), a mianowicie kreuje
Sorillę Aidę na bohatera z wyboru,. Staje się ona mocno
odrealniona, a autor tworzy z niej niemal heroinę, która niczego
się nie boi, nic jej nie jest straszne i wszystko potrafi. A
niestety powieść, to nie komiks Marvela o superbohaterach,
konwencja tutaj nie tłumaczy absurdu.
Podsumowując. „Walkiria w ogniu”
to nadal powieść cechująca się wartką i trzymającą w napięciu
akcją, wywołującą u czytelnika wiele emocji. Niestety, jak to
bywa nierzadko z cyklami, w miarę rozrastania się cyklu, pisarz nie
potrafi utrzymać powieści na dobrym poziomie, popełniając, jak w
tym przypadku, charakterystyczne dla fantastyki militarnej błędy.
Polecam książkę osobom, które przymykają oko na niedociągnięcia
i absurdy, na rzecz szybkiej i lekkiej lektury.
Ocena: 4/10
Przekaz: "Niekończące się historia bohatera
pozwala przywiązać się do niego i do snutej o nim opowieści, ale
tylko wtedy, gdy utrzymuje ona odpowiedni poziom."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz